Sukienka
Po raz pierwszy chyba od pół roku (dokładnie to chyba od 2 kwietnia), ubrałam się dziś do pracy w sukienkę. Oczywiście body wyszczuplające pod spodem mam, a jakże. Jednak od roku nie wyglądałam w sukience tak dobrze. Wały jagiellońskie wyraźnie się zmniejszyły.
Nawet mój synek powiedział, że ładnie wyglądam.
Szklana małpa mnie nie lubi, bo nie pokazuje mniej wagi (może ja baterie powinnam wymienić?? Taaa jasne hihi). Ale za to coraz bardziej lubi mnie lustro. I ja siebie bardziej lubię. znów powoli mogę na siebie patrzeć.
Jestem z siebie zadowolona, choć to dopiero początek.
A szklana małpa w końcu będzie musiała pokazać mniej. Zmuszę ją do tego
Coś dziwnego
Coś dziwnego się ze mną dzieje. Systematycznie od dwóch tygodni wstaję o 5:30, żeby pobiegać. Teraz właściwie nie biegam, bo ten sposób ruchu mi nie bardzo odpowiada, tylko chodzę na kije. (ale chodzę szybko, nie tak spacerowo). Dzisiaj zauważyłam u siebie dziwną oznakę. Wstałam i poszłam sama. Bez siostry, bez koleżanki. Po prostu poszłam, bo czułam że muszę pójść i .... CHCIAŁAM pójść. Jestem z siebie dumna.
Poza tym, oprócz porannego ruchu, wdrażam jeszcze ruch wieczorny. Wczoraj tak dałam czadu, że trasę którą z koleżanką przechodzimy w 40 minut przeszłam w 30.
Szklana małpa mnie nie lubi, bo nie pokazuje spadku wagi (jakiś minimalny), ale po ciuchach widzę, że jest lepiej i nie mam takiego wała jagiellońskiego na brzuchu. Staram się i mam motywację. Jest ona bardzo przyziemna, po prostu chcę się znów podobać facetom. Nie szukam żadnych przygód, ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że kiedy 3 lata temu ważyłam 15 kilo mniej, to moi koledzy jakoś inaczej na mnie patrzyli niż teraz. Nie chcę być grubym baleronem, którym się stałam.
Wiem, że nie będzie ani łatwo, ani prosto. Ale teraz mam to co najważniejsze. POTRZEBĘ RUSZANIA SIĘ.
to straszne
Nie mam pojęcia jak to się dzieje. przedwczoraj się ważyłam i było 95,6. byłam pewna, ze dziś a najpóźniej jutro będzie około 94 kg. Wczoraj się nie ważyłam. Dziś wlazłam na wagę i co??? No i 96,5 kg. Przecież to się załamać można. Jak tu wykrzesać z siebie motywację, do odchudzania, kiedy zamiast mniej jest więcej.
Ale zwlokłam się mimo wszystko o 5:30 i poszłam pobiegać. Poszło mi trochę lepiej niż w poniedziałek (wczoraj nie biegałam), nawet mniej się zmęczyłam, ale i tak mi przed siostrą wstyd, bo ona ma lepsza kondycję. Tylko że waży 40 kilo mniej niż ja.
5:30
W tytule to nie jest oznaczenie żadnej nowej diety, tylko godzina o której dziś wstałam. Ubrałam się i ..... poszłam pobiegać. Biegałyśmy razem z siostrą. I tak właściwie rzecz biorąc to nie było takie całkowite bieganie, bo trochę biegłyśmy, a trochę maszerowałyśmy. Zatem ściśle rzecz ujmując były to marszobiegi. Ale uczciwie przez pół godziny się ruszałam. Jutro siostry nie będzie, bo jedzie do pracy, ale może uda mi się zmobilizować samej. Do tego wieczorem idę na kije, bo z sąsiadką chodzimy regularnie. Waga około 95 kg. ale mam nadzieję, że motyle będzie się przesuwał już tylko w dół, bo znów go nie widać.
Widzę motylka, hurrra
W końcu, moja waga doszła do takiej, która była pierwotnie na pasku i pojawił mi się motylek (znaczy suwaczek na tym pasku), jestem taka szczęśliwa. Do tego stopnia, że poszłam rano do mojej wiejskiej szwalni i kupiłam turkusową bluzeczkę i jasne spodenki do kompletu. We środę jadę na wyjazdowe spotkanie i muszę jakoś wyglądać.
Cieszę się, jakbym schudła co najmniej 20 kilo a nie tylko 2,4. Ale dzięki temu odzyskałam wiarę, w to, że w ogóle mogę schudnąć. Wczoraj nie wytrzymałam i weszłam na wagę. Szklana małpa pokazała 95,1. Miałam nadzieję, że dziś pokaże się 94 na początku, ale nie śmiałam przypuszczać, że to będzie tyle poniżej 95.
Pewnie chciałybyście przeczytać, jaka jest moja dieta. No cóż wymogła ją ostatnia wizyta u Pani Doktor. Po prostu przestałam żreć mięso. Jem teraz sporadycznie tylko pierś z kurczaka, lub plasterek wędliny drobiowej do chleba. I mimo, że jem chleb to chudnę. Choć oczywiście nie jem tego chleba nie wiadomo ile.
Jestem szczęśliwa, mimo tego że wczoraj zatarłam zderzak od mojego samochodu - PORZĄDNIE- no cóż trzeba będzie mojego ubezpieczyciela pofatygować, żeby mi w końcu tę składkę AC, którą ode mnie zdziera, w części zwrócił.
Trzymajmy się chudo i ZDROWO.
I jeszcze podskoczek
Trochę schudłam
Po sobotnim ważeniu troszkęprzesunęłam pasek. Jak tak dalej pójdzie, to w końcu mó suwak znów pojawi się na pasku, bo na razie ważę tyle, że wychodzi poza pasek. Nie wiem dlaczego, ale pasek pokazuje tylko wagę startową z Vitalii i ja przytyjesz to już tego nie ma. Może dlatego żeby motywacja była lepsza. Nie mam pojęcia.
Po badaniach u lekarza okazało się, że wprawdzie moja tarczyca ledwo zipie, ale na razie jeszcze nie ma konieczności interwencji farmakologicznej. Niestety za to poziom cholesterolu, a ściślej trójglicerydów mam prawie dwukrotnie wyższy niż powinna. Czyli okazało się, że to co lubię najbardziej - czyli mięsko - jest do odstawki. Odstawiłam i wtedy okazało się, że zaczynam chudnąć. Zupki nie gotuję już na gnatach, tylko na wodzie i niczym nie zabielam. Może być. Jem serki i twarożki i jogurty i warzywa i owoce a mięcho sporadycznie. Może to pozwoli mi schudnąć. Na razie chudnę choć powoli. Moja pani doktor powiedziała mi, że trzeba sobie ustalić taką dietę, której jest się w stanie dotrzymać i tego się będę trzymać
Trzymajmy się chudo i zdrowo.
Lekarz
Dziś idę do lekarza. Wczoraj moja Pani doktor miała dzień wizyt domowych, więc mogę iść dopiero dzisiaj. Wyniki moich badań przeanalizowałam z pomocą doktora google (hihi) i chyba moje obawy co do zdrowia a właściwie niezdrowia mojej tarczycy, się potwierdzają. zobaczę co powie Pani doktor. ale gadałam z koleżanką i na szelki wypadek zaniosę te wyniki do endokrynologa, żeby je zobaczył nawet jak nie dostanę skierowania.
Waga 96,1
Wczoraj moja szklana małpa pokazała 96,1 kg. Ogromnie dużo, ale jeśli powiedzieć, że zaczynałam od 97,7 to jest postęp. Jestem zdołowana. Jestem nic nie wartym tłustym babskiem, które ciągle żre i zajada swoje kłopoty. Do dupy to wszystko.
POwoli
Dziś jest powolny dzień. W pracy nie ma ciśnienia po wczoraj wypadły wszystkie terminy, więc musiałam trochę pocisnąć. Ale za to dzić raczej relaks niż nawał pracy. Pierwszy klient umówiony dopiero na 14. Rano wpadłam niespodziewanie dla siebie na moją panią fryzjerkę i ufarbowałam sobie włosy na buraczkowo czerwony kolor. Uwielbiam ten kolor.
Waga na razie niewiadoma, bo będę się ważyć dopiero w sobotę rano. Ale staram się i walczę. Dziś zrobiłam badania. wyniki będą w piątek,a w poniedziałek idę do mojej pani doktor.
Trzymam się chudo i oby zdrowo.
Czuję głód
Wczoraj się nie złamałam. Wieczorem znów mnie naszedł kolejny kompulsik, żeby sobie tak zrobić bułę z kiełbachą i majonezem. Ale w tym samym czasie w telewizji leciał film o chłopaku, który ważył prawie 500 kilo. Poskutkowało. Od razu odechciało mi się jeść.
Teraz staram się przyzwyczaić, do mniejszych porcji jedzenia. Dlatego lekko czuję głód. Ale głód jest dobry, bo to oznacza, że mój organizm zżera sadło. Oczywiście wilczy głód dobry nie jest, ale uczucie lekkiego niedosytu tak.
Dziękuję kochane, za wpisy podnoszące na duchu. Tym razem się nie dam. A na badnia idę jutro.