Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem nauczycielką, mamą trójki maluchów. Od kilku lat bezskutecznie walczę z nadwagą. Od 2 lat leczę niedoczynność tarczycy. Może tym razem się wreszcie uda?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 35235
Komentarzy: 320
Założony: 16 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 19 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pulherina

kobieta, 42 lat, Poznań

158 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60 kg do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lutego 2017 , Komentarze (3)

Dokładnie jak w tytule- jest masakra. Taka gruba jak teraz, jeszcze nigdy  nie byłam. Wagę mam wyższą niż przed pierwszym porodem! Nie mogę na siebie patrzeć. W czerwcu postanowiłam wziąć się za siebie bardziej i odstawiłam cukier. To była dla mnie prawdziwa męczarnia, bo od zawsze słodziłam 2 łyżeczki do herbaty i 3 do kawy. 3.czerwca po prostu z dnia na dzień odstawiłam słodzenie zupełnie. Przy okazji przestałam też jeść większość słodyczy, bo nagle zrobiły się dla mnie zbyt słodkie. W komplecie poszło ograniczenie soli. Zaczęłam znowu ćwiczyć. Początek był dobry, ale potem szło coraz gorzej, bo waga wcale nie spadała. Wręcz przeciwnie. Samą wagę by jeszcze olała, ale centymetrów też mi przybywało. Byłam ciągle senna i nie miałam na nic siły. 

Zaczynałam tę dietę w czerwcu z wagą 68. Dzisiaj mam 75,5 kg. I żeby nie było- do cukru nie wróciłam. Niestety, ćwiczenia przestałam robić ze 2 miesiące temu (brak postępów mnie dobił). Jestem totalnie załamana. Nie cierpię samej siebie. I pewnie trwałabym w tej auto-nienawiści dłużej, ale rozwalił mnie wpis w mediach społecznościowych jakiejś rosyjskiej celebrytki, która napisała, że gardzi grubymi ludźmi. Że przecież mogą przestać jeść. I to mnie najpierw bardzo dotknęło. A potem przyznałam jej rację. To przecież zależy tylko ode mnie. Bez względu na choroby, mogę jeść mniej. 

Moja tarczyca ostatnio szaleje i to na spowodowała spadek energii i senność (tak złych wyników tsh i atpo jeszcze nie miałam). Ale czy w Oświęcimiu były osoby grube przez choroby? Przykład okropny, wiem, ale ktoś z moich znajomych go kiedyś przytoczył (w czasach, kiedy mnie to jeszcze nie dotyczyło) i bardzo mi utkwił w pamięci. Gdybym jadła mniej, nie byłabym gruba.

Moja tarczyca jest na razie w miarę unormowana. Kolejne badania dopiero w czerwcu. Na tej linii na razie nic więcej nie mogę zrobić. Za to skorzystałam wczoraj z porady dietetyczki. Zupełnie przypadkiem, bo były darmowe konsultacje w galerii handlowej. Miałam dziwne szczęście, bo odwiedzam tę galerię ze 2 razy w roku :) Z porady skorzystałam i zdecydowałam się wykupić dietę na tydzień. 130 zł razem z suplementami. Kolejna wizyta za tydzień i znowu 130 zł. Nie wiem, czy pójdę, bo te koszty mnie przerażają. Bez suplementów można się przecież obejść, a rozpiskę dozwolonych i zakazanych produktów dostałam na pierwszej wizycie. Najwyżej będę się trzymać tej samej rozpiski cały czas. Zobaczymy. 

Wśród zaleceń kluczowe jest 5 posiłków o stałych godzinach (to robiłam przez jakiś czas i efekty były) plus ta rozpiska nakazów i zakazów.  Do przeżycia. Dzisiaj zaczęłam i na razie czuję się pełna. Kolejny posiłek za 1,5 godziny.

Dodatkowo, jutro idę do psychologa. Temat tycia też poruszę i poproszę o pomoc. Działanie na kilku frontach na pewno nie zaszkodzi. A podjadanie siedzi głównie w mojej głowie. To moje trzecie w życiu podejście do psychologa, więc trzymajcie kciuki, żeby ta pani okazała się wreszcie strzałem w dziesiątkę. Nie mam siły szukać dalej. Poprzednia skwitowała złośliwym uśmieszkiem moje problemy (które ktoś inny "zdiagnozował" jako nerwicę). 

Rozpisałam się dzisiaj. Ale jestem załamana i musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Nie chcę dłużej wyglądać jak spasiona świnia. Wszędzie mi się wylewa tłuszcz. Mam potrójne cycki. Nie mogę nosić ładnych ubrań, wstyd mi iść z dziećmi na basen. Boję się lata..... Na szczęście, jeszcze jest trochę czasu, żeby te wakacje były mniej krępujące niż te poprzednie. Muszę coś zmienić.

30 października 2016 , Komentarze (1)

Bałam się, że będzie to raczej kroczycho do tyłu, bo od miesiąca nie miałam ani za dużo czasu dla siebie, ale szczególnej motywacji. Nie ćwiczyłam ani razu od miesiąca. W między czasie zaliczyłam paskudne zatrucie pokarmowe, przeziębienie dzieciaków i dołek psychiczny. Na szczęście wychodzę na prostą. Znowu...

Waga niestety skoczyła do 71, za to wymiary te same co miesiąc temu. Uffff. Tylko czuję, że się bardziej rozlazła zrobiłam. Trudno.

Dzisiaj już poćwiczone. Walczę dalej!

1 października 2016 , Komentarze (2)

Jest lepiej. Nawet waga tym razem drgnęła i pokazała upragnioną 6 z przodu. Nigdy nie sądziłam, że ta 6 może być upragniona.... Teraz będę walczyć do 5.

Centymetrów nie ubyło mi tak dużo jak przy poprzednich pomiarach, ale też tydzień był zdecydowanie mniej idealny. Mimo to, cieszę się, że udało mi się znowu zrzucić kilka centymetrów- 1 w talii, 2 w biodrach, 0,5 w łydce. W pozostałych miejscach tym razem stoję. To nic, motywacja na razie jest dobra i jestem zdecydowana walczyć do skutku. 

Pofolgowałam sobie w tym tygodniu z pieczywem i to był błąd. Wcześniej jadłam głónie razowe, a raz w tygodniu zwykłe, żeby się potem na nie nie rzucić. W tym tygodniu zapomniałam kupić razowe i jadłam to, co było dostępne w domu. Głupia ja! Dzisiaj dzień totalnie bez pieczywa. Zaraz idę gotować jajka na śniadanie. Podobno jedzenie 3 jajek dziennie wspomaga odchudzanie. Jem dwa, bo trzy to mi za dużo. Do tego pomidorek, ogórek albo papryka. I z tych śniadań jestem dumna. Niestety, potem jest zazwyczaj nieco gorzej. Ale bardzo się staram i nakładam mniejsze porcje (mniejszy talerzyk w tym bardzo pomaga) i nie biorę dokładek. Jak mam na coś wielką ochotę, to mniejszą niż obiadowa porcję tego samego jem na kolację. Wszystkie posiłki o stałych porach. Poza tym ćwiczenia- 3-5 razy w tygodniu. Na razie były w miarę lekkie, dzisiaj podnoszę poprzeczkę- dokładam ciężarki :)

Uciekam na spóźnione śniadanie z rodziną- w końcu dzisiaj sobota, można było pospać dłużej :)

24 września 2016 , Skomentuj

Jeszcze wczoraj prawie ryczałam ze złości. Bo daję z siebie naprawdę dużo. Zaparłam się i ćwiczę od 3-5 razy w tygodniu. Nie długo, bo po pół godziny, ale jestem potem mokra jak szczur, więc intensywnie. Gdzie mogę, chodzę pieszo. Jem dużo mniej. Ustaliłam sobie stałe pory posiłków i nie podjadam między nimi. Nie biorę dokładek. To mnie kosztuje chyba najwięcej. Od 4 miesięcy nie słodzę herbaty i kawy. A waga poszła w górę. To się można załamać.

Na szczęście dzisiaj miara była łaskawa. Spodnie nadal przyciasnawe, ale z pomiaru wynika, że ubyło mi 5 cm w talii i 7 w brzuchu. Tak czułam, że brzuch jest jakiś inny, ale nadal jest wielki, więc się nie łudziłam. A tu taka niespodzianka :)

Walczę więc dalej. Zaraz się biorę za ćwiczenia. Dzisiaj spróbuję czegoś innego. Od trzech tygodni męczę sprawdzone 8 min- ćwiczę w zestawie 3 ćwiczeń- po 8 minut na brzuch, nogi i ręce. Lubię te ćwiczenia, ale czas podnieść poprzeczkę. 

14 września 2016 , Komentarze (2)

A właściwie go nabrałam. Waga dzisiaj pokazała 70 kg. Centymetrów też mi wszędzie przybyło. I załamka, bo:

- ćwiczę

- od początku czerwca nie słodzę herbaty i kawy

- więcej chodzę pieszo

- nie podjadam między posiłkami

- jem więcej warzyw i owoców

Czuję, że to sprawka mojej tarczycy, bo wyniki badań ostatnio były znowu gorsze i gorzej się czuję. Planuję udać się do dietetyczki, któro mi dopasuje dietę pod niedoczynność tarczycy, ale póki co muszę się wstrzymać, ze względów finansowych. To jest takie frustrujące, kiedy się tak bardzo staram, a efektów nie ma :(

25 czerwca 2016 , Komentarze (1)

Tydzień temu miałam fatalny nastrój. Stres związany z końcem roku szkolnego, brak snu, okres. Dzisiaj jest o niebo lepiej. I nawet waga i miarka są dziś łaskawsze. W końcu 1 kg mniej i aż 4 cm mniej w talii! Co prawda, nigdzie indziej mi nie ubyło, ale cieszą mnie te 4 cm jak nie wiem co :)

Do wakacji już nie dam rady schudnąć, ale walczę dalej. Może się uda do września? Może do grudnia? NIeważne. Ma być mnie mniej.

Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. To był tylko chwilowy dołek :)

11 czerwca 2016 , Komentarze (2)

W życie nie schudnę. Będę zawsze grubą, tłustą babą. Przestanę jeździć na wakacje i chodzić na basen. Będę się gotować przy ładnej pogodzie w długich spodniach i nosić bluzki tylko z rękawem 3/4 albo długim. Tłuszcz ze mnie wypływa. Tak mi wstyd za siebie!!! (szloch)

4 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Cały tydzień pilnowania się, ćwiczenia mimo zmęczenia, a tu tylko pół kg mniej dzisiaj i 3 cm mniej w talii. Reszta bez zmian. Jestem zawiedziona :(

Liczę znowu kalorie i wniosek jest jeden- jem za dużo. W sumie to chyba żadna niespodzianka. Gdybym nie jadła za dużo, nie musiałabym się odchudzać....

Idę walczyć dalej.

28 maja 2016 , Skomentuj

Było lepiej, szłam w dorbym kierunku, a dzisiaj jest masakra. Waga pokazała 69,5 kg, czuję się wielka, ciężka i grubaśna. :( Centymentrów tez przybyło. A ćwiczyłam w tym tygodniu, starałam się jeść mniej. Piłam więcej wody, a mniej herbaty. Co poszło źle? Fakt, że miałam okres i trochę sobie pofolgowałam, np. zjadłam chipsy i piłam pepsi, ale tylko raz! To nie fair :(

Mimo dołka, nie poddam się. 2 lipca jadę nad morze. Cudu nie będzie, ale byłoby fajnie mieć np. 5 kg mniej. Na pewno lepiej bym się z tym czuła. 

Moja ciocia i wujek są na diecie. Schudli bardzo dużo, czują się dobrze, mają więcej energii. Mają mi podesłać swoją dietę. Może coś się ruszy. Tylko czy będę miała czas na gotowanie osobno dla siebie? Zobaczymy. Teraz uciekam poćwiczyć i pod prysznic, bo jeszcze w piżamie chodzę. Pogoda mnie dobija. Za każdym razem jak się zapowiada na deszcz, umieram na ból głowy. Eh, źle mi ostatnio ze sobą :(

21 maja 2016 , Komentarze (1)

Nadal nie jestem z siebie zadowolona, bo waga nie spadła ani trochę. Ale cm tyle samo, a w talii o 2 mniej, więc jest OK. Biorąc pod uwagę fakt, że mam okres, to jestem zadowolona z siebie.

Codziennie rano i wieczorem trochę ćiwczę. Niedużo, bo kilka przysiadów czy skłonów. Ale jest. Nawet przy okresie daję radę. Ćwiczę też na brzuch. Tym razem nie brzuszki, tyko to:

                         

Tyle, że ćwiczę bez telefonu :) Za to liczę powoli do 20 i....umieram na razie :D Brzuszki dorzucę jak mi się okres skończy. Ostatnio zaczynam powoli mieć trochę czasu dla siebie. Jeszcze nie tyle, ile bym chciała, ale coś tam jest. W sam raz na te kilka minut ćwiczeń. 

NIe mam wielkim oczekiwań, bo to bez sensu. Ale chciałabym do wakacji mieć bardziej płaski brzuch (nie wiszący) i ciut chudsze biodra i uda. Tyle mi na razie wystarczy. I chociaż wpisałam sobie nowe postanowienie- 60 kg do wakacji, to wystarczy mi jak centymentrów ubędzie.

Dzięki za wsparcie. Jak czytam Wasze komentarze,to mi od razu lepiej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.