Dawno tu nie zaglądałam. A szkoda, bo może dzisiaj byłoby na wadze mniej. Im częściej tu zaglądam, tym moja motywacja jest większa.
Po wyjeździe w górach było super. Tydzień intensywnego chodzenia. Drugiego dnia czułam każdy mięsień i miałam ochotę leżeć w łóżku, ale nie było litości- Morskie Oko. 22 km, z drogą na parking. Dałam radę bez zadyszki, chociaż dzieciaki przegoniły mnie po skrótach, czyli skakanie po kamieniach. Ledwo za nimi nadążałam :)
I popełniłam jeden poważny błąd po tym wyjeździe- nie zważyłam się i nie zmierzyłam. A pewnie było mniej i tu i tu. To by mi dało powera. Zamiast tego rozsiadłam się przed kompem i pracowałam na zdjęciami z wyjazdu, nadrabiałam zaległości. Eh, trudno.
Dzisiaj waga pokazała mnie niż wczoraj i przedwczoraj. Wczoraj wieczorem ćwiczyłam i dzisiaj też mam taki plan. Staram się codziennie gdzieś przejść pieszo. Kiedy mogę, zostawiam samochód po domem. Oby coś z tego wyszło.
Za półtora miesiąca wyjazd nad morze i marzyłam, żeby nie wstydzić się na plaży. To już raczej nierealne. Ale jeszcze może być przecież trochę lepiej niż jest. Nie poddam się. Jeszcze nie jest za późno, żeby cokolwiek zmienić. Chociaż 6 z przodu. A wiem, że stać mnie na więcej. Gdybym się tylko porządnie za to wzięła.....