Bardzo dawno nie pisałam. Próbowałam, ale jakoś to wszystko kupy się nie trzymało:d
Co tam u mnie?
3 rok studiów, brak czasu na cokolwiek. Jedyne marzenie: wyspać się.
Także z ćwiczeniami różnie było. Starałam się ćwiczyć 3 razy w tygodniu. Głównie Mel B na pośladki, abs, ćwiczenia z hantlami, rozciąganie, przysiady. Z jedzeniem było w miarę ok. 4-5 posiłków dziennie, ale odstępy pomiędzy posiłkami bardzo długie. Miałam raki jeden dzień w tygodniu, że jak zjadłam śniadanie o 6 to następny posiłek dopiero o 15. Nieładnie wiem, ale niestety na studiach nikogo Twoje potrzeby nie interesują. Jest ćwiczenie i masz robić zadanie. Nie można robić przerwy, bo trzeba pilnować. Czas wypełniony po brzegi. Wychodzisz po czasie i gnasz na 2-godzinny wykład, na którym z łaską prowadzący robi 5 minut przerwy. Życie.
Tak wyglądał październik, listopad i grudzień.
Święta? Wymazać z pamięci (oj za dużo się jadło, za dużo).
Za to od stycznia jest lepiej, większość zajęć mi się pokończyła, więc mam sporo czasu. Od 11 ćwiczę Callanetics. 9h za mną. Mogło być już 11h, ale niespodziewana @ i takie tam. Nadrobi się.
Jak moje wrażenia? Fajne ćwiczenia, bardzo mnie relaksują. Tylko przyzwyczajona jestem do potu, a tu rozczarowanie. Nie spociłam się, nie zmęczyłam, za to pełen relaks. Nie ukrywam, że bardzo liczę na to, że będą efekty, takie jak u niektórych Vitalijek. Zobaczymy. Łapię się wszystkiego, bo już nie mam pomysłu na siebie.
Pisałabym jeszcze, bo pewna sprawa mi leży na sercu, ale może innym razem.
;)