Jest MOC;)
Siemano;)
Na siłowni byłam i było MEEEGGGAAA;) tym samym dziękuje XXXchocolateXXX za mobilizację;D ćwiczyłam intensywnie przez godzinkę, bieżnia, steper, na zakończenie rowerek, spaliłam 400kcal i zdałam sobie sprawę jaką mam słabą kondycję...no coż popracujemy nad tym;) tym samym proces utraty wagi uważam za rozpoczęty, za 10 dni urlop, mam nadzieję, że nie zaprzepaszczę wszystkiego;) w czwartek idę wykupić sobie karnet, bo endorfinki konkretnie uderzyły mi do główki;)) w ogóle siłownia jako miejsce bardzo mi się podobała, wykupując karnet mam też wstep na rózne fitnesy i strechingi (może i do tego kiedyś dojrzeję;). Strój z H&M spisał się doskonale, nad butami muszę jeszcze pomyśleć, ale to już po urlopie;) Zobaczymy co jutro pokaże cFaniara waga;) oby tylko mega zakwasów nie było, bo jutro w pracy 12h;) Wczoraj z facetem byliśmy w ARturówku na spacerku, a potem w Manufakturze, naprawdę cudowny dzień i wreszcie zaczyna nam sie układać tak jak powinno;D Zajebioza;D
Jutro wielki dzień...
gdyż o to po raz pierwszy w życiu swym wybieram się na siłownie;)mam stresiora, bo ja wstydzioch jestem, ale mam nadzieję, że jak zacznę to już nie przestane;) na wagę wpadnę w czwartek i zaktualizuję pasek, znowu mam zachciany a to niezbyt dobrze, no wiecie chodzą mi po głowie fryty, pizza i lody najlepiej waniliowe...może na bieżni mi z głowy wylecą, do urlopu dni 11 mogłabym jakieś 2kg zgubić byłoby naprawdę super, ale to koniecznie muszę się postarać kilka razy bardziej...;)
wracam i pomarudzę nieco...
...Niby wszystko gra, a tak naprawde nie gra nic, jeden wielki bałagan się stworzył, a raczej stworzyłam go ja i mogę się poszczycić całkowitym brakiem kontroli niemal nad wszystkim...
Z dietą wychodzi mi przez tydzień, potem zaczynają sie zachcianki, moje głupie tłumaczenia w stylu"a dlaczego wciąż muszę sobie odmawiać" itp itd, od ćwiczeń tez się wymiguje jak tylko mogę i jest jedna wielka dupa, bo na wadze wspaniałe 69KG...no comment
W pracy też przestaję ogarniać, moje wyniki spadły, ciągle mam ze wszystkim tyły, nie mogę się wyrobić, przez co gasnie cały mój entuzjazm i chęć, przestaję się uczyć i znów jedna wielka pani na literke d...jakby ktos nie wiedział...
Z facetem raz lepiej raz gorzej, sama nie wiem co czuję raz go kocham, po czym się zastanawiam czy na pewno, potem znowu mam wątpliwości i juz sama nie wiem co się ze mna dzieje...za 2,5 tygodnia chcę go zabrac na imieniny dziadka i przedstawić rodzinie, już mu to zresztą zapowiedziałam, z czego on się nawet ucieszył, bo to kolejny krok w naszym związku...
Ma ktoś na mnie jakiś pomysł może, od czego zacząć to jedno wielkie układanie w moim zyciu, kiedy wreszcie sie ogarnę, wydorośleje i zacznę gonic marzenia robiąc postępy??????
aha złozyłam też papiery o rozpoczęcie specjalizacji na uczelni, możecie trzymać kciuki, żeby mnie przyjęli;)
Rozmazgajony wpis, ale musiałam to wreszcie z siebie wywalić...
Z pozdrowieniami dla tych, którzy jeszcze choć trochę mnie pamiętają;)
jestem i działam;)
to lecim z wydarzeniami z tygodnia;
najbardziej przełomowym wydarzeniem było zerwanie z chłopakiem, z którym spotykałam się około 8miesięcy. Był naprawde dobry, najlepszy z wszystkich jakich mialam do tej pory, kurcze tylko brakowało jednego...nie potrafiłam do końca go pokochać. Na poczatku naszego związku postanowilam dać sobie czas, pomyślałam, że trochę z nim pobędę to może się wszystko wyklaruje, ale tej "chemii"jak nie bylo tak nie ma;((
Było mi bardzo przykro i żal(wyłam jak bobr), bo wiem, ze on mnie bardzo kochał i bardzo chciał ze mną być...teraz mam taki remix uczuciowy, ale wydaje mi się, że postąpilam słusznie...
Oprócz tego w środę też oglądalam zdjecia z USG dzidziuni mojej przyjaciółki, ponoć na 80% to bedzie dziewczynka, ma już 6cm;) już jestem przedumną ciocią;)
Akcja trzecia próbuję rozgryźć tego mojego kolegę z pracy, z którym idę na wesele...czasami wydaje mi się, że chodzi mu o coś więcej niż tylko o to wesele albo tylko ja sobie tak wmawiam...chciałabym zachować dystans i zobaczyć co to bedzie, ale to nie jest łatwe... dziwnie się z tym wszystkim czuję...
w pracy tez mogłoby być lepiej, bo ostatnio trochę nawalam i mam o to do siebie żal, bo nie wszystko idzie po mojej mysli, a było juz całkiem dobrze, zaczynałam czuć się w miare pewnie a tu znowu ZONK i upadek...
Natomiast dietowo całkiem ok, najtrudniej jest wieczorami kiedy jestem naprawde głodna, waga paskowa mniej więcej, bo raz pokazuje się 67,2 a raz 67,4kg tak czy tak jest to dośc niezły wynik;)byłoby super gdybym do tego całego wesela jeszcze 1kg zgubiła;)kurcze ciągle za mało ćwiczę i chciałabym się w tym poprawić...;)
Przede mną maraton nocnych dyżurów, więc kolejny wiarygodny pomiar, będzie we wtorek w moje urodziny;) mogłabym sobie zrobić dobry prezent;)
Trzymajcie za mnie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze i sprawy się poprostowały;)
Pozdrowionka;)
wpis poczyniłam;)
otóż właśnie wróciłam z nocki i nie ukrywam, że ten tydzień będzie hardcorowy tylko po to, żebym mogła pójsć na wesele z kolegą z pracy...ciężko mi określić jego intencje i uczucia co do mojej osoby, więc wywalam na luz...koniec z smsami i takimi tam, jak bedzie chciał to sam się odezwie, a jak nie to też przezyje;-)
to wesele myślę, że będzie świetną motywacją, wiec od dziś liczy się kazda zjedzona i spalona kaloria;)
powracam do mojego kochanego steperka i mogłabym też nie wcinać po 18ej;) no dobra 19ej;) zważe się jutro rano i uaktualnie mój pasek wagi.
w tygodniu czeka mnie jeszcze trudna rozmowa z dobrym człowieczkiem i szczerze powiem, że się jej boję;(
w ogóle jakoś mam tyły we wszystkim ostatnio, nawet postanowień noworocznych nie wypisałam, ale postaram się zrobić to dzisiaj;)
Pozdrawiam;)
MIKOŁAJKOWO...
chyba jednak wezmę się za pisanie i kontynuację tego mojego zaniedbanego powaznie pamiętnika. Otóż od poniedzialku wzięlam się za siebie i pierwsze wyniki już są. Na tą chwilę waże 68,9kg czyli prawie 4 kg za duzo i trza to zgubić jakoś. Pod pojęciem "jakoś" rozumiem przede wszystkim aktywność fizyczną co najmniej 4 razy w tygodniu po 30 minut (od dwóch dni uskuteczniam to w formacie 40 minut), słodkości ograniczone do minimum, dzienne spozycie kalorii też ograniczone do 25punktów (wg WW) i nie wcinanie po 20ej.Jak narazie idzie mi sprawnie chociaż ślinotoki późnymi wieczorami miewam i tego nie ukrywam :-p
Z racji, że dziś mikołajki to zyczę wszystkim wspaniałych prezenciaków, co będą mordki mega cieszyć;)
Ja dziś na 16sta zasuwam do pracy, ale przed tym muszę mojemu dream team'owi jakieś małe CONIECO strzelić, sama jeszcze nie wiem co to bedzie, ale zobaczymy;)
Jutro ja sobie zrobię prezenciak w postaci dnia dla siebie o taaaak;)zreszta napiszę Wam o tym na pewno;)
Pozdrawiam MIkołajkowo;)
akcja reaktywacja ...
...się szykuje, bo mnie wszystko denerwuje;p nawet rym jest, tyle, że denerwuje to jest lekko powiedziane, bo szczerze to mnie wszystko wku**ia. Nie mogę jakoś nad tym wszystkim zapanować, organizacji zero i jest dno totalne.
Moja waga aktualnie wynosi 67,4kg, nie wiem jak dogonię to 65kg,ani nie chce przestać jeśc ani zacząć ćwiczyć, bo zrobiłam się takim leniwcem, że szkoda gadać...
i jak widać źle mi z tym...
moje kochane dziewczyny z grupy
wczorajsze spotkanie z dziewczynami dało mi chęć do życia i energię, ba a nawet duuuużo energi mam nadzieję, że starczy na długo;) umówilyśmy się na pietrynie, pogoda piękna, cieplutko, ludzi oczywiście full, ale to jest klimat tej ulicy;)obmyśliłyśmy szczegóły wieczoru panieńskiego, a więc konkursy, przebrania itp.już się nie mogę doczekać przyszłej soboty;)) oczywiście piwko z sokiem malinowym musiało być;)
pierwsza część mojego planu odchudzeniowego wykonana, do jutra mam czas,żeby zgubić 400g, liczę na to, że się jednak uda;)
kasa na konto wpłynęła jeszcze tylko te kilogramy;p
pozdrówki;)
ech...
mam ochotę znowu pomarudzić, bo jest mi ciężko z tym wszystkim i jestem już na skraju wyczerpania psychicznego przede wszystkim co niestety przekłada się też na fizyczny brak sil no ale...może ta moja psychika się wreszcie wzmocni, bo wszystko w życiu jest ponoć "PO COŚ"...
miłość a szczególnie wzajemna to dla mnie produkt niedostępny od jakiegoś czasu i nie wiem jak można to zmienić, zaczynam wątpić czy w ogóle można...
Z dietą tak średnio, ważę ok 66,5kg bo ta moja waga w cały świat pokazuje te wyniki, dzisiaj ugotowalam sobie zupę kapuścianą i przez dwa dni będę ją wcinać, chociaż nie tylko ją, no ale...
dzisiaj mam spotkanie z dziewczynami w spr. wieczoru panieńskiego mojej cudnej koleżanki, wiecie sprawy organizacyjne i takie tam, więc pewnie jakieś piwko będzie...kurcze jeszcze nawet nie wiem z kim pójdę na to wesele, a tu już nie cały miesiąc został...
w sobotę też mam spotkanie, ale nic nie mówię, żeby nie zapeszać...
w poniedziałek spotkanie z moją kochaną Oleńką, w piątek rozdanie dyplomów na uczelni, potem impreza, a w sobotę panieński. Chciałabym na tą okoliczność sprawić sobie jakąs fajną kieckę i butki, ale to pod warunkiem, że wypłata wpłynie mi wreszcie na konto i będę ważyć 65kg;)spełnienie tych dwóch warunków jednocześnie wcale nie jest łatwą sprawą;)
Pozdrawiam wszystkich;)
nastrój w dól
zaczynam łapać jakiegoś doła, nie mogę się ogarnąć z tą nową pracą i nowymi ludźmi, coraz bardziej się denerwuje i przejmuje, miało być coraz lepiej, a tu szału nie ma...
zadań przede mną stawiają sporo, a ja nie z kazdym potrafię sobie poradzić...powinnam posłuchac mojego kumpla, który mówi,że powinnam mieć na to wszystko cytuję "wy...bane" i uszy do gory...
jutro będzie aktualizacja paska, zobaczymy co i jak, na dziś jeszcze planuję trochę steper pomęczyć...
Trzymta kciuki, żebym dała radę i jednak OCIEKAŁA TĄ ZAJEBISTOŚCIĄ;p
pozdrowionka;)