Wiem, dziwnie to brzmi ale ja uwielbiam poniedziałek tak jak i wszystkie następne dni.
Tak to jest gdy człowiek uczy się i pracuje w weekendy :)
Jestem właśnie po porannych pracach w ogródku - jej jak ja to uwielbiam! :)
Weekend był na pełnych obrotach.
Niewyspana, wymęczona ale wczoraj wieczorem trochę udało mi się poćwiczyć.
W sumie to jestem z siebie zadowolona.
Kiedyś lubiłam weekendy, zawsze wtedy dużo się działo.
A poza weekendami było nudno, bo wszystko zaplanowane, zero spontaniczności.
Ale teraz coraz częściej doceniam tą harmonię.
A dziś rano wstałam zadowolona ze swojego brzucha! :)
Uwielbiam te uczucie gdy patrzę w lustro i myślę sobie 'ale nim poszpanuję na plaży' :)
Niestety po jedzeniu nie lubię go oglądać, chociaż i tak wygląda już dużo lepiej, bo mięśnie wszystko trzymają i nie wypycha go tak...
Miałam powoli rezygnować z ćwiczeń, skupiać się na nauce.
A ja co robię?
Oczywiście coraz więcej aktywności sobie wymyślam, skupiam się na tym co gdzie i kiedy będę ćwiczyć.
Tak nie może być, tak dalej być nie może!
Muszę teraz postawić na książki, naukę.
Wczoraj powiedziałam trochę Wasze pamiętniki, chociaż i tak nie w takiej ilości jakie chciałabym.
Dalej mam problemy z internetem i nikt mi nie potrafi na to pomóc...
Poza tym dostaję dużo zaproszeń do znajomych i moi ulubieni znajomi mi giną w tym natłoku.
Wczoraj miałam w wyzwaniu 2 minuty deski - myślałam, że wyzionę ducha.
Zacznę ten czas dzielić sobie na części, bo tak długo nie pociągnę :)
Ale wiem, że damy radę!
Skakanka staje mi się coraz bliższa.
Może gdy na niej nabiorę kondycji to zrobię setne podejście do biegania.
Może w końcu mi się uda je pokochać?
taka aktywność dla mnie może być codziennie :)
113 dzień akcji BRZUCH (28.04):
- 30 min napinania mięśni brzucha
- 1000 podskoków na skakance
- 2 min 'deski' (2 dzień wyzwania)
- 70 przysiadów (5 dzień wyzwania)
- 100 'cudek na tyłek'
- 10' Mel B na brzuch