Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1485475
Komentarzy: 54446
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 marca 2015 , Komentarze (14)

Czuję się lepiej, ale kaszel nadal mnie męczy. Wystarczy trochę chłodnego powietrza i już się duszę. Dziś w nocy prawie nie spałam, bo kaszel mi nie pozwolił. Powinnam ufarbować włosy, ale się boję, żeby choroba nie wróciła. Krzyśkowi prawie przeszło. Kaszle rzadko i dobrze się czuje. Wczoraj diety nie trzymałam. Najadałam się pieczonych kartofli i nie żałuję. Przytyłam kilogram. Trudno. Było warto. Już zapomniałam smak normalnego jedzenia. Diety mam powoli dość i zaczęłam znowu marzyć o zwyczajnym jedzeniu. Gdyby nie obawa przed przytyciem rzuciłabym dietę w diabły na jakiś czas. A może czas na stabilizację? Wczoraj cały dzień czytałam książkę. Dziś będę robić to samo, bo jeszcze nie skończyłam.

11 marca 2015 , Komentarze (6)

Wczoraj znowu się gorzej czułam i cały dzień spałam. W nocy raz mi było gorąco, a raz miałam dreszcze. Bolały mnie wszystkie mięśnie, kark i głowa. Gorączki nie mam, ale ja nigdy nie mam. Zastanawiam się czy to nie jest grypa. Grypę miałam dwa razy w życiu chyba i objawy były podobne. Bóle i straszliwe osłabienie. Do wesela kilka dni. Muszę dojść do siebie...Dziś powinnam jechać z Krzyśkiem po garnitur, a siły nie mam. Kurczę, ale mi się przytrafiło...Jak pech to pech... Na szczęście jest trochę lepiej. Może się do wesela wykuruję. Diety nie trzymam i bardzo mało jem, bo apetytu nie mam. Nie ćwiczę, nie ważę się. Oby mi tylko kilogramów nie przybyło... Dzisiaj już będę jadła tylko to co dozwolone na dukanie. Będą jednak odstępstwa, bo Krzysiek ma kupić owoce. Zjem trochę choć na tej fazie nie powinnam. Potrzebuję jednak witamin..


10 marca 2015 , Komentarze (9)

Odpoczynku dalszy ciąg. Nic nie robię. Kompletnie nic. Dużo śpię, rozmyślam, bujam w obłokach i czytam jak szalona. Dietę trzymam, ale nie ćwiczę. Kuruję się i jest już lepiej. Mniej kaszlę i już mi się tak w głowie nie kręci. Myślę, że kuracja pomoże. Krzysiek jest w domu to wszystko robi. Czasem się trochę złości, że go wykorzystuję, ale robi. Chyba rozumie, że mnie też jest potrzebny czasem urlop. Coraz częściej go potrzebuje i to mnie martwi. Tak sobie myślę, że ja już bym rady pracować na etacie nie dała. Dzień po dniu po tyle godzin. Nie na moje zdrowie. Za słaba jestem na to.

Wczoraj byłam na badanu usg, ale go nie zrobiłam, bo wcześniej byłam u ginekologa. Ginekolog wysłał mnie na mammografię zamiast usg. Pójdę dla pewności choć badał mnie bardzo dokładnie i wszystko jest ok. Byłam też w bibliotece i przyniosłam 4 grube książki. Same przyjemności mnie czekają, żeby tylko w kościach łupać przestało...

Dietę trzymam. Dziś drugi dzień fazy z warzywami. Nie ważyłam się jeszcze.

9 marca 2015 , Komentarze (8)

Postanowiłam odpocząć i to solidnie przez kilka dni. Mam dość walki z podświadomością. Nic nie będę robić poza spaniem, kurowaniem się i buszowaniem po internecie. Nic nie będę od siebie wymagać. Koniec z presją  zmuszaniem się do czegokolwiek. Koniec z wysiłkiem. Przerwa z ćwiczeniami. Może dojdę do siebie. Jeśli nie to chyba będzie trzeba jakieś badania zrobić. Może sobie zafunduję kurację żeń szeniem albo arktycznym korzeniem. Przyda mi się to. Nigdy nie szło mi dobrze gdy musiałam z sobą zbyt długo walczyć. Zawsze się załamywałam po kilku tygodniach. Potrzebuję luzu by działać skutecznie, a nie zacinania się w sobie i parcia do przodu w stresie. Stres mnie kładzie bardzo szybko. I teraz mam wyczerpanie, chorobę i dół totalny. Sama jestem sobie winna tym razem, bo sama próbowałam sobie narzucić zbyt dużą dyscyplinę. Nie tędy droga...

Wczoraj prawie cały dzień spałam, a wieczorem obejrzałam dwa nowe odcinki Vikingów...Czuję się trochę lepiej. Nawet buszowałam w internecie za książkami o wikingach...

Dietę trzymam ale nie chudnę...

8 marca 2015 , Komentarze (6)

Krzysiek mnie zaraził jakąś infekcją. Jestem osłabiona, w gardle mnie drapie i trochę kaszlę. Jego już taki stan trzyma od kilku dni. Ja się męczę od wczoraj. Co za zjadliwy wirus, że nawet mnie złapał. Tak rzadko mnie coś łapie. Może po prostu jestem przemęczona i dlatego organizm uległ infekcji. Wzięłam oczywiście leki - polopirynę, lipę z miodem, czarny bez i syrop z cebuli. Kuruję się. Jutro powinno być lepiej...Dietę trzymam, ale z kondycją kiepsko więc wczoraj nie ćwiczyłam. Dziś też mi się chyba nie uda, bo mi sie w głowie kręci. Krzysiek chory chodził do pracy. Zastanawiam się jak miał siłę do pracy, bo ja całkiem padłam...

Dziś powinen być ostatni dzień protein. Waga bez zmian tzn zrzuciłam prawie to co nabrałam na fazie z warzywami. Proteiny były już 6 dni, warzywa 3. Jestem w kropce. Boję się znowu przytyć. Jak tak dalej pójdzie to chyba po weselu wrócę na jakiś czas na dietę Allevo, żeby znowu parę kilo zrzucić. Przez miesiąc zażartej walki - dukan plus ćwiczenie/godzina dziennie/ schudłam tylko 2 kg. Mało, a jestem zmęczona wręcz wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Nie wiem co dalej, bo kompletnie brak mi energii...Zmobilizowałam się, ale na stałe takiemu obciążeniu nie podołam. To za duży wysiłek dla mnie... No i co teraz? Na razie jestem chora i załamana...Do ćwiczeń oczywiście wrócę, z tym że już tak intensywnie ćwiczyć nie będę...

7 marca 2015 , Komentarze (8)

Wstałam dziś dosyć późno, bo Krzysiek mnie nie obudził, a zegarka nie nastawiłam. Sam sobie zrobił obiad - makaron i sos węgierski ze sklepu. Ledwo zjadł tak było ostre, a on pikantnego nie lubi. I dobrze ma nauczkę. Od dawna mu mówiłam, żeby przetworzonej żywności tyle nie kupował. Poza tym w spiżarce są sosy - chiński i meksykański. Nie on robi po swojemu. Dziś ostatni dzień przed urlopem idzie do pracy. Dniówka będzie raczej ciężka, bo zawsze w sobotę takie są. Ostatnio znowu zmienili mu angaż z całego etatu na 3/4. Pieniędzy będzie mniej, ale za to więcej w domu zrobi. Ja po południu mam zamiar wypocząć w ciszy. Czeka na mnie książka. Może też ufarbuję sobie włosy i zrobię sobie kąpiel oraz masaż stóp. Ostatnio sporo czytam. Zwłaszcza do powieści historycznych mnie ciągnie. Potrzebuję wytchnienia i oderwania się od rzeczywistości. W najbliższych dniach będę w bibliotece. Może coś interesującego znajdę. Jeśli nie to kupię. Raz się żyje...

Waga się zbuntowała i nie spada.

6 marca 2015 , Komentarze (23)

Już po pełni. Wstałam w dobrym nastroju, bez złości i waga też pewnie będzie szybciej spadać. Chciałabym w końcu pasek przesunąć. Może wreszcie jutro mi się uda. Dietkuję i ćwiczę pilnie. Gdybym była młoda pewnie już bym siódemkę z przodu miała. Teraz to wszystko idzie opornie i strasznie dużo pracy i samozaparcia trzeba  by małe kroczki robić. Ostatnio mnie koleżanka pocieszyła, że nie uda mi się w tym wieku do 60 kg schudnąć, Tak samo uważa Krzysiek i moja mama, która twierdzi, ze moja otyłość to geny po rodzinie. Babcia ze strony taty ważyła grubo powyżej stu kilogramów i odeszła młodo z tego powodu. Całe życie się odchudzała i szczupła nigdy nie była. Prawda jest taka, że gdybym jadła tyle co moja mama to bym 150 kg albo i więcej miała. Mama szczuplutka co prawda nie jest, ale u mnie w rodzinie szczupłych osób nie było. Wszyscy w średnim wieku tyli. Ja no cóż. Marzę o tym by choć 70 kg osiągnąć...Może się uda za jakieś 2 lata...

Dziś 4 dzień fazy protal

5 marca 2015 , Komentarze (15)

Dziś będzie zwykły, przedciętny dzień. Mam zamiar spędzić go w domowych pieleszach na czytaniu. Wczoraj kupiłam książkę i czytałam całe popołudnie i wieczór. Dziś chcę skończyć. Jutro  muszę jechać na pocztę. Wyjdę też pewnie trochę popracować w ogrodzie, o ile nic z nieba nie poleci. Jeszcze dwa dni i Krzysiek będzie miał urlop. Cieszę się, bo trochę czasu razem spędzimy i podgonimy robotę. Ostatnio coś rano nie chce mi się wstać z łóżka i codziennie się wściekam, gdy mi budzik dzwoni. Nie wiem jaka jest tego przyczyna, ale to źle gdy takim emocjom hołduje się od rana. Powinnam wstawać z radością i z uśmiechem witać nowy dzień. A tu klops. Czyżby moja podświadomość była zmęczona i stąd ten bunt?

Trzeci dzień proteinek. Jeszcze wagi z paska nie mam, ale już prawie...Nie dobrze, bo teraz tyle nabieram na fazie z warzywami ile zrzucam na proteinach. W ten sposób nigdy nie uda mi się schudnąć.


4 marca 2015 , Komentarze (12)

W poniedzałek najpierw była burza z gradem, a później zaczął padać śnieg. Napadało trochę i nadal gdzieniegdzie leży... Wczoraj miałam popracować trochę koło domu i nic z tego nie wyszło, bo było biało. Dziś mam wyjazd na zakupy. Będę w sklepie ogrodniczym, w drogerii i może w księgarni. Powinnam też jechać na pocztę, ale wszystkiego na raz nie załatwię. Po południu będzie czytanie książki Leczenie chorób duszy Hildegardy z Bingen i czasopism o ile mi się uda kupić Wróżkę i Werandę Country. Czekam na pieniądze. Mam zamiar kupić znowu kilka książek...

Może też zdecyduję się na jakąś powieść... Krzysiek będzie niezadowolony, bo książki z braku miejsca leżą już na stole. Dwa całkiem spore stosy. W najbliższym czasie mam zamiar poprosić brata Krzyśka o zamontowanie półki. To książki ze stołu wreszcie znikną. Powinnam też wybrać się do biblioteki. Może pójdziemy w poniedziałek. Jestem zapisana w czterech biblotekach.

Wczoraj minęło mi trzy tygodnie ćwiczeń. Jestem zadowolona i bardziej sprawna. Zobaczymy dalej czy mięśnie zrobią się elastyczniejsze. Na tym mi głównie zależy oprócz odchudzania. 

To co nabrałam już prawie spadło. Drugi dzień proteinek. Dziś będzie sernik na zimno, tuńczyk z cebulą i ogórkiem kiszonym, jajka z majonezem, szynka pieczona i mandarynka.



3 marca 2015 , Komentarze (13)

Wczoraj zjadłam pół paczki chipsów. Krzysiek był na zakupach i kupił dla siebie. To była spora paczka. Wstyd mi. Słodyczy potrafię sobie odmówić, a z chipsami to już inna sprawa. Z tym jest trudno. Lubię też słone i pikantne przekąski. Kocham krokiety i paszteciki. Ciągle to mnie kusi i ciągle muszę z sobą walczyć by tego sobie odmawiać. Wczoraj poległam i tym samym dzień diety straciłam.

Wesele coraz bliżej. Nie wiem jak to wytrzymam. Jeść nie będę, tańczyć nie tańczę, pić nie piję, znać nikogo nie znam. Wymyśliłam sobie, że będę siedzieć w internecie. Mój telefon mi to umożliwi choć internet na nim chodzi dość opornie. Zamarzyłam o klasycznym smartfonie, ale Krzysiek nie chce się zgodzić i jest zgorszony pomysłem. Fakt ma rację. Internet i wesele za bardzo do siebie nie pasują, ale cóż ja mam poradzić na to, że tego typu imprez nie znoszę. Mój pomysł jest całkiem niezły. Mój stary telefon wziął by sobie Krzysiek, a nowy byłby dla mnie. Przecież i tak telefon dla niego planujemy kiedyś kupić, a mnie smartfon z dużym wyświetlaczem bardzo by się przydał...Przecież książki z sobą nie wezmę...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.