Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1487238
Komentarzy: 54498
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 19 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2016 , Komentarze (16)

Z dietą ok, ale waga się waha. Na razie przytyłam 1,2 kg. Ciekawe kiedy zejdzie, a ja już ósemki z przodu wyglądałam...

Czemu


Schwyciłam w dłonie smutek
melancholia dławi
nie potrafię już zliczyć chwil
pełnych żalu za straconą miłością
 
spójrz
dzień dogasa
zabierając z sobą moment szczęścia
nieuchwytny jak wiatr
jak woń jaśminu
w czerwcową noc
 
czemu poranki są tak samotne
a wieczory nie tulą
naszych serc
nie łączą ciał w jeden monolit
nie splatają palców

Wczoraj miałam trochę luźniejszy dzień. Pomalowałam tylko wisiory z ceramiki i zrobiłam dwa breloczki. Później pisałam wiersze w tym haiku. Po południu w czasie meczu uciekłam do sypialni z czytnikiem. Dziś wstałam wcześnie, bo czekam na kurierów. Ma przyjść kilka przesyłek. O 10 miał przyjechać brat Krzyśka, żeby zajrzeć do odkurzacza. Okazało się, że odkurzacz jest dobry tylko filtry były brudne i to bardzo. Dlatego nie działał, a ja myślałam, że to silnik. Po południu miał przyjść Adrian mój syn zrobić mi porządek z akwarium. Zrobi to jednak jutro rano...Akwarium mam duże. Mieści się w nim 11 wiader wody. Jest jednak zbyt wysokie i rośliny nie chcą w nim rosnąć. Muszę chyba znowu kupić sztuczne, choć nie lubię. Po ryby mam zamiar jechać w poniedziałek. Wtedy też kupię więcej kwiatków przed domi i może do domu.

21 czerwca 2016 , Komentarze (13)

Wczorajszy dzień był pracowity. Cały czas byłam aktywna. Nie spałam ani pół godzinki. Zrobiłam kilka wytworków, napisałam dwa teksty. Pobuszowałam też w internecie w poszukiwaniu kwiatków do domu. Kilka kupiłam. Odezwała się też jedna babka z ogłoszenia sprzedająca kwiatki. Kupiłam i u niej. Wolę kwiatki kupowane z domu, bo bardziej odporne są od tych szklarniowych, a u mnie warunki trudne.                                                                                  Od wczoraj znowu piszę wiersze tym razem o miłości. Wena przyfrunęła i powstaje jeden za drugim. Będę tu je wstawiać po jednym, bo na portalach poetyckich i blogu już są... Powstały też haiku...                                                                                         

Dlaczego...

Marzenia na skrzydłach motyla

suną w głębi serca

tęsknota wychodzi z ukrycia

śnię o twoim dotyku ustach dłoniach

piękno chwili trwa

słodkie jak pierwsze pocałunki

miłość odbiera rozum obezwładnia

 

wczoraj i dziś

jutra nie ma

ginie uwięzione w otchłani rozsądku

trudności się piętrzą kąsają duszę

żal pozostaje

 

dlaczego nie możemy

tulić w ramionach naszego szczęścia

dlaczego pożegnanie

czyha tuż za progiem

dlaczego…

Sebastian jest chory. Zaczęło się od gorączki, dreszczy, kataru i bólu gardła. Leków wziąć nie chciał, bo twierdził samo przyszło, samo przejdzie. Teraz doszedł kaszel, bóle w klatce piersiowej, bóle głowy i poty. Nadal leków nie bierze i do lekarza iść nie chce. Robię mu oczywiście Reiki, ale nic więcej zrobić nie mogę i tylko się martwię. Jest uparty jak muł. Jak ja nie znoszę bezsilności.

20 czerwca 2016 , Komentarze (8)

No o wczoraj narobiło się i najadłam się za cały tydzień. Była spora paczka chipsów, pół zapiekanki i 4 podwójne tosty z szynką i serem żółtym. Wstyd...Nie ważyłam się, bo mi brak odwagi...

Nie potrafię robić zdjęć. Wszystko prawie wychodzi zamazane. Zawsze mi drgnie ręka. Potrafię i 10 razy próbować zanim coś wyjdzie. Mój aparat też nie jest dobry i ze zdjęciami w domu kiepsko sobie radzi. Już aparat w telefonie jest lepszy, ale znowu przegrywanie zdjęć na komputer jest utrudnione, bo wchodzą wszystkie jakie w aparacie są i trzeba później powtórki kasować. Obrabianie zdjęć też niewiele daje...Ech...

Wczoraj miałam pracowity dzień. Napisałam kilka tekstów i trochę podziałałam w pracowni. Zrobiłam między innymi kolejny termometr tym razem na zamówienie. Na początku tygodnia powinny mi przyjść następne drobiazgi do zdobienia. Zamówiłam tym razem sporo kolczyków, magnesy, breloczki i zakładki. Część pieniędzy na które czekałam mi wpłynęło na konto. Ulżyło mi. Napisałam do babek w sprawie kwiatków, a konkretnie grudnika czerwonego i różowego oraz białego kaktusa wielkanocnego. Szczególnie ten ostatni jest unikatowy. Nie odpisały na razie. Nie wiem czemu. Poczekam jeszcze. Jeśli nie odpiszą kwiatów poszukam gdzie indziej. Muszę, bo na parapetach zrobiło mi się pusto. Kusi mnie pojechać w tym tygodniu w środę na zakupy do sklepu ogrodniczego, ale nie wiem czy mi do tego czasu kurierzy wszystko co mają przynieść, przyniosą. Na razie już trzy przesyłki są w drodze.

19 czerwca 2016 , Komentarze (12)

Dieta ok. Waga się waha i już nie spada tak szybko. Dziś dzień 57. Ćwiczyć oczywiście już nie ćwiczę. Nie mam tyle samozaparcia, żeby się zmusić na stałe. Podejmuję wysiłek na jakiś czas. Ćwiczę prawie z płaczem i szybko rezygnuję. Podejmowałam już tyle aktywności i żadnej nie polubiłam. Wszystko ćwiczyłam z musu. Chyba przestanę się oszukiwać, że jeszcze jakiś ruch dla siebie znajdę. Nie ma takiego, który by mnie pociągał i sprawiał przyjemność. Po prostu nie ma takowego i już. Czas się z tym pogodzić i przestać się łudzić i torturować. Ruch jest zdrowy owszem, ale stres, który mu towarzyszy już nie.

Wczoraj dostałam zlecenie na napisanie 10 tekstów po 1200 znaków za 50,00 zł. Mam czas do poniedziałku do południa. Teksty są z zakresu turystyki. Wczoraj napisałam siedem. Dziś chcę napisać resztę. Nawet lubię pisać o turystyce. Nie znoszę o motoryzacji, bankach, gospodarce, polityce. Jak teksty zostaną zaakceptowane, bo to pewne nie jest i pieniądze dostanę to kupię kwiatki do domu.

Wczoraj się zmobilizowałam i zrobiłam trochę porządku w pracowni. Poukładałam materiały do wyrobu kartek, a trochę ich mam. Przeniosłam książki ,,artystyczne" z pracowni do pokoju dziennego. Zrobiłam remanent w kwiatkach na oknach. Trochę suchych i uszkodzonych liści wyrzuciłam. Dziś mam zamiar sprzątnąć przedpokój i przesadzić kwiatki na dworze te co kupiłam.

Już drugi tydzień czekam na pieniądze za zlecenie. Miały wpłynąć na konto, a ja miałam za nie kupić kwiatki do domu. Na razie czekam i nic z tego, a babka się nie odzywa. Albo wyjechała albo nie ma zamiaru zapłacić.  No i problem...Szkoda mi, bo to prawie 100 zł, a taka byłam jej pewna, bo już z nią współpracowałam nie raz i była niezawodna.

18 czerwca 2016 , Komentarze (9)

Wczoraj mi przyszło pozostałych 10 lekcji kursu tarota. Wykupiłam pakiet 10 lekcji darmowych. Teraz trzeba będzie nad tym przysiąść, bo kilka prac domowych nie odrobiłam. Nie lubię mieć zaległości. Na razie następnego kursu nie wykupię. Może w przyszłym roku dopiero. W tym coś leniwa jeśli chodzi o naukę jestem. Interesuje mnie jeszcze tylko kurs anielski i numerologia. Co prawda potrafię z aniołami się skontaktować, ale chcę wiedzę pogłębić. Portret numerologiczny też potrafię zrobić, ale tak pewna w tej dziedzinie się nie czuję jak np. w astrologii.

Wczoraj trochę podziałałam. Kolczyki z modeliny zrobiłam, ale nie wszystkie złożyłam, bo mi większych ogniw brakło. Wisiorki też pomalowałam, ale rzemyków na razie nie mam. I jeszcze deku...

Nie wiem czy kolory ziemi stały się niemodne, bo odzież jest przeważnie w kolorach jaskrawych, albo w bieli lub czerni. Gdzie te zgaszone naturalne barwy, które tak kocham - rudości, zielenie, brązy? Zupełnie je wymiotło ze sklepów.

Dostałam od mamy bardzo fajne coś na szyję. Nie wiem jak to nazwać- korale? Naszyjnik? To coś jest z drewna i miedzi. Przy okazji przyszedł mi pomysł na zrobienie czegoś w tym stylu tylko z okrągłych i kwadratowych koralików. Może dziś zrobię o ile mi ogniw nie braknie. Lubię tego typu ozdoby. Nie przepadam za to za łańcuszkami i czymś w rodzaju krótkiej kolii.

Dziś będę robić świecznik i termometr decu i może następne wisiorki z ceramiki. Mam pomysł na trzy...

17 czerwca 2016 , Komentarze (6)



No i przyszła kolej na modelinę. Dziś planuję zrobić kolczyki. Może dwa wzory, bo jeden będzie raczej pracochłonny. Mam pomysły na kilka. Kolczyki będą raczej na bazarki, bo ja chyba ich nosić nie będę. Nie mój styl. Ja lubię naturalne materiały, a modelina mi trąci plastikiem. Dziś też pomaluję wisiorki z ceramiki, bo już suche i twarde są. Teraz tylko jeszcze rzemyki muszę kupić...Będę też robić decu...                                                                                        Wczoraj byłam w mieście. Miałam kupić klapki takie do biegania po mieście na niewysokim koturnie i kwiatki przed dom. Buty kupiłam i to od razu dwie pary, bo mnie zauroczyły. Kwiatki niby też kupiłam, ale nie takie jak chciałam. Jeszcze muszę dokupić. Dziś zamówiłam ciuchy w Bon Prix - 2 topy, bluzkę z długim rękawem i spodnie. Jak przyjdą i będą pasować to znowu zrobię zdjęcia. Na razie z ciuchami koniec do jesieni. Jesienią, w sumie to może we wrześniu kupię jeszcze z 1 bluzkę z długim rękawem i kurtkę z jeansu i to wszystko na ten rok. Może jeszcze tylko botki kupię...                                          Po południu muszę zrobić zakupy w sklepie z materiałami do wyrobu kartek i biżuterii. Trochę drobiazgów mi brakuje. Ot takie ogniwa np. idą jak woda. To samo kuleczki do oddzielania koralików. O srebrnych elementach i naturalnych kamieniach nie myślę na razie. O miedzi również. Może w przyszłym miesiącu dopiero kupię. Do wyrobu kartek kupię bazy i może jakieś kwiatki i perełki. Na nic więcej pieniędzy nie starczy.

 

                                                                                                            

16 czerwca 2016 , Komentarze (8)


Dieta w porządku. Nadal waga spada. Dziś o 20 dkg. Zostało jeszcze jeszcze tylko 90 dkg do ósemki z przodu i 1 40 kg do mojego pierwszego etapu czyli 89,5 kg. Wtedy to pożegnam otyłość kliniczną. Wreszcie... Może już za dwa tygodnie się uda albo i szybciej, jak dobrze pójdzie, bo waga ostatnio spadała bardzo szybko. Jak ja to lubię...A później dalsza walka tym razem o 85 kg. Miałam zrzucić do końca roku, ale może uda się szybciej? Kto wie? jeśli nadal waga będzie spadać w tym tempie to na pewno...Czyżby to jednak te tabletki wspomagały?

Ostatnio obiecałam poszukać swoich starych zdjęć. Niestety tych ze ślubu na którym była widoczna sylwetka nie znalazłam. Przepadły na amen. Znalazłam tylko twarz. Znalazłam też zdjęcie rodziców. Piękna była z nich para...

Dziś wstałam wcześnie z zamiarem zrobienia kilku wisiorków z ceramiki. Są kruche, ale piękne. Strasznie mi się takie podobają zawieszone na rzemykach. Co prawda pieca do wypalania nie mam. Nie mam więc możliwości szkliwienia, ale za to mam glinę schnącą samoistnie. Robiłam z niej aniołki i się nie rozpadły to i wisiorki jakiś czas wytrzymają. O piecu do ceramiki marzę od dawna, ale są strasznie drogie i mnie raczej w tym życiu na niego stać nie będzie. W dodatku przeważnie są na siłę, której nie mam. Co prawda są zajęcia z ceramiki w ośrodku kultury, ale mnie jest ciężko na nie oczywiście dotrzeć. Boję się też, że złapię bakcyla i piec jednak kupię. To by była fanaberia, bo wyrobem w celach handlowych na dużą skalę zajmować się nie zamierzam... Nie mam też zamiaru porzucić innych zainteresowań... W życiu by się koszty nie zwróciły... Dziś zrobię też oczywiście coś z decu. Może wreszcie ten serwetnik? Może też coś namaluję? Powoli drobne rzeczy do zdobienia mi się kończą. Trzeba będzie coś zamówić. Pewnie kolejne kolczyki, breloczki, magnesy i może termometry. Może też zakładki, broszki, bransoletki...Nigdy nie zdobiłam jeszcze  podkładek... Wczoraj trochę podziałałam z tym, że nie zrobiłam tego co zamierzałam. Zrobiłam 3 magnesy, a serwetnik zaczęty leży i czeka na natchnienie...Pomysł na wykończenie mam. Tylko go zrealizować.

                        

15 czerwca 2016 , Komentarze (16)

Wczoraj Morus dostał się do pracowni i został w niej na noc. Normalnie pracownia jest przed kotami zamknięta. Teren zakazany. Krzysiek nie zauważył i dziś cała pracownia zdemolowana. Kwiatki z okna pozrzucane, ziemia na serwetkach, nasikane do farb, papiery potargane, kwiatki do wyrobu kartek rozniesione po całym pokoju. Chyba tego Krzyśka zabiję, że go wpuścił. To nie wina kota, bo musiał być biedak przerażony... Sprzątałam z godzinę i końca roboty nie widać. To moje rzeczy i Krzysiek tego nie posprząta. Za to obiad sobie będzie musiał sam ugotować...

Wczoraj sporo podziałałam artystycznie. Efekty poniżej. Dodatkowo zaczęłam zdobić serwetnik. Dziś go skończę, posklejam też kolczyki i może zrobię kolejne i magnesy na dokładkę. A może i coś namaluję...

Komputer mi się rozpada. Litery z klawiatury pościerane i do tego pękła obudowa i coś w nim strzela w środku. Ekran trzyma się na jednym zawiasie. Działa jednak bez zarzutu i na razie go nie chcę zmieniać, bo mogę trafić na gorszy, a ten naprawiany jeszcze nie był. Nawet się nie zawiesza...                                                      Mam zamiar zacząć hodować kaktusy i sekulenty. Inne kwiatki w większości oddam w dobre ręce, bo marnieją u mnie. Zostawię tylko hoje, geranię, szeflerę, dracenę, ficusy, aloesa, sansewerię i monsterę, agawy, drzewko szczęścia, bo im koty nie dają rady. Ja już też o kwiatki za bardzo nie dbam. Nie bardzo mi się chce podlewać często i zraszać. Ciągle mi się niszczyły, a ja ciągle z uporem maniaka kupowałam nowe. Czas z tym skończyć. To bez sensu. Zawsze kwiatów miałam dużo, ale kotów było mniej i chęci do pracy więcej. W tym roku pięknie mi kwitły kaktusy wielkanocne. Mam dwa kolory. Są jeszcze małe, ale bardzo wdzięczne. Pięknie również kwitnie mi grudnik. Może dokupię inne kolory tych ostatnich. Kusi mnie też żyworódka, kliwia i może fikusy o barwnych liściach i sanseweria z kolorowym obrzeżem i ta z krótkimi liściami...Pomyślę o papirusie do pracowni, bo on stale stoi w wodzie... Nie będę też przechowywać z roku na rok pelargonii. Tylko kłopot z tym, bo marnieją i słabo kwitną w następnym roku. Ukorzenianie sadzonek też nie bardzo się udaje. Kiedyś miałam tylko swoje pelargonie. Ukorzeniałam co roku, ale miałam 3 dodatkowe okna w ogrzewanym ganku. Teraz to odpadło...  W tym roku kwiatów przed dom jeszcze nie kupiłam. Jakoś tak zeszło. Wystawiłam tylko agawy, geranię, szczawik. Mam zamiar kupić pelargonie i werbeny. Z petunii rezygnuję, bo za dużo wody potrzebują. Mnie się nie uśmiecha podlewać dwa razy dziennie. Doczekałam się wreszcie jaśminu. Krzak przywieziony z Oszczywilka rozrósł się i odwdzięczył  za pielęgnację całą masa kwiatów. Cudnie mi pachnie w domu...

14 czerwca 2016 , Komentarze (24)

Wstawiłam ostatnio trochę zdjęć. Na wszystkich byłam zamyślona i poważna. Próbowałam zrobić sobie uśmiechnięte, ale nie wychodzi. Ćwiczyłam uśmiech przed lustrem i doszłam do wniosku, że z uśmiechem mi nie po drodze. Wyglądam koszmarnie - twarz bardzo okrągła, pomarszczona i oczy jak szparki. Tylko ludzi bym straszyła. Lepiej pozostanę sobie dalej z tą moją ulubioną melancholijną miną. Dobrze na tym wyjdę. Uśmiechy pozostawię  innym. No przynajmniej do czasu aż trochę wagi zrzucę. Tak z 10 kg chociaż... Może wtedy rysy twarzy zrobią się subtelniejsze.

Od wczoraj piję wodę z octem jabłkowym. Podobno wspiera odchudzanie. Zobaczymy... Kusi mnie jeszcze ten preparat 2 Be Slim. No, ale teraz łykam inne tabletki i kumulacji nie potrzebuję. Jeszcze zostało mi ich na co najmniej miesiąc. Muszę poczekać tym bardziej, że łykam również zielony jęczmień. Nie sprawdził się u mnie za to błonnik witalny. Mam po nim zaparcia. Może tak działa, bo piję senes. Wrócę do niego i wypróbuję jeszcze raz z tym, że senes odstawię. Od kilku dni stosuję też kurację jodyną polegającą na smarowaniu skóry. Jeśli brak jodu w organizmie plama znika szybko. U mnie znika jak na razie. Mam nadzieję, że po jodzie metabolizm przyśpieszy...

Nadal działam w pracowni. Wczoraj zrobiłam kolczyki, breloczek i magnes. Co dziś zrobię jeszcze nie wiem...Może serwetnik? Kuszą mnie też kartki i malowanie. Przedsmak był wczoraj. Pomalowałam kartkę akwarelami. Moje ukochane maki...Część zdjęć zrobiłam na dworze...

Mam do napisania dwa teksy o drzewach po 300 słów. Zaczęłam też czytać książkę Tess Geritsen... Ostatnio czytam w sypialni gdy Krzysiek ogląda mecze. Nie będę się nudzić...


13 czerwca 2016 , Komentarze (11)

Odkąd przytyłam straciłam proporcje. Zawsze byłam klepsydrą. Moje wymiary kiedyś to 91-60-91. Później gdy byłam starsza trochę większe, ale proporcje nadal były zachowane. Gdy przytyłam 40 kg wszystko się posypało. Waga poszła w brzuch i głównie w biust, który zrobił się gigantyczny. Nogi i ręce pozostały szczupłe. Teraz to 135-101-125. Sama nie wiem jaki to teraz typ sylwetki. Biust mnie drażni i najchętniej bym go zmniejszyła jakoś, bo tuszowanie ubiorem nic nie daje. Co z nim będzie jak schudnę ani myśleć nie chcę. Pewnie wyląduje gdzieś w okolicy talii i będzie siał zgrozę...

Nadal działam w decoupage. Kończę kolczyki. Teraz mi chodzą po głowie kolczyki malowane. Kiedyś pomalowałam takie listki i teraz żałuję, że je sprzedałam. Chyba kupię i pomaluję dla siebie takie wzory jak sprzedałam. Ostatnio wpadła mi w oko drewniana bransoletka typu obręczy ozdabiana decoupage. Może też sobie kupię i ozdobię. Lubię biżuterię drewnianą i z prawdziwymi kamieniami. Ładne są też wisiory z ceramiki, choć takie kruche, ewentualnie ze skóry. Plastików nie noszę. Myślałam wprawdzie o robieniu kolczyków z modeliny, ale sama bym ich nie nosiła. Byłyby na sprzedaż albo na bazarki. Wczoraj zrobiłam kilka drobiazgów. Zdjęcia nadal fatalne. Kolczyki są różowo fioletowe, a broszka brązowa z brokatem...Ech...

51 dzień diety. Waga w dół. Dziś 90 dkg... Nawet dość szybko idzie w tym miesiącu. Może 3 kg spadną i tym razem...Waga ma spadać maksymalnie szybko, a nie 0,5 kg na miesiąc...

Opuchlizny poranne przeszły po urosepcie, bratku i ograniczeniu soli...Minęły też upały...To nie były nerki i przy Dukanie zostaję nadal...Może choć do czasu zejścia poniżej 90 kg. Później może Allevo i Herba..fe. Mam jeszcze i muszę wykorzystać. Zobaczę co z opuchlizną i może badanie moczu zrobię. Jeśli będzie wszystko ok to do Dukana wrócę. Inna dieta nie dla mnie, bo nie chudnę...Może jeszcze by zadziałała Dr Dąbrowskiej. Tak myślę ponieważ ładnie schudłam na diecie kapuścianej...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.