Nie sądziłam, że uda mi się wytrwać przy Insanity Max 30, zwłaszcza że przez ostatnie miesiące przerastał mnie jakikolwiek wysiłek. Nie wiem, co się zmieniło - czy pomogła zmiana oddziału pracy, czy podniosły mnie na duchu dobre wyniki badań? Wszystko jedno - trzeba korzystać, póki się da. ;)
Zaliczyłam pierwsze dwa tygodnie (no dobra, jeszcze dziś zrobię Pulse, bo wypadł mi jeden dzień z powodu bólu głowy). Nie zapisałam wyników, bo nie za bardzo wiem jak - część ćwiczeń robię bez problemu w wersji Shauna, a część w wersji "modifier", czasami też ogranicza mnie miejsce w domu i chęć niebudzenia sąsiadów, gdy akurat zdarzy mi się ćwiczyć ok. 22.00. Bywa też tak, że nie czuję zmęczenia, ale bolą mnie stopy, więc modyfikuję lub na chwilę przerywam.
Szkoda, że nie mam zdjęć "początkowych", ale aktualnie nie mam w domu dużego lustra, więc nie mam jak ich zrobić. ;) Ale już teraz mogę powiedzieć, że na pewno wzmocniły mi się ręce.
Nadal nie wstałam na poranny parkrun, ale w planach mam wysypianie się bardziej w tygodniu, więc może będzie łatwiej wstać w sobotę.
Założyłam też nowy kalendarz (swój, nie jakiś tam fitness czy dietetyczny gotowiec) - zaczęłam zapisywać co jem i stworzyłam tabelę z planami, żeby nie zapomnieć o postanowieniach.
Cieszę się też, że wreszcie skończyłam czytać książkę, bo kiedyś dobrnęłam nawet do 100 książek/rok, a potem napoczęłam ze 20 i nie mogłam się zmusić do skończenia żadnej. Ja w ogóle mam problem z kończeniem rzeczy. A przecież to takie miłe uczucie doprowadzić sprawę do końca. Padło na "Kasację" Remigiusza Mroza, którą przeczytałam z ciekawości, bo zastanawiałam się, czy książki kogoś, kto je wypluwa z siebie w zawrotnym tempie, są cokolwiek warte. Muszę przyznać, że czytało się miło i gdy raz zapomniałam jej wziąć do autobusu, to tęskniłam. ;) Nie miałam jakichś wielkich wymagań, ale wciągnęłam się w historię i nie było w niej raczej jakichś rażących błędów zaburzających odbiór.
Mam też w planach uszczuplenie mojej kolekcji kosmetyków, bo co jakiś czas wpadam w szał zakupów, więc wypadałoby albo go powstrzymać, albo przynajmniej zużyć to, na co wydaję pieniądze. ;)
Tak sobie piszę, mimo że nie wszystko ma związek z odchudzaniem - ale nie mam kogo w najbliższym otoczeniu zanudzać. :D A klawiatura wszystko przyjmie.
Plan na kolejne tygodnie:
Myślę, że nie jest to niewykonalne. Mam nadzieję, że drugi miesiąc też zrobię. Poprzednim razem, gdy robiłam Insanity (pierwszą część) zatrzymałam się właśnie chyba po miesiącu i było mi żal, że odpuściłam.
No nic... próbujemy dalej. ;)