Tydzień mi się zaczął od wyjazdu na badania krwi. Badań się się okropnie boję. Zwłaszcza krwi z żyły sobie nie pozwalam pobierać, bo często przy tym mdleję, a krew i tak nie chce lecieć. Pewnie ze strachu. Najczęściej krew mam pobieraną z palca zestawem dla dzieci. Dziś niestety pojechałam niepotrzebnie, bo technika nie było, a pilęgniarki mi krwi z palca pobrać nie chciały...Technik będzie w czwartek, a usg piersi dopiero w poniedziałek....Strasznie się to wszystko ślimaczy...Jak ja tego nie lubię...
Szykuję się do prac ogrodowych. W tym tygodniu już co nieco będzie trzeba zrobić. Muszę kupić nawóz do drzew, agrowłókninę i słomę. Trzeba będzie wyłożyć pod młodymi drzewkami słomę i wyściółkować truskawki. Czas najwyższy przyciąć ostatnie agresty i wszystkie starsze drzewka zasilić. Cieszy mnie ta praca, bo już mi wyjścia na dwór bardzo brakuje.
Znowu przytyłam. Dziś już ostatni dzień z warzywami. Jutro protal. Może wszystko zrzucę...Oby...