Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25424
Komentarzy: 336
Założony: 5 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 13 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
savannah1974

kobieta, 50 lat, Płock

164 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 listopada 2013 , Komentarze (4)

Dzisiejszy, późny nieco obiadek to sałatka orientalna z makrelą wędzoną, makaronem ryżowym, cebulką, ogórkiem, czosnkiem, siekaną pietruszką, kolendrą i bazylią oraz rukolą. Sosik słodko-kwaśny zrobiłam do tego, bardzo fajny, oryginalny smak (łyżka sosu sojowego, dwie łyżki octu balsamicznego, sok z połowy cytryny, sól, pieprz, szczypta cukru, kostka smażonej cebulki - takie przyprawy Knorr kiedyś robił w kostkach, chyba już ich nie produkują, ale miałam jeszcze mały zapas). Oczywiście miska na fotce zawiera porcję zdecydowanie zbyt dużą na jeden posiłek (będzie na jutro jeszcze):)))) Potrawa z grupy neutralnej.


17 listopada 2013 , Komentarze (4)


Wczorajsza kolacyjka wyszła bardzo smacznie: filet z dorsza (z polędwicy dokładnie), sól, pieprz, posiekany ząbek czosnku, posiekana świeża kolendra i bazylia, trochę jogurtu naturalnego i na to wszystko ser gouda o smaku wasabi starty na wiórki (B). Pychota, chociaż wygląd może nieco mylić:)))

Dzisiaj na mega-późne śniadanko (z przyczyn obiektywnych) dwie kromki chleba pełnoziarnistego z odrobiną masła, czterema smażonymi żółtkami (robiłam młodemu sadzone, ale on jada tylko białko, więc zostały mi żółtka, a że są neutralne, to uznałam, że ok), plasterkami awokado i kiełkami (W).


Generalnie mam za sobą totalnie schrzanioną noc, a przed sobą kompletnie zdezorganizowaną niedzielę. Nie znoszę takich sytuacji. Jestem niewyspana, niezadowolona i ogólnie wrogo nastawiona, a przede mną mnóstwo roboty zleceniowej.
Matula wczoraj przyjechała o 23-ej, bo "jej nerwy puściły". Ja oczywiście rozumiem, bo mój ojczym to kawał łajzy jest i z roku na rok robi się gorszy (duże prawdopodobieństwo Alzheimera w takiej mało fajnej formie, ale nie do zdiagnozowania jak na razie). Ale moja matka nie zna granic, ona ma problem, więc trzeba z nią siedzieć całą noc. Zwykle, żeby to przetrwać brałam udział w spożyciu przywiezionego przez nią alkoholu, ale tym razem NIE! Tyle tylko, że przez to kosztowało mnie to chyba dwa razy tyle zdrowia, co zwykle. W efekcie nie spałam prawie wcale w nocy, nerwy mam jeszcze napięte jak struna (ona jest strasznie "wrażliwa" i trzeba koło niej "na paluszkach", zwłaszcza jak wypije, do tego jest mnóstwo nagromadzonych różnych pretensji, które ona w takich chwilach uwielbia wywlekać), musiałam odespać i wstałam około południa. I jestem z tego powodu wściekła, bo kiepsko się czuję i mam zmarnowane pół dnia na niczym. I plan żywieniowy też się pokopał. Na dodatek nie mam gdzie pracować, bo zwykle siedzę przy kompie na narożniku (mam taki fajny jakby kufer stanowiący część narożnika i na nim stawiam lapa, idealnie mi się pisze z narożnika), a ona tam teraz śpi w najlepsze. A ja muszę siedzieć na pufie chyłkiem przy ławie. Nie bez racji powiedziałam jej wczoraj, że jest cholerną egoistką, bo mi spać nie da, tylko że ona jutro sobie będzie spała ile chcieć, a ja mam robotę. I to też jest kość niezgody, bo od razu wyskoczyła mi z zarzutem, że to nie mam innej pracy tylko taką to wina tego, że się zapuściłam, bo pierwsze wrażenie też jest ważne. Idiotka! Przez ubiegłe dwa lata byłam raptem na jednej rozmowie kwalifikacyjnej, pomimo mnóstwa wysłanych CV. Jak się ma 39 lat to coraz trudniej znaleźć pracę, tym bardziej w takiej pipidówie jak nasza, a ja w sumie lubię to moje pisanie, chociaż czasami daje w kość. Poza tym nie w tym rzecz. Ja mam pracę, a ją to gówno obchodzi, ale to ja jestem podła i jej nie rozumiem, i coś tam coś tam. Czasami zwyczajnie brak mi do niej cierpliwości:)))

Ale waga znowu odrobinkę spadła. 8 z przodu zaczyna być coraz bardziej realne:)))

16 listopada 2013 , Komentarze (1)

Po basenie jak zwykle jakaś taka wypluta trochę jestem, może powinnam sobie drzemkę fundnąć taką godzinną. Woda z człowieka wyciąga energię niesamowicie.

18.00 - zupa krem z cukinii i selera naciowego (sprzed kilku dni) plus 1/2 kostki twarogu (N)

Uwielbiam twaróg dodawać do zup, nadaje fajny smak, sprawia, że zupa jest bardziej syta, tylko powinien być taki w kostce, bo on się tak bardzo nie rozwala po pokrojeniu w kostkę i wrzuceniu do zupy. 

A na kolacyjkę zrobię sobie dorsza pod pierzynką z pesto czy coś w tym rodzaju. Jutro z powrotem trochę więcej warzyw i węglowodanów, żeby nie popadać w przesadę z białkiem. W sumie planowałam na dzisiaj placki z cukinii, ale... zapomniałam kupić cukinię. Mam jedną małą, ale to chyba szkoda fatygi, hehe. Więc przełożę placki na jutro lub pojutrze.

16 listopada 2013 , Komentarze (3)

Zrobiłam sobie dwie mile z Leslie (sporo ćwiczeń na górne części ciała), aż pot ze mnie kapał. A teraz jadę na basen. Ja co prawda pływać nie umiem, ale biorę zawsze makaron i dryfuję sobie w wodzie sporo machając nogami, kręcąc rowerki i takie tam, więc zawsze trochę ruchu jest. No i trochę biczy wodnych na różne części ciała (masażyk tkanki tłuszczowej).
Trochę mi tylko posiłki się dzisiaj pokiełbasiły, bo śniadanie zjadłam w sumie dopiero o 10-ej.

13.00 - 1/2 opakowania ricotty z 1/2 grejpfruta sweety i łyżeczką miodu (B)

Po basenie zjem sobie sałatkę z kaki, roszponki i mozzarelli z dressingiem z awokado (z dodatkiem soku z cytryny, wody i łyżeczki miodu). (B) Kaki podsmażyłam odrobinkę z listkami mięty dla wydobycia smaku, chociaż muszę przyznać, że nie spodziewałam się, jakie toto jest pyszne, nawet na surowo. Po prostu rewelacja. 

16 listopada 2013 , Komentarze (2)

Spałam 12 godzin, równiutko. Musiałam być nieprawdopodobnie zmęczona. Czasami człowiek po prostu musi się zregenerować.
Jeśli chodzi o wino, to owszem, wypiłam je z przyjemnością, aczkolwiek nawet mi w głowie nie zaszumiało, bo konsekwentnie mieszałam 1:1 z wodą (na modłę starożytnych), co prawda osłabia to smak, ale pozbawia wino wytrawne typowej dla niego goryczki. W każdym razie smakowałam je sobie powolutku i z przyjemnością. I nawet mi nie mignęła myśl, że może chciałabym jeszcze (żadnych telefonów i zamawiania taksówek czy dowozów, a wierzcie, zdarzało się w przeszłości - a już mega było zamawianie młodemu pizzy z Killera po to tylko, żeby przy okazji zamówić piwo: 4 duże Heńki zawsze leciały, a on na pizzę zawsze chętny, lol, lun na naleśnika, też stamtąd). Po prostu nawet się nad tym nie zastanawiałam. Nie musiałam ze sobą walczyć, tłumaczyć sobie, przekonywać się. Nie wiem tylko, czy to dobrze, czy wprost przeciwnie:))))
Ale chyba problem jakby zmalał nieco, hydra schowała głowę. A dzisiaj już wracam na drogę uczciwości, lol, tym bardziej, że waga nadal dla mnie bardzo przychylna i kolejny, malutki spadek jest, co łącznie daje już 2,5 kg. Więc pięknie jest. No i miałam rację, że jednak białka muszę mieć w diecie więcej, bo błonnik spoko, jelita czyści, ale warzywa jednak zatrzymują wodę, a przy białku spadek jest zauważalny. Więc będę bardziej żonglować proporcjami.

EDIT: na śniadanko sałatka z awokado z tuńczykiem, jajkiem i cebulką, udekorowana ziołami i szczypiorkiem (B)

15 listopada 2013 , Komentarze (4)

Zaczynam odnosić wrażenie, że mi odpaliło w temacie sałatek. Poniżej sałatka  moja dzisiejsza kolacyjna, typowo białkowa, ale gdyby ktoś był bardzo głodny wystarczy dorzucić sporą garść roszponki lub rukoli - klasyfikacja grupowa się nie zmieni, a będzie bardziej zapychająca.


Lubię, jak sałatka jest kolorowa, dlatego fajnie się sprawdzają sery gouda smakowe (jak na razie odkryłam odmiany z pesto czerwonym, zielonym, z wasabi, z pomidorami suszonymi i z papryczką chili i pomidorami, ktoś zna może jakieś inne?).

Skład sałatki: paluszki krabowe, gotowane jajko, ser gouda z zielonym pesto (zielony) i z papryczką chili (pomarańczowy), 1/2 puszki tuńczyka w sosie własnym, siekana pietruszka zielona i szczypiorek, wiórki żółtego sera, sos jak zawsze (chyba czas się wybrać do Piotra i Pawła, bo trochę nudno się robi, jak wszędzie pakuję polewę gourmet o smaku owoców leśnych, lol). No i nowa mieszanka ziół z płatkami kwiatowymi oczywiście - rewelacja.

15 listopada 2013 , Komentarze (1)

13.30 - stek wołowy (150 g) z dwoma żółtkami na wierzchu, warzywa z patelni (mieszanka toskańska chyba) z serem gorgonzola (B)

17.00 - chleb otrębowy z pasztetem z dziką kaczką i kiełkami + reszta sałatki lombardzkiej (B)


Jako, że z grupą białkową gra wino i że mam parę rzeczy do uczczenia, wybrałam się na spacerek do Kauflanda, gdzie nabyłam butelkę czerwonego kalifornijskiego wina, grejpfruta  Sweety, wątróbki gęsie (po okazyjnej cenie) oraz figi, granata i owoc kaki. Notabene, jakoś tak się złożyło, że bywała czy nie bywała, ale jakoś nie miałam jeszcze okazji próbować ani granata ani kaki, więc ciekawa jestem... A, i mieszankę ziół do sałatek z... płatkami nagietka i lawendy. A co! Skoro tych sałatek tyle szamam, to niech będą ekstra!

Zostawię jednak młodego u babci. I po prostu odpocznę. I pójdę wcześniej spać chyba, bo jednak jakiś stres miałam z tym egzaminem - dopiero czuję, jaka jestem wypluta i zmęczona. Ale zadowolona. 

Chyba z pół godziny zastanawiałam się nad wyborem wina, lol. Bo tak naprawdę to nie za bardzo się na winie znam, a miałam ochotę na wino w kontekście smakowania i przyjemności, lol. Wybrałam wreszcie kalifornijskie, niekoniecznie z wysokiej półki, ale smakuje przyzwoicie. I ma piękny, rubinowy kolor. 
Ryzykuję? Owszem. Ale albo ja będę rządzić sytuacją, albo alkohol mną. Nie może być tak, że będę się bała sięgnąć po procenty, żeby nie wpaść w ciąg, bo to by zwyczajnie znaczyło, że jestem alkoholiczką. Alkohol jest dla ludzi i powinien być przyjemnym dodatkiem, powinien być smakowany - nie może być używką, bo to już dno. Może moje rozumowanie jest błędne, może sama sobie wymyślam usprawiedliwienie - to się okaże. Poza tym nie kupiłam tego wina, bo MUSZĘ się napić. Ok, nie jestem największym fanem czerwonego wina, ale czasami owszem, lubię. Zresztą dla mnie najważniejsze jest to, że odstawiłam piwo, bo to piwo było moim największym wrogiem. Piwo mogę pić w każdej ilości i nie umiem sobie wyznaczyć granicy. Ok, z tą granicą to w ogóle bywało różnie, dlatego muszę się tego nauczyć. Albo trzeba będzie powiedzieć sobie ostatecznie NIE dla wszelakich procentów. W zasadzie to chyba nawet nie byłoby mi specjalnie szkoda, ale jest jeden kłopot. Jak wytłumaczyć wszystkim, którzy mnie znają, że ja, nigdy od trunków nie stroniąca (ba, wbrew przeciwnie), nagle nie pijam w ogóle. Od razu zrodzą się spekulacje: o, czyżby miała problem? 
Może to wszystko nie ma większego sensu, ale trudno, jest jak jest. Wiem, jak mi dobrze bez nadmiaru alkoholu i tego się będę trzymać. 

P.S. Już wiem, jak kaki wygląda w środku i smakuje, lol, chociaż mojego jeszcze nie dotykałam. Odkąd jestem na rozdzielnej, z niezrozumiałych dla mnie do końca powodów, oglądam często kanał Kuchnia +. Właśnie był fajny program z wykorzystaniem kaki. A przy okazji zdobyłam ciekawy przepis na risotto z kaszy jęczmiennej. 

15 listopada 2013 , Komentarze (3)

No, to wewnętrzny mam za sobą. Teraz kolej na państwowy. 
Zdenerwowałam się jednak i opuściłam w konsekwencji jedno pytanie, a w jednym odpowiedziałam źle, bo nie obejrzałam filmiku do końca (a powtarzałam sobie, żeby oglądać do końca!!!!), ale udało się. 
Czyli nie jestem taka całkiem beznadziejna, może i reszta jakoś pójdzie.


Jeszcze nie, ale może jednak się uda. Gorsze jołopy niż ja mają prawka, więc nie tracę nadziei (chociaż do niedawna myślałam, że brak szans, hehe).

W związku z powyższym oraz ze spadkiem 2 kilo wagi oraz pozbyciem się dziecka z domu (babcia się zobowiązała zaopiekować, lol), chociaż to ostatnie jeszcze stuprocentowo pewne nie jest... W każdym razie zamierzam zakupić sobie jakieś dobre wino (może być nawet z górnej półki, bo nie o ilość tym razem idzie, ale o jakość) i sprawić sobie wieczór relaksu. Ale nie jest jeszcze powiedziane, że się nie rozmyślę, hehe.

To będzie trochę taki test dla mnie. Ryzykowny, ale muszę wiedzieć, czy potrafię być rozsądna i zapanować nad sobą. Czy jestem gotowa do nowego, zdrowego podejścia do alkoholu czy rzeczywiście mam problem. Jeśli to drugie, to będzie trzeba chyba inaczej temat potraktować. Więc...

A jeszcze z innej beczki, moja mama od kilku dni wprowadza dietę rozdzielną (może nie w stu procentach, ale) i stwierdziła, że nagle skończyły jej się wzdęcia. Ano, nie dziwota!

15 listopada 2013 , Komentarze (3)

8.30 - mleko melonowe z pomarańczą (B) 
pyszne i sycące

Na wadze piękna informacja: 92,3 kg. Jestem happy, bo już się obawiałam, że stanęło i będzie stało w miejscu w nieskończoność. Nie żebym zamierzałam zrezygnować z obecnego sposobu żywienia się, bo zwyczajnie za bardzo mi się podoba:))) Ale lepiej, jak waga przy okazji spada. 
Od mojego powrotu na "drogę ku lepszej mnie" (czyli od 6 listopada) rezultat następujący:
94,5 - 92,3  = 2,2 kg

Oficjalna wieść:

9 DNI - 2,2 KG

Pięknie jest. Reszta też będzie dobrze, chociaż łatwo nie jest. Ale postanowiłam pokonywać trudności i zadania po kolei, małymi kroczkami, dotyczy to także innych sfer mojej rzeczywistości. Następny kroczek to dzisiejszy egzamin wewnętrzny. Zaraz siadam do testów, żeby mieć na bieżąco powtórzone. Notabene jestem chyba rekordzistką. Kurs zaczęłam w połowie maja, ostatnią jazdę odbyłam w ubiegłym tygodniu (regulaminowe 30 godzin!) - po prostu rekord absolutny. I częściowo odpowiedzialny jest za to mój "nieodpowiedzialny tryb życia", bo nie raz odwołałam jazdę z powodu samopoczucia lub zwyczajnego lenia. Ale jestem już na prostej i tu właśnie zamierzam zostać. Trzymajcie kciuki!!!!

10.30 - flądra z ananasem (pozostałość z wczorajszej kolacji:)))
Raz kozie śmierć. Idę na ten egzamin. Pójdę sobie pieszo, to się dotlenię i może trochę kalorii spalę. Narka!

14 listopada 2013 , Komentarze (1)

Jak powiedziałam tak zrobiłam - pogrzebałam w sieci za przepisami i znalazłam fajną stronkę z tonami rewelacyjnych przepisów na sałatki:


Inne przepisy też są, ale na razie przeglądałam tylko sałatki, a jest tego mnóstwo. Sporo sobie skopiowałam, bo idealnie się nadają do mojej diety (niektóre z drobnymi modyfikacjami). Normalnie aż już mi ślinka cieknie, żeby je wszystkie wypróbować!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.