Waga dzisiaj pokazała 72,5. Niby jest postęp, ale minimalny. No, ale i tak się ucieszyłam, bo przez cały tydzień oscylowała wokół 73,3.
Doszłam do wniosku, że piję za mało wody i teraz to muszę zmienić. Posiłki jem już zazwyczaj o stałych porach, mniejsze porcje, jak nie mogę, to zostawiam resztę na talerzu (to nowość po tylu latach zapychania się po korek). Ogólnie jestem z siebie zadowolona.
Dietka zupkowa nie idzie mi w 100%, ale zamieniłam 5 obiadów w tygodniu na zupki. 2 razy jemy coś innego. Na razie nikt z domowników nie narzeka, a dzieci jedzą wreszcie więcej warzyw. Ja się czuję lżejsza i znikają problemy z zaparciami. Pojawiły się w tym tygodniu dwa razy, po zjedzeniu produktów z większą ilością pszenicy (pyzy, chleb zwykły).
Mój jadłospis wygląda prawie codziennie tak samo:
Ś- zupa mleczna z lanymi kluskami/ jajko gotowane/ raz w tygodniu jajecznica
DŚ- kawa plus owoc, czasem wafel pieczywa chrupkiego
O- zupa, 2 razy w tygodniu mięso, warzywa i ziemniaki albo kasza/ryż
P- czasem zupa z obiadu, czasem jakieś warzywa
K- zupka
Jeszcze muszę tylko zróżnicować bardziej zupy jedzone tego samego dnia. Do tej pory to było niemożliwe, bo moja rodzina wyjadała wszystko do końca i nie było czego zostawić na inny dzień. Ale wczoraj został mi krupnik, więc go dzisiaj zawekuję i mam ładnych kilka porcji, a na dzisiaj gotuję barszczyk. Też liczę, że go trochę zostanie :)
Dzisiaj urodziny siory. Zaplanowałam 1 kawałek torta i nic więcej ze słodyczy. Oby się udało :)