Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem młodą mamą cudownego Skarba, niestety blisko 3 lata po porodzie ciągle nie umiem zgubić nadmiarowych kilogramów. Chcę wziąć się za siebie, żeby mały się mnie nie wstydził, a mąż znów popatrzył na mnie jak na atrakcyjną kobietę. Kocham muzykę, taniec i śpiew. Uwielbiam dobrze się bawić, ale cenię także domowe zacisze z dobrą lekturą. Jestem maniakalnym fanem Listy Przebojów Trójki.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2465
Komentarzy: 33
Założony: 9 lipca 2014
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sheep033

kobieta, 32 lat, Racibórz

162 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Ruszyć wskazówką wagi - zobaczyć efekty pracy nad sobą!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Wyjątkowo niekorzystnie wpływa mój nastrój na moją pracę nad sobą... Kiepsko mi psychicznie, więc i fizycznie jest marnie. Problemy natury kobiecej nadmuchały mnie jak balon. Wszystko mam spuchnięte, brzuch wydęty... Do tego humor bardzo kiepski i jak nie patrzyć - kobieta porażka. Nie dość, że nie wygląda, to jeszcze zdołowana. O tyle dobrze, że dostrzegam to i irytuje mnie to. Nie mam tylko siły by nad tym zapanować, choć pewnie i to się w końcu uda.

Efektów w odchudzaniu nie widzę, nie podejmę się mierzenia cm - bo wiem że jestem jak balon. Na wagę nie mam odwagi stanąć. Niestety.

Najchętniej to bym się zaszyła w domu. W łóżku. Otoczyłabym się szczelnie muzyką i książkami. Wypłakała, wykrzyczała w końcu to wszystko co mnie boli, może wtedy uda się mi zacząć budować wszystko od nowa.

Ale do urlopu jeszcze miesiąc...

4 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Dzisiaj obskoczyłam dwa treningi. Dotrwałam dzielnie do końca, wszystkie mięśnie poruszone, generalnie muszę to powiedzieć dostatecznie głośno: JESTEM Z SIEBIE DUMNA! Na wadze nic nie widać, ale co nieco  (naprawdę delikatnie) pozmieniało się w centymetrach. Nie jest to co prawda tak istotne, jak to, że po prostu zaczynam się lepiej czuć. Nawet w niedzielę pozwoliłam sobie na wyjście na basen ze znajomymi. Pierwszy raz od czterech lat zdecydowałam się pokazać w stroju znajomym. I... no i przeżyłam, aż tak strasznie nie było ;-)

Dzisiaj znalazłam super sposób na stres w pracy, zabrałam ze sobą pokrojoną w plasterki 0.5 cm marcheweczkę i podgryzałam co jakiś czas. Mózg się dotlenił, organizm dostał zajęcie i o niebo lepiej mi dzisiaj szło.

Jestem dzisiaj bardzo zmęczona, bo niezbyt wesoły dzień w pracy, później dwa treningi na rozładowanie napięcia... Fizycznie - padam na twarz, ale psychicznie... cóż - buzia mi się uśmiecha. Nie pamiętam kiedy tak było ostatnio ;-) Cóż... no to walczymy dalej!!!

30 lipca 2014 , Komentarze (2)

Zrobiłam pomiary, co prawda pierwsze dokładne, wcześniejsze były za pomocą przelicznika kartki, ale wyniki wyszły gorsze niż na początku. W dodatku, jestem po prostu cięższa. Wiem, że się nie pilnowałam, ale bez przesady, przecież nie żarłam nie wiadomo czego i nie wiadomo w jakich ilościach... nie szalałam, ale nie leżałam też brzuchem do góry a waga poszła w górę. Wygląda to źle i zniechęcająco. Ale jutro trening, humor mi się poprawi... Dwa tygodnie zostały do moich badań i wyjdzie szydło z worka co z tą moją tarczycą i cukrem... Pewnie lekarze znów posiali zamęt, ja się wystraszyłam, że problemy zdrowotne mnie dopadają, a okaże się, że nie ma wymówki i to co się od 3 lat dzieje z moim organizmem to tylko i wyłącznie moja wina, moje niedbalstwo i lenistwo.

Z racji tego, że od pewnego czasu chodzę na regularne treningi, uczę się poprawnie wykonywać ćwiczenia, postanowiłam sobie zrobić prezent i kupić sobie płytę pani Chodakowskiej. Wiem, że jej ćwiczenia szkodzą, ale kiedy zna się właściwy sposób wykonywania ćwiczeń to nie powinna mi zaszkodzić. Dodatkowy motywator nie mile widziany, może wtedy w końcu waga zacznie spadać? :-)

29 lipca 2014 , Komentarze (6)

Poległam na całej linii... Tydzień treningów odpuściłam, zupełnie nie kontrolowałam jedzenia, właśnie połknęłam wafelka. Nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej. Warunki nie sprzyjają, ale wiadomo - złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy. Wczoraj zmobilizowałam się na tyle, żeby pójść na trening. Wróciłam bardzo zadowolona. Tak mokra, że z koszulki i spodenek kapało - nawet nie trzeba było wykręcać. Ładnie, dzielnie dotrwałam cały trening, wytrzymałam wszystkie serie... Chyba brakuje mi dobrej motywacji. Patrzę na siebie i jest mi źle. Unikam luster, na sali treningowej patrzę wszędzie tylko nie na siebie. Udaję, że problemu nie ma. Samą siebie próbuję oszukać. Jestem po prostu niekonsekwentnym leniem. Kiepsko, kiepsko. Powinnam wyzerować licznik, dorwać jakąś wagę, pomierzyć się, poważyć i wystartować po raz kolejny... Tylko czy to da jakiś efekt?

21 lipca 2014 , Skomentuj

Nie ma, że się poddałam. Troszkę cięższy okres, problemy prywatne przeplatają się z zawodowymi, ale idziemy do przodu. Odpuściłam jeden trening, ale za to byłam na dłuuugim spacerze. Dziś padam z nóg, bo nieprzespana noc za mną, ale zamierzam twardo iść na trening. Będę dzielna. 

Pomiarów nowych nie robiłam, bo się boję... Boję się zobaczyć więcej niż miałam. Jestem kiepska w te klocki, chyba mi się nie uda. Co nie zmienia faktu, że same treningi dają mi pozytywnego kopa. I nawet jeśli nie uda mi się ruszyć tej wskazówki wagi, to dla tej energii - warto było! 

15 lipca 2014 , Komentarze (5)

Haha, odczuwam już pierwsze efekty pracy nad sobą. Nie, aż tak nie zwariowałam, żeby widzieć efekty na wadze, lub w centymetrach, ale... ale na wczorajszym treningu zauważyłam, że mam więcej siły. Gdy trening się skończył byłam zdziwiona: "już koniec?". Nie to, że się nie zmęczyłam, czy nie spociłam, ale czułam się bardziej rześko niż do tej pory. Nie odpadałam podczas ćwiczeń, wytrzymywałam raczej całe serie do końca. Poczucie, że podnosi mi się sprawność fizyczna, chyba nawet bardziej mi się podoba, niż utrata kilogramów i centymetrów (w które szczerze mówiąc nie bardzo wierzę). Ćwiczę dla siebie, dla swojego samopoczucia, a tu poprawę już widzę :-)

14 lipca 2014 , Komentarze (2)

Siedziałam cicho przez cały weekend, ponieważ był on mocno imprezowy. W piątek bawiliśmy się z mężem na wiejskim festynie, w sobotę na weselu a wczoraj ze znajomymi. Wiadomo, na imprezach, gdzie się pije trzeba jeść. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że od piątku cały czas tańczyliśmy. Jesteśmy z mężem parą taneczną, więc do upadłego nie schodziliśmy z parkietu. A dzisiaj... Dzisiaj dzień zaczęłam od energy drinka. Ale teraz już będę grzeczna i sumienna :-)

10 lipca 2014 , Komentarze (9)

Żyję! :) pilnowałam grzecznie tego co jem i jak jem, do tego wybrałam się z moją Mamą na kijki. Pokonałyśmy ponad 7 km w dość dobrym czasie. Dla wielu z Was to pewnie nie jest żaden wyczyn, ale dla nas to już krok do przodu. Zamiast siedzieć na kanapie, albo objadać się lodami ruszyłyśmy naszymi mięśniami :) Odliczam dni do następnego pomiaru, chcę go wykonać za 2 tygodnie... Choć zastanawiam się, czy nie jest to za szybko... Żeby nie było, że wykonam pomiar, który nie pokaże postępów i się zniechęcę... Co myślicie?

9 lipca 2014 , Komentarze (7)

Czas przestać się oszukiwać. Trzy lata po porodzie i dalej mam nadprogramowe kilogramy? To już nie hormony, to nie taka specyfika, to nie biologia. To moje niedbalstwo. Mam 23 lata, 162 cm wzrostu i ważę 67 kg. Mam 105 cm w biuście, 80 w talii i 99 w biodrach. Wiem, dużo. Za dużo

Co z tym zrobię? Wrócę do regularnych posiłków, i treningów 3 razy w tygodniu, do tego moje ulubione nordic walking z Mamą. Treningi już rozpoczęłam i na razie mam dużo motywacji i dobrej zabawy. Humor już mi się poprawia po każdym treningu, gdy wracam zlana potem z poczuciem dobrze wykonanej roboty! 

Wiem też, że potrzebuję pomocy. Samej walczyć z kilogramami i centymetrami jest ciężko. Liczę na to, że działanie w tej społeczności nieco mnie uskrzydli i doda wiary w to, że się da. Bo da się, prawda?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.