ale się nie poddaję. Od ostatniego wpisu było kilka grzeszków: pączki w tłusty czwartek, pączek w dzień kobiet, tort urodzinowy, placek, snickers schowany w szafce, ciasteczka. To nawet więcej niż kilka. Byłam źle przygotowana na chwile napadu ochoty na coś. Zaraz idę do sklepu kupić paczuszkę orzeszków, owoce i jogurty naturalne.
Nastroju nie poprawiały mi choróbska panujące w domu. Trudno, trzeba się otrzepać i iść dalej.
Planowałam zjechać do 72 kg do końca lutego. To było w moim zasięgu, ale sobie pofolgowałam. Dzisiaj waga pokazała 73,3, więc jest nadzieja na 72 kg za tydzień. To mój kolejny cel. Już sobie nie wyznaczam dużych. Wolę iść małymi kroczkami. na pewno do końca marca chcę zobaczyć 6 z przodu i ją utrzymać. Do wakacji marzy mi się z przodu 5, ale zobaczymy, co mi się uda. Grunt, że motywacja cały czas nie spada. Mam lepsze i gorsze dni, ale cały czas prę do przodu.
NowaJaPoPorodzie25
11 marca 2017, 12:013.3 kg do końca miesiąca to bardzo realny cel :-) Jest w Twoim zasięgu! ! Działaj Kochana! !!
Pulherina
18 marca 2017, 10:02Dzięki. Nie poddam się tak łatwo :)
Katienka92
11 marca 2017, 11:34Każdy ma lepsze i gorsze dni, trzeba je przeboleć i tyle :) Ja zazwyczaj takie momenty przesypiam albo zaczynam ćwiczyć :) Po tym zawsze mordka się uśmiecha. Jak nie będziesz się obijać napewno w kwietniu zobaczysz 6 z przodu, powodzenia :)
Pulherina
18 marca 2017, 10:00Dzięki :)