Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę być szczupła, ładna, zdrowa i pełna energii.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6964
Komentarzy: 15
Założony: 11 stycznia 2013
Ostatni wpis: 5 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
olgate

kobieta, 33 lat, Poznań

169 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 listopada 2018 , Komentarze (4)

Po dwóch tygodniach jestem w stanie stwierdzić, że przy tym programie można się nieźle poobijać o meble, jeśli nie macie dużo miejsca w domu. ;) Ale ćwiczy się dość przyjemnie. Nawet powiedziałabym, że jeśli coś mi wypadnie i opuszczę jeden dzień, to jakoś źle się czuję psychicznie. A fizycznie... nadal mam problem z nadgarstkiem. :/

Mata zaczyna naprawdę mnie denerwować, bo ślizga się, a ja na niej też się ślizgam. Do tego jakoś się zdeformowała i na środku unosi się i nie przylega do podłogi.

Nie przytyłam mimo poznańskiego rogalowego szaleństwa.

30 października 2018 , Skomentuj

Zrobiłam łącznie treningi z 4/7 dni z One Week Shred i dałam sobie spokój. Nudziło mnie to, że codziennie jest to samo i że trzeba się spiąć dwa razy na dzień, co było bardzo upierdliwe. Gdy zdarzyło mi się ogarnąć tylko jeden trening dziennie i nie było kiedy nadrobić, czułam się źle i miałam wyrzuty sumienia, i robienie treningów przestało sprawiać jakąkolwiek przyjemność.;( Może spróbuję jeszcze raz, kiedyś.


Wczoraj zaczęłam Body Shred - 8 tygodni, 6 treningów na tydzień, 1 na dzień, niektóre ćwiczenia powtarzają się z One Week Shred. Na razie jest dobrze i odzyskałam humor. :D

26 października 2018 , Skomentuj

Skończyłam Insanity Max:30. Ostatni trening to Cardio Challenge, którym również rozpoczynał się ten program. Myślicie, że tym razem było łatwiej? Nie.
Zaczęłam One Week Shred Jillian Michaels. Myślicie, że po wstępie z Shaunem, teraz było łatwo? Nie.

:D

Zaczynam myśleć, że nie jest mi pisane dokończenie tego tygodniowego planu. Już kiedyś próbowałam, ale wygospodarowanie dziennie dwa razy po pół godziny (+ cooldown, prysznic...) jest o wiele trudniejsze niż nawet godzinę, ale raz dziennie. Tym razem zrobiłam 2 dni, potem się czymś strułam i nie dałam rady się ruszyć, potem zrobiłam 1 dzień i zepsułam sobie rękę (ale nie na treningu). Jeśli jutro się będę nadawać, to na pewno spróbuję jeszcze raz. ;) Niby tylko tydzień, a ciężko jest wytrwać.

Przy okazji solidnie przetestowałam matę do ćwiczeń. To moja trzecia (nie licząc materacyków plażowych, na których kiedyś ćwiczyłam na wsi u babci ;)). Mimo że to najlepsza z tych, które miałam, i tak uważam, że gdy się zniszczy, kupię inną.

Wygląda tak:

Mata do ćwiczeń Flexmat Spokey

Zalety: nie strzępi się, nie sypie, ma pasek do przenoszenia, można ćwiczyć na niej w butach nie rozwalając jej (poprzednie dwie zepsułam butami - jedna była czymś w rodzaju piankowej karimaty, a druga chyba z Biedronki, o taka:

Wady: brudzi się, pot wsiąka w cienki wierzchni materiał i robi plamy, materiał odkleja się od spodniej warstwy, przez co mata robi się mniej stabilna, mata ślizga się po podłodze (panele, płytki), trudno ją umyć/zdezynfekować, paski do noszenia z czasem się rozciągają, za bardzo podoba się kotu (drapie ją) i niewygodnie się na niej śpi na Woodstocku. ;) I nie wiem, czy jest jeszcze dostępna: ja miałam dwie - jedną kupiłam z mamą i została u niej, a drugą dostałam od chłopaka, ale rozpakowałam dopiero w sierpniu, bo wcześniej wykańczałam te poprzednie. ;)

Ciekawe jestem, ile jeszcze wytrzyma, bo na razie nie mam pomysłu, którą "lepszą" kupić.

Jeśli chodzi o wagę, to jestem trochę skołowana. Ważyłam się codziennie w tym samym miejscu i o tej samej porze i ciągle to samo... Dziś przestawiłam w inne miejsce i było pół kilo różnicy od samego przestawienia o.O Więc na razie chyba się na nią obrażę. ;)

7 października 2018 , Komentarze (1)

Zrobiłam prawie dwa tygodnie drugiego miesiąca Insanity Max:30. Odkopałam stary rowerek treningowy. Być może coś to dało, bo waga wreszcie "ruszyła". Trochę.
A już zaczynałam wątpić.
Jeszcze gdybym przestała tyle żreć.. :p

23 września 2018 , Skomentuj

...i chciałam od razu zacząć drugi. Nawet zrobiłam pierwszy trening, a potem się okazało, że jadę do rodziców i na miejscu zorientowałam się, że u nich nie działają pliki Shauna, więc zrobiłam 1,5 treningu Chodakowskiej (Slim Fit i Kick Fit). Teraz już jestem w domu, ale chciałam zacząć "nowy miesiąc" od poniedziałku, więc zrobiłam dziś dodatkowy program Shauna Insanity Sweat Fest.

Mama powiedziała, że już widać efekty, aczkolwiek gdy kupowałam bieliznę, to nie było mi wesoło. :( Plus tłuszczu jest tylko taki, że biust jest większy.
U rodziców jest też duże lustro, więc zrobiłam zdjęcie, żeby przy następnym przyjeździe porównać.
Już prawie nie używam maści na stawy, tabletek już w ogóle nie. Teraz bolą mnie łydki, więc idziemy w dobrym kierunku. ;)

A jeśli chodzi o dietę, to czeka mnie czas cukiniowo-jabłkowo-jajeczny, bo dostaliśmy od rodziców taki pakiet. :D

Jutro czeka mnie ciężki trening - ostatnio bardzo się na nim zmęczyłam. :p

8 września 2018 , Komentarze (1)

Już prawie nie boli. Porządnie się wyspałam.
Jak dobrze pójdzie, to uda mi się odrobić i skończyć plan na ten tydzień w terminie.

6 września 2018 , Skomentuj

Do środy wszystko szło dobrze. Wczoraj za to miałam wrażenie, że bolą mnie wszystkie stawy i chrupią jak u staruszki. Wszystko jedno czy chodziłam, stałam, siedziałam, leżałam... Chyba starałam się przez chwilę za bardzo mimo ostrzeżeń, żeby się nie forsować przy zażywaniu tabletek. Gdy przeciwbólowe nie zadziałały stwierdziłam, że odpuszczę jeden trening. Dzisiaj po lekach jest lepiej, więc zrobiłam zaległy Sweat Intervals (na poziomie "modifier minus", czyli chyba mniej więcej emerycki), bo szkoda mi było porzucać cały plan, a 2 treningi już trudniej odrobić. W zanadrzu mam jeszcze trochę NLPZ i postaram się nie zrobić sobie krzywdy. :(

2 września 2018 , Skomentuj

Nie sądziłam, że uda mi się wytrwać przy Insanity Max 30, zwłaszcza że przez ostatnie miesiące przerastał mnie jakikolwiek wysiłek. Nie wiem, co się zmieniło - czy pomogła zmiana oddziału pracy, czy podniosły mnie na duchu dobre wyniki badań? Wszystko jedno - trzeba korzystać, póki się da. ;)
Zaliczyłam pierwsze dwa tygodnie (no dobra, jeszcze dziś zrobię Pulse, bo wypadł mi jeden dzień z powodu bólu głowy). Nie zapisałam wyników, bo nie za bardzo wiem jak - część ćwiczeń robię bez problemu w wersji Shauna, a część w wersji "modifier", czasami też ogranicza mnie miejsce w domu i chęć niebudzenia sąsiadów, gdy akurat zdarzy mi się ćwiczyć ok. 22.00. Bywa też tak, że nie czuję zmęczenia, ale bolą mnie stopy, więc modyfikuję lub na chwilę przerywam.


Szkoda, że nie mam zdjęć "początkowych", ale aktualnie nie mam w domu dużego lustra, więc nie mam jak ich zrobić. ;) Ale już teraz mogę powiedzieć, że na pewno wzmocniły mi się ręce.
Nadal nie wstałam na poranny parkrun, ale w planach mam wysypianie się bardziej w tygodniu, więc może będzie łatwiej wstać w sobotę.
Założyłam też nowy kalendarz (swój, nie jakiś tam fitness czy dietetyczny gotowiec) - zaczęłam zapisywać co jem i stworzyłam tabelę z planami, żeby nie zapomnieć o postanowieniach.

Cieszę się też, że wreszcie skończyłam czytać książkę, bo kiedyś dobrnęłam nawet do 100 książek/rok, a potem napoczęłam ze 20 i nie mogłam się zmusić do skończenia żadnej. Ja w ogóle mam problem z kończeniem rzeczy. A przecież to takie miłe uczucie doprowadzić sprawę do końca. Padło na "Kasację" Remigiusza Mroza, którą przeczytałam z ciekawości, bo zastanawiałam się, czy książki kogoś, kto je wypluwa z siebie w zawrotnym tempie, są cokolwiek warte. Muszę przyznać, że czytało się miło i gdy raz zapomniałam jej wziąć do autobusu, to tęskniłam. ;) Nie miałam jakichś wielkich wymagań, ale wciągnęłam się w historię i nie było w niej raczej jakichś rażących błędów zaburzających odbiór.

Mam też w planach uszczuplenie mojej kolekcji kosmetyków, bo co jakiś czas wpadam w szał zakupów, więc wypadałoby albo go powstrzymać, albo przynajmniej zużyć to, na co wydaję pieniądze. ;)

Tak sobie piszę, mimo że nie wszystko ma związek z odchudzaniem - ale nie mam kogo w najbliższym otoczeniu zanudzać. :D A klawiatura wszystko przyjmie.

Plan na kolejne tygodnie:

Myślę, że nie jest to niewykonalne. Mam nadzieję, że drugi miesiąc też zrobię. Poprzednim razem, gdy robiłam Insanity (pierwszą część) zatrzymałam się właśnie chyba po miesiącu i było mi żal, że odpuściłam.

No nic... próbujemy dalej. ;)

19 sierpnia 2018 , Skomentuj

16.08 - taniec towarzyski 1,5 h
17.08 - Skalpel
18.08 - nic, smuteczek :(
19.08 - Insanity Max:30 Cardio Challenge

Coś tam miałam jeszcze popisać, ale na razie nie mam czasu, a laptop mi się wyłącza z gorąca.

16 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Wystarczy się zważyć w różnych porach dnia.
Więc dziś na wadze miałam ubaw.

Wczoraj Killer poszedł znośnie - niektórych ćwiczeń nie byłam w stanie zrobić do końca, za to inne sobie utrudniałam wersjami znanymi mi z crossfitu. Dziś czuję mięśnie, więc chyba było warto.
Jeśli chodzi o dietę, to dziś szło mi nieźle aż do czasu, gdy zachciało mi się szejka - no cóż, przynajmniej zrobiłam go sama w domu i nie wydawałam kasy na mieście.

Odkopałam zeszłoroczny kalendarz Chodakowskiej, który kupiłam w celach motywacyjnych - zapisałam w nim raptem 10 dni i jakoś nie chciało mi się później, a większość wydrukowanych tam haseł mnie denerwowała. Wycięłam sobie te kilka sensownych i wkleiłam do nowego. ;) Miałam też kiedyś "Rok z Ewą Chodakowską" i muszę przyznać, że też na mnie nie działało, bo wypełniałam go kilka lat. :D Wprawdzie były tam rozrysowane ćwiczenia, ale i tak wolałam ćwiczyć z video.
Przy okazji przeczytałam tam hasło o tym, żeby robić 2000 kroków dziennie. Bardzo mnie to zdziwiło i do tej pory zastanawiam się, o co chodziło, bo po zainstalowaniu krokomierza okazało się, że sama moja droga do pracy i z powrotem to jest mniej więcej tyle. No nie polubiłam się z tymi kalendarzami, ale za to przepisy z książki w większości były całkiem w porządku i mogłabym do nich wrócić.

Dziś próba powrotu do tańca towarzyskiego.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.