Zrobiłam pomiary, co prawda pierwsze dokładne, wcześniejsze były za pomocą przelicznika kartki, ale wyniki wyszły gorsze niż na początku. W dodatku, jestem po prostu cięższa. Wiem, że się nie pilnowałam, ale bez przesady, przecież nie żarłam nie wiadomo czego i nie wiadomo w jakich ilościach... nie szalałam, ale nie leżałam też brzuchem do góry a waga poszła w górę. Wygląda to źle i zniechęcająco. Ale jutro trening, humor mi się poprawi... Dwa tygodnie zostały do moich badań i wyjdzie szydło z worka co z tą moją tarczycą i cukrem... Pewnie lekarze znów posiali zamęt, ja się wystraszyłam, że problemy zdrowotne mnie dopadają, a okaże się, że nie ma wymówki i to co się od 3 lat dzieje z moim organizmem to tylko i wyłącznie moja wina, moje niedbalstwo i lenistwo.
Z racji tego, że od pewnego czasu chodzę na regularne treningi, uczę się poprawnie wykonywać ćwiczenia, postanowiłam sobie zrobić prezent i kupić sobie płytę pani Chodakowskiej. Wiem, że jej ćwiczenia szkodzą, ale kiedy zna się właściwy sposób wykonywania ćwiczeń to nie powinna mi zaszkodzić. Dodatkowy motywator nie mile widziany, może wtedy w końcu waga zacznie spadać? :-)