Wczoraj się dowiedziałam, że jest szansa na kurs pisana ikon i malowania na drewnie we wrześniu w Pałacu Kultury w Dąbrowie Górniczej. To blisko i mogłabym wziąć udział. Strasznie się ucieszyłam, bo to moje marzenie. Malowanie na drewnie interesuje mnie również z tego powodu, że chcę na drewnie malować anioły. Wczoraj oczywiście działałam w temacie ikon dalej. Zamówiłam też to i owo ze sklepu plastycznego. Nie wszystko jeszcze. Resztę zamówię w przyszłym miesiącu.
Kupiłam również kilka kwiatków do domu w tym monsterę o plamistych liściach, fikusa i 3 filodendrony. W domu mam teraz dżunglę. Ciekawe ile z tych roślin przetrwa. Dla bezpieczeństwa planuję kupić kilka półek wiszących. Te kwiaty na nich będą bezpieczne przed kotami...
Dziś już się diety trzymam, ale na odchudzaniu przestało mi zupełnie zależeć. Straciłam wiarę w powodzenie. Chyba jestem bliska zaakceptowana wagi, którą mam. Oby tylko większa nie była, bo bym miała problemy z poruszaniem się. Nie chce spadać niech nie spada. Osoby otyłe też maja prawo do życia, a choroby powstałe z powodu otyłości można leczyć. Cóż...
Po południu będę malować oczywiście ikony. Co innego mnie teraz nie interesuje, choć może powinno. Mam np. piękny bukiet z liliowców i wypadałoby choć jeden kwiat uwiecznić. Może akwarelami. Problem w tym, że liliowce stulają płatki na noc i na deszcz, a u mnie dziś pada...
A na koniec poczyniony wczoraj w technice decoupage kot. Zabrałam się za niego zamiast umycia okna. Cierpliwy ten mój Krzysiek. Oj cierpliwy...Zdjęcie wyszło jak wyszło. Brokat nie wyszedł...