1. wyciskanie na sztandze leżąc
2. wyciskanie hantli
3. maszyna butterfly
4. ściąganie drążka do klatki piersiowej
5. przyciąganie drążka poziomo
6. wiosłowanie z opadem tułowia
7. biceps + triceps
a zaraz zumba :)
Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 25935 |
Komentarzy: | 394 |
Założony: | 4 maja 2012 |
Ostatni wpis: | 20 lipca 2016 |
kobieta, 30 lat, Wrocław
159 cm, 57.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
1. wyciskanie na sztandze leżąc
2. wyciskanie hantli
3. maszyna butterfly
4. ściąganie drążka do klatki piersiowej
5. przyciąganie drążka poziomo
6. wiosłowanie z opadem tułowia
7. biceps + triceps
a zaraz zumba :)
work your body, work those hips
Weekend trochę poczitowałam, w sumie 4 piwa, czekolady trochę. Na piwa usprawiedliwień nie mam, ale miałam tyle do zrobienia i było mi tak jakoś źle, że tych paru kawałków milki z orzechami w ogóle nie żałuje. Właściwie pozwoliłam sobie na nią, bo myślałam, że jestem przed okresem. I niestety dalej przed nim jestem, kiedyś miałam regularnie co 28 dni a odkąd przestałam brać tabletki strasznie rozregulował mi się cykl i chociaż czułam się jak balon, płakać mi się chciało, brzuch mnie bolał to @ jak nie było tak nie ma :(
Od poniedziałku wróciłam już na właściwą drogę, błędu w nadwyżce nie ma, za to w niedoborze trochę - zwariowany dzień wczoraj i zjadłam trochę mniej niż powinnam.
Wczoraj moja ukochana Zumba, dzisiaj rano 30 min Hula Hop a za sekundę ide robić brzuch, tyłek, wskakuję na orbitreczka a na koniec skakaneczka, hihihi
Jutro 21 dzień mojej diety....Przez te trzy tygodnie wypiłam 5,5 piwa, pół litra wódki (+sprite) i zjadłam pare kawałków czekolady. Może nie jest to wynik idealny, ale z osoby, która nawet jednego posiłku sobie przyrządzić nie potrafiła - nagle gotuję sobie 5 razy dziennie, jem co 3 godziny i nie opuściłam żadnego posiłku...:)
Na koniec wrzucam moją motywującą zumbową power nutkę!
W KONCU JEST SZPARA MIĘDZY UDAMI! FOCIA! Dzień 17
Wiadomo, że nóżki pozostawiają jeszcze wieeeeeeeeeele do życzenia, ale jeszcze 2 tygodnie temu tej szpary nie było jak nogi złączałam (na pewno nie było bo to takie moje małe zboczenie!)
Szpara jest,szczęście jest!
Ostatni tydzień pisać nie miałam jak - zapomniałam laptopa. Dieta udana w 95% - w środę wpadło parę drinków - btw. mój organizm, a właściwie jelita - zareagowały OKROPNIE, odzwyczajony od toksyn z alkoholu, jak i również od słodkiego napoju gazowanego, organizm musiał się tego wszystkiego pozbyć, wyczerpało mnie to, serio.. no, oprócz tego wczoraj dwa piwa, dzisiaj jedno, kawa z łyżeczką cukry i rządek czekolady z orzechami - ale jestem przed okresem i po prostu MUSIAŁAM, a i tak myślę, że spoko - rządek a nie cała tabliczka jak zawsze, a i w jakąś ortodoksję nie ma co popadać.
Póki co do 25.04 mam zamiar nie pić alkoholu :)
Ciało mi się zmienia. Czy waga spada? Nie mam pojęcia i dobrze mi z tym. Ważenie przewiduję na 23.04, czyli jeszcze 11 dni. Moja Mama też nie diecie, już ponad miesiąc, nogi zleciały pięknie, ręce też, spodnie odstają a waga w miejscu, co nie ukrywajmy - zdemotywować potrafi strasznie.
Wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy dzwonił P a ja głupia 1,5 godziny z nim rozmawiałam. Za pół miesiąca minie dwa lata tego gówna, które między nami jest a ja dalej nie potrafię się od tego uwolnić.
A tak poza tym - kocham Zumbę. Tak coraz to bardziej. :)
Idę ćwiczyć i trzeba brać się za nieszczęsne referaty na Zywienie Człowieka..
Hmmm prawie cały dzień leżę w łóżku i oglądam Gotowe Na Wszystko - prawie, bo właśnie jestem po potreningowym prysznicku, dzisiaj dzień kardio - porobiłam chwilę brzuch (staram się robić codziennie) + 35 min orbitrek + 700 interałków na skakance ;)
Wczoraj robiłam bardziej modelowanie z moim super domowym obciążeniem - dwie hantelki po 2kg, ale zawsze lepsze to niż nic + 20 min orbi i 500 skakanka :)
Dieta - jeden grzeszek - wypiłam 3/4 piwa, ale takiego prawdziwego, pszenicznego, niepasteryzowanego, nie tych g****, które zwykle są na sklepowych półkach, z żółcią wołową... Z resztą, Pani Profesor prowadząca Żywienie Człowieka zawsze powtarza, że piwo (takie prawdziwe) minus alkohol to doskonały napój regeneracyjny :D Postanowiłam pominąć chwilowo część z alkoholem i SIĘ ZREGENEROWAĆ, haha :D
A JUTRO MOJA UKOCHANA ZUMBA Z MOJĄ UKOCHANĄ INSTRUKTORKĄ!
Dzisiaj dzień dziesiąty. Póki co, wpadki dietowe to 1,5 piwa w tamten piątek. Poza tym idealnie, co do grama;)
Kupiłam sobie czarne skórzane szpileczki, niskie, takie do chodzenia na codzień. Zakładałam wczoraj do nich chyba 5 sukienek i obiektywnie - wyglądam cooooraaaaz lepiej, cziksa się ze mnie robi :D No i jeszcze torebkę. Trzeba korzystać, jak jest się w domu :D
Mam dzisiaj tytułowe parcie na żarcie i niesamowitą ochotę na słodkie...Nawet w nocy śniło mi się, że kupowałam kręcone lody (takie jak nad morzem, wiecie o co chodzi:D) tzn... miałam kupić - jak przyszło co do czego do poszłam dalej.
Nie tylko w snach nie grzeszę właściwie - miałam iść dzisiaj na plenerowe spotkanko, byłyśmy z mamą na zakupach, chciała mi kupić piwa, ale powiedziałam, że piję tylko wodę:) Suma summarum, z pleneru nici przez pogodę, ale siedzę popijając wodę:)
A Zumbę kocham coraz bardziej. Mam cel - ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć a później może jakiś instruktor....:>
Byłam na siłowni z kolegą, w pewnych momentach myślałam, że nie dam rady, ale DAŁAM!
W pewnym momencie, przy ćwiczeniu przysiad + wyrzut kettla w górę powiedziałam, że nie dam rady 12kg, kolega powiedział,że da mi pośredni (wcześniej było 7kg), dał. Ja dałam radę, po czym okazało się,że to też było 12kg...:D
Wszystkie ograniczenia, jakie sobie narzucamy SĄ W NASZEJ GŁOWIE!
Endorfin poziom 1000000000000000! :)
A dieta - od 6ciu dni udana w 100%ach!
Pasek zaktualizowany w górę - tyle było tydzień temu jak się ważyłam, póki co na wagę nie staję :)
Kochani!
W tamtym tyg nie pisałam, nie ćwiczyłam, źle jadłam. Śmieciowe jedzenie jak najbardziej świadome i celowe - wiedziałam, że czekam na dietę od Pani Dietetyk i zacznie się reżim więc troche sobie pofolgowałam:)
Nie ćwiczyłam, bo czułam się okropnie. Momentami traciłam świadomość i wpadałam w stan pomiędzy "zaśnięciem a omldeniem", nie wiem jak to nazwać...Później było już dobrze,ale musiałam sobie poukładać, bo dostałam swoją dietę - jest super, zbilansowana, 5 posiłków dziennie, niecałe 1500kcal :) Jako że posiłki zróżnicowane, wyważone - czasu na przygotowanie trzeba więc przez ostatnie parę dni nic innego nie robię jak tylko chodzę na jedzeniowe zakupy, gotuję,ważę i jem :)
Wtym momencie jestem właśnie po kolacji... Zważyć mam zamiar się za 4 tygodnie -no, już niecałe :)
Po pięciu dniach co zauważyłam? Na pewno świetnie się czuję.Nie mam wzdęć,zaparć, biegunek, bólów brzucha. W końcu dostarczam organizmowi wszystko co potrzebne w odpowiednich ilościach, przedtem totalnie mi to nie wychodziło. Jem co 3 godziny - nie mam ochoty na słodycze. Ani ochoty ani pieniędzy - nie ukrywajmy, zdrowy tryb życia kosztuje. Jedzenie kosztuje. A nie mam zamiaru wydawać więcej i pieprzyć diety przez jakieś słodycze, na które na prawdę w moim żołądku nie ma aktualnie miejsca :D
Redukcję mam rozpisaną na 76 dni. 7 kg, co daje mi jakieś 0,6kg na tydzień,ale sądzę,że będzie wolniej jeśli chodzi o wagę, bo biorę się za siłowy a wiadomo - mięśnie ważą. - Pani Dietetyk wie o moich programach treningowych więc mam 1,6gbiałka/kg masy ciała (początkowej)/dobę, co spokojnie pozwoli budować mi lekką masę mięśniową, na pewno bez jej redukcji :)
Lecę się uczyć. Jutro koło z patofizjo, jak będzie na 4,5 to zwolnienie z egzaminu. Od jutrzejszego wieczora, jestem już bardziej aktywna :*
cały tydzień czekam na poniedziałki:)
Hmmm, przy tych wszystkich memach, demotach i ogólnym przyjęciu "I hate mondays" - ja nie mogę się ich ostatnio doczekać. Każdego po kolei. A wszystko za sprawą Zumby! Totalnie się zakochałam, a mokra wychodzę taka, jakbym sobie włosy pod prysznic włożyła :)
Fakt, że mam tylko 2 godziny zajęć w poniedziałek i to tylko do końca marca też przemawia na korzyść początku tygodnia :D
Dieta i ćwiczenia na minus przez weekend, ale już wróciłam do Wro i wzięłam się do roboty:)
Kontakt z P - zerwany. Znowu. Na pewno nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni, ciekawe ile jeszcze razy, zanim albo ja zrozumiem, albo on sie ogarnie (i nie wiem, które z nich jest mniej prawdopodobne:D)
Wracam do domu i zastałam Tatę... 11kg chudszego!
Jej, jak w tytule jestem taka bardzo, bardzo, dumna! Mój kochany Tatuś pod pilnym okiem dietetyka i moim pilnowaniem w stylu "Widzisz!? zjadłeś tego jednego pieroga! Przez takie podjadanie brzuch Ci nie spada!" schudł już 11kg :))))) Waga jak waga, ale jak widzę jak wiszą na nim te bluzy, które jeszcze 2 mies temu były maksymalnie opięte to taką dumną córką jestem :)
Mama też się wybrała do dietetyka. U niej we wtorek pykną dopiero dwa tygodnie, ale jak przyjechałam to już widzę różnicę - spodnie na tyłku luźniejsze, boczusie spadają no i piersi też - ale tutaj akurat to Mamuśka nigdy nie miała na co narzekać więc teraz też nie będzie :)
Chyba też się wybiorę...Studiuję dietetykę, wiem - ale tak na prawdę zaczęłam przedmioty (w sumie to póki co jeden przedmiot) stricte dietetyczny i prawda jest taka, że jeszcze nie umiem ułożyć sobie fajnej redukcji dopasowanej do mojego stylu życia, bo pojutrze minie już miesiąc i mam zdecydowanie efekty nieadekwatne do włożonego wysiłku.
A w końcu... na kim lepiej zacząć analizować, jak nie na sobie?:)
Wczoraj od rana miałam ochotę na czekoladę i okazało się, że wcale nie tak bezpodstawnie - @ dostałam i w sumie od wczoraj mam dietę czekoladową :D Ale jakoś lamentować z tego powodu nie mam zamiaru :D Tym bardziej, że przyjechałam na weekend do domu - jak przez cały mój pobyt we Wrocławiu jestem na maksa spięta, zero czasu dla siebie, gotuję, sprzątam, piorę, siłownia, uczelnia, znajomi i wszystko - tak w domu pozwalam sobie na całkowity luz :)))))
Hm... Latałam za nim dokładnie 21 miesięcy! Teraz on się ogarnął i w końcu zrozumiał, jaka ważna dla niego jestem.
A ja... a dla mnie chyba jest juz za późno...
Dieta na ogromny plus!!! Jem wiecej i widzę, że mój metabolizm się bardzo pozytywnie nakręcił :)
Dzisiaj rest day, może tylko na brzuch coś wieczorem porobię:)
Wczora zumba toning - zdecydowanie wolę zwykłe zumbowanie :)