Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wracam i pomarudzę nieco...


...Niby wszystko gra, a tak naprawde nie gra nic, jeden wielki bałagan się stworzył, a raczej stworzyłam go ja i mogę się poszczycić całkowitym brakiem kontroli niemal nad wszystkim...
   Z dietą wychodzi mi przez tydzień, potem zaczynają sie zachcianki, moje głupie tłumaczenia w stylu"a dlaczego wciąż muszę sobie odmawiać" itp itd, od ćwiczeń tez się wymiguje jak tylko mogę i jest jedna wielka dupa, bo na wadze wspaniałe 69KG...no comment
   W pracy też przestaję ogarniać, moje wyniki spadły, ciągle mam ze wszystkim tyły, nie mogę się wyrobić, przez co gasnie cały mój entuzjazm i chęć, przestaję się uczyć i znów jedna wielka pani na literke d...jakby ktos nie wiedział...
    Z facetem raz lepiej raz gorzej, sama nie wiem co czuję raz go kocham, po czym się zastanawiam czy na pewno, potem znowu mam wątpliwości i juz sama nie wiem co się ze mna dzieje...za 2,5 tygodnia chcę go zabrac na imieniny dziadka i przedstawić rodzinie, już mu to zresztą zapowiedziałam, z czego on się nawet ucieszył, bo to kolejny krok w naszym związku...
    Ma ktoś na mnie jakiś pomysł może, od czego zacząć to jedno wielkie układanie w moim zyciu, kiedy wreszcie sie ogarnę, wydorośleje i zacznę gonic marzenia robiąc postępy??????
aha złozyłam też papiery o rozpoczęcie specjalizacji na uczelni, możecie trzymać kciuki, żeby mnie przyjęli;)
Rozmazgajony wpis, ale musiałam to wreszcie z siebie wywalić...
Z pozdrowieniami dla tych, którzy jeszcze choć trochę mnie pamiętają;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.