Dzień 5
Dzisiaj miałam chwiejności... Przez to, że dużą część swojego limitu kalorii (1000) przeznaczyłam na kefirki, serki i jogurciki (miałam napad słodkości) to teraz jestem głodna jak wilk.
A i tak przekroczyłam te kichane 1000 kcal. :(
Jedzenie:
bułka fitness z lidla posmarowana almette z pomidorem i szczypiorkiem - ok. 260 kcal
niecała szklanka kefiru truskawkowego 0%tł. - 100 kcal
miska rosołu z makaronem i 4 żołądkami - ok. 300 kcal
serek Danio waniliowy - 175 kcal
jabłko - 70 kcal
1 sucharek - 41 kcal
No i pięknie :) Mamy 946 kcal - wystarczy? Nieeee.
I w tym wspaniałym momencie cudownego dnia rzuciłam się na wiaderko serka Delfico do serników mojej mamy.
Zakładam że z 300 kcal w siebie wpakowałam.
Więc wychodzi gdzieś 1246 kcal dzisiaj.
Nawet jestem w stanie to przeżyć, tylko że to były tak bezużyteczne kalorie, że byłam głodna bardziej niż po tych 800. :(
Przemyślenia:
Wole chudą pierś z kurczaka. Nie najadam się zupką -.-
Ćwiczenia:
Też nie było dzisiaj spektakularnie :/
Killer Ewki (45 min)
4 km marszu
30 min kręcenia hula hop z wypustkami
60 przysiadów
Ogólnie dzień męczący i cieszę się, że się skończył (Pewnie dlatego, że musiałam kuć historię...)
Przebimbałam całą majówkę i jutro (NIEDZIELA?! ;(() muszę napisać reportaż, przeczytać lekturę i nauczyć się do dwóch prac klasowych.
Nie mogę się doczekać <3
Dobra, już nie zanudzam.
Zdjątko motywacyjne:
Dobranoc :)