Poległam na całej linii... Tydzień treningów odpuściłam, zupełnie nie kontrolowałam jedzenia, właśnie połknęłam wafelka. Nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej. Warunki nie sprzyjają, ale wiadomo - złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy. Wczoraj zmobilizowałam się na tyle, żeby pójść na trening. Wróciłam bardzo zadowolona. Tak mokra, że z koszulki i spodenek kapało - nawet nie trzeba było wykręcać. Ładnie, dzielnie dotrwałam cały trening, wytrzymałam wszystkie serie... Chyba brakuje mi dobrej motywacji. Patrzę na siebie i jest mi źle. Unikam luster, na sali treningowej patrzę wszędzie tylko nie na siebie. Udaję, że problemu nie ma. Samą siebie próbuję oszukać. Jestem po prostu niekonsekwentnym leniem. Kiepsko, kiepsko. Powinnam wyzerować licznik, dorwać jakąś wagę, pomierzyć się, poważyć i wystartować po raz kolejny... Tylko czy to da jakiś efekt?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
GingerCat
29 lipca 2014, 11:23możesz upadać wiele razy, ale najważniejsze jest to, żeby za każdym razem się podnieść. druga kwestia to podejść do tego na spokojnie, bez paniki. życzę powodzenia :)
Magga74
29 lipca 2014, 09:58Małymi kroczkami do przodu, wyznacz sobie jakiś cel , nawet mały malutki , a potem dalej :)
behealthy
29 lipca 2014, 09:33Oczywiście, że będą efekty! Trzeba tylko cierpliwie do nich dążyć i nie poddawać się :)
Magduch2014
29 lipca 2014, 09:29Byłaś na treningu i to się chwali!:) Powodzenia:) miłego dnia:)