Jeśli chodzi o wino, to owszem, wypiłam je z przyjemnością, aczkolwiek nawet mi w głowie nie zaszumiało, bo konsekwentnie mieszałam 1:1 z wodą (na modłę starożytnych), co prawda osłabia to smak, ale pozbawia wino wytrawne typowej dla niego goryczki. W każdym razie smakowałam je sobie powolutku i z przyjemnością. I nawet mi nie mignęła myśl, że może chciałabym jeszcze (żadnych telefonów i zamawiania taksówek czy dowozów, a wierzcie, zdarzało się w przeszłości - a już mega było zamawianie młodemu pizzy z Killera po to tylko, żeby przy okazji zamówić piwo: 4 duże Heńki zawsze leciały, a on na pizzę zawsze chętny, lol, lun na naleśnika, też stamtąd). Po prostu nawet się nad tym nie zastanawiałam. Nie musiałam ze sobą walczyć, tłumaczyć sobie, przekonywać się. Nie wiem tylko, czy to dobrze, czy wprost przeciwnie:))))
Ale chyba problem jakby zmalał nieco, hydra schowała głowę. A dzisiaj już wracam na drogę uczciwości, lol, tym bardziej, że waga nadal dla mnie bardzo przychylna i kolejny, malutki spadek jest, co łącznie daje już 2,5 kg. Więc pięknie jest. No i miałam rację, że jednak białka muszę mieć w diecie więcej, bo błonnik spoko, jelita czyści, ale warzywa jednak zatrzymują wodę, a przy białku spadek jest zauważalny. Więc będę bardziej żonglować proporcjami.
EDIT: na śniadanko sałatka z awokado z tuńczykiem, jajkiem i cebulką, udekorowana ziołami i szczypiorkiem (B)
AMORKA.dorota
16 listopada 2013, 14:28niecierpie czerwonego,b jest dla mnie bardzo ciężkie na zołądek,dlatego pijam białe,a ostatnie różowe wytrawne z Lidlla.Polecam, wtedy nie trzeba dodawać wody i czuć smak wina.Pozdrawiam i życzę wytrwania w postanowieniach.