Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malastokrotka88

kobieta, 36 lat, Warszawa

150 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do końca wakacji walczyć o swoją sylwetkę!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 stycznia 2014 , Komentarze (5)

Hej!

Teoretycznie mam wszelkie możliwości, aby odnieść sukces. Praktycznie coś pękło. W zasadzie jedyne, co przychodzi mi do głowy to te mrozy...

Mam dietę od dietetyczki. Zrobioną dla mnie. Fajna, kolorowa, umiarkowanie restrykcyjna jak na moje upodobania. Pierwszy jadłospis poszedł w niepamięć (=brak efektów) ze względu na święta, wyjazd zagraniczny i problemy zdrowotne... Drugi jadłospis. Mam go. I tyle. W lodówce są składniki, ale nie chce mi się iść i to przygotować. Przygotowywałam jeden tydzień. Mam pudełeczka na wynos - szło mi nawet zgrabnie, choć trzeba o następnym dniu pomyśleć wieczór wcześniej i/lub wstać o świcie, przed pracą dnia właściwego. Jednak przygotowanie 5 posiłków chwilę zajmuje. Niestety, ale często wychodzę z domu na 8/9 do pracy i wracam wieczorem (19/20/21...różnie). Noszenie całego arsenału posiłków + jeszcze rzeczy na siłownię tworzą ze mnie kobietę-tragarza...:/ nie lubię tego. Nie mam auta. Wożę to ze sobą metrem, tramwajem czy targam idąc pieszo :/
Mam karnet na siłownię i nawet min.3 razy w tyg chodzę  - głównie na fitness (fatburning, zumba, tbc, itp). 
Co z tego?! Skoro potem nie jem zgodnie z jadłospisem, tylko kupuję sobie chipsy na kolację :/ WTF?! Czuję się źle z tym! Ale to proste, wydaje się być smaczne, no i pewnie powinno mi poprawić humor - tak se człowiek wyobraża! 
Sory za te narzekanie. Dawno tak nie miałam. Mogłabym leżeć w łóżku i się objadać...nie, nie mam w życiu żadnych smutków, stresów...ostatnio tak mi się zrobiło i już. To chyba nawet nie depresja, bo generalnie chce mi się żyć i cieszyć, ALE jak nie prześpię min. 7/8 h, to organizm odmawia posłuszeństwa i 'nie wstaje'. Rządzi mną. Wolę leżeć i nic nie robić, niż przygotować posiłek, zagrzać herbatę, itd. Co jest ze mną?! Jak to zmienić?!
Jak myślę o tym 'na chłodno', to sobie mówię "weź się w garść, masz wszelkie składniki potrzebne do sukcesu schudnięcia, ludzie chcą Ci pomóc"...i nic.
Jak się coś odmieni, to dam znać.
Bardzo brakuje mi biegania na dworze - jeszcze w grudniu raz w tygodniu szłam sobie w sobotę i wybiegiwałam się, a teraz taki mróz i śnieg, że nie mam mowy - nie mam takich butów...

Dobra, 'idę' dalej leżeć w łóżku :/

4 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Hej! 

Aktualizacja ćwiczeń z planami na przyszłość:
1.12 (ndz) - 35 min biegania + 15 min orbitrek + 15 min ćwiczenia wzmacniające (+stretching, ale to zawsze na końcu robię:) = 65 min
2.12 (pn) - callanetics = 60 min
3.12 (wt) - 45 min orbitrek + 15 ćw. wzmacniające = 60 min
4.12 (śr) - callanetics = 60 min
5.12 (czw) - odpoczynek
6.12 (pt) - siłowania (cardio + wzmacnianie)
7.12 (sb) - ?
8.12 (ndz) - fitness ? 

Menu:
I. owsianka z bananem i rodzynkami
II. zupa pomidorowa babuni
III. 2 kawałki szarlotki babuni (grzeszek z okazji babuni imienin)
IV. twarożek z papryką

Dobrej nocy!

3 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Hej!

Zaczął się grudzień, więc postanowiłam znowu poprowadzić dziennik. Mniej dietetyczny, bardziej ćwiczeniowy. Chcę widzieć, że się staram i potem nie zaprzepaszczać tego głupim zachowaniem!

1.12 (ndz) - 35 min biegania + 15 min orbitrek + 15 min ćwiczenia wzmacniające (+stretching, ale to zawsze na końcu robię:) = 65 min
2.12 (pn) - callanetics = 60 min
3.12 (wt) - 45 min orbitrek + 15 ćw. wzmacniające = 60 min

...to be continued :)

Staram się jeść ok...wychodzi różnie :) ale nie ma co się zapłakiwać - trzeba ćwiczyć, masować udziska, smarować ciałko i rozciągać grubiutkie łydki ;P

Menu:
I. owsianka z jog nat, orzechami laskowymi i rodzynkami
II. banan
III. zupa szczawiowa
IV. 3 kiwi
V. 4 kanapki z serkiem almette + warzywa na parze + sosik czosnkowy z jog nat

Zaliczacie moje menu? :)

Miłego !!!

1 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Hej!

Kolejny dzień, kiedy ćwiczę i staram się jeść racjonalnie :)

Dziś na siłowni zrobiłam 40 min bieżni + 15 min orbitrek + 15 min ćwiczenia wzmacniające + 10 min rozciąganie - wspaniała niedziela :)

Menu:
1) 9:30 duże śniadanie hotelowe, a więc człowiek zjadł pewnie dwa razy tyle, co powinien :P
/siłownia/
2) 14:30 sałatka w SaladStory...i tu się zdziwiłam...BARDZO! Weszłam w domu na http://www.saladstory.com/menu/kalkulator-kalorii i policzyłam ile miała sałatka, którą zjadłam...:/ wybrałam dużą Cobb (zamiast beconu wzięłam brokuły, wzięłam sos kremowy vinaigrette) i w ich kalkulatorze wyszło mi, że zjadłam 1065 kcal!!! WAT?! A w ich menu (też na stronie www) jest napisane, że duża Cobb (z beconem) ma 540 kcal (czy wliczali do tego sos? nie wiem..), ale skąd aż taka różnica? no i która wielkość jest prawdziwa?! chyba już tam nie jem :/ choć dla osoby takiej jak ja, która ma mało czasu, wydawało się, że SaladStory to idealne rozwiązanie :(:(:(
3) 17:00 serek waniliowy (wiecie..taki jak za starych czasów - miałam ochotę:)
4) 19:30 dwa jajka

Na razie się nie ważyłam (zresztą od bardzo dawna...) i zrobię to może za tydzień, żeby już zobaczyć jakąś różnicę i się zmotywować :)

Miłego wieczoru!


24 listopada 2013 , Komentarze (4)

Hej,

zauważyłam u siebie pewną zależność. 

Gdy ćwiczę wieczorem lub biegam rano na czczo, to po takich treningach jem małą kolację (albo wcale, tylko jakaś herbatka, prysznic i spanko) lub zjadam duże, zdrowe śniadanie (w końcu śniadaniem nie muszę się z nikim dzielić ;P)
...ale...
kiedy ćwiczę rano, ale po śniadaniu albo w ciągu dnia (też już po jakimś posiłku; najczęściej zaradza się to w weekendy, kiedy można sobie pójść na siłownię w ciągu dnia), to po takich treningach wręcz rzucam się na jedzenie...teoretycznie tłumaczę się sama przed sobą, że zasłużyłam, że się naćwiczyłam, ale w efekcie zawsze zjadam za dużo...łatwiej mi sięgnąć po coś tłustego/słodkiego...potem mam refleksję, że zjadłam więcej niż spaliłam (oczywiście nie są to kompulsy, ale np. zupa + 2 bułki + banan + kilka ciastek, czyli trochę za dużo jak na 1 posiłek...).

Czy też tak macie? A może miałyście i jakoś sobie z tym radzicie?

Może po prostu (skoro nie mam tak silnej woli), to powinnam ćwiczyć tylko rano (na czczo) lub wieczorem...?

Pozdrawiam ciepło!

4 listopada 2012 , Komentarze (8)

Hej,

właśnie sobie przypomniałam, że jutro idę na integracyjne spotkanie przy kręglach.... Generalnie ok. Trochę ruchu. ALE! Kręgle = piwo + pizza/chipsy/...
Nie chcę znowu ulegać presji miejsca, ludzi, itd. Na serio mogę nie pić tego piwa, nie jeść pustych kalorii wieczorem. Ba! Ja nawet nie chcę! Chcę spędzić z tymi ludźmi czas, pobawić się, pogadać...
ale jak to zrobić, żeby zamówiona przeze mnie szklanka wody niegazowanej z cytryną nie została skomentowana, w jakiś sposób wyśmiana...? 
Wiem, że nie powinnam się martwić tym, co ludzi powiedzą...ale nie chcę wyjść na dziwoląga. Przecież piję piwo, jem pizzę, ale teraz nie chcę, teraz mam jakiś cel, ale niekoniecznie chcę o tym wszystkim wokoło opowiadać i jakoś się przed nimi tłumaczyć... :/

Słodkich snów!!!

4 listopada 2012 , Komentarze (5)

...myślałam, że zemdleję! Tyle podskoków, ćwiczeń z hantlami, bieganie i to wszystko trwało 2 godziny! Ach! 
Uwielbiam to uczucie po skończonych ćwiczeniach. Zmęczenie, zadowolenie, spokój i siłę walki! 
Też tak macie?

Od miesiąca staram się regularnie chodzić na siłownię/fitness...nawet mi to wychodzi, ale zgubiły mnie dwa wyjazdy weekendowe, które zamieniły się w tydzień jedzenia/niećwiczenia :( Wiem.To moja wina. To tylko wymówka. Mam za słabą wolę i motywację...muszę teraz nad tym popracować. Nad konsekwencją i dawaniem sobie pewnych (racjonalnych!) ograniczeń! Trochę mi w tym pomaga Ewa Ch. (głównie Jej profil na FB, bo miejsca w pokoju nie mam na ćwiczenia "dywanowe") oraz Wasze pamiętniki...dzięki temu wiem, że do sukcesu nie prowadzi prosta, łatwa droga. Przeciwnie. PRZEZ TRUDY DO GWIAZD!

8 października 2012 , Skomentuj

Hej!

Dziś na siłowni postanowiłam pójść na Body Composition Analyzer, aby sprawdzić, co siedzi w moim ciałku. I co się okazało...
- ważę 60 kg
- mam 26,5% tłuszczu
- 41,9 kg ważą moje mięśnie!!! Prawie 70% wagi!
- wiek metaboliczny 20 lat (ja mam 24)
- wskaźnik tkanki trzewnej 2% (czyli nie jestem otłuszczona od wewnątrz!:)
- zapotrzebowanie spoczynkowe to 1357 kcal 
- wskaźnik budowy ciała: standardowy umięśniony
I teraz ciekawostka ;-)
Według BMI (26,7) mam nadwagę, a według wskaźnika budowy, tj. porównania zawartości tłuszczu do masy mięśniowej plasuję się w dolnej części przedziału "zdrowy" i z wykresu wynika, że znacznie bliżej mi do "niedowagi" niż "nadwagi"...zatem BMI kłamie?!

To jestem zdrowa czy mam nadwagę?

Co powinnam jeść i ćwiczyć, aby spalić tylko tłuszcz i nie rozbudowywać mięśni już ani ciut, ciut?

Jak teraz żyć?




7 października 2012 , Komentarze (2)

Hej!
Jeśli ktoś kiedykolwiek zastanawiał się, co u mnie, to oczywiście powiem, że żyję ;-)
Zastąpiło w moim życiu wiele zmian. Głównie zawodowych. Pracuję, jestem doktorantką i mam zamiar schudnąć!

W piątek kupiłam karnet, wczoraj byłam na siłowni (15 min orbitrek, 10 min stepper, 15 min siłowe na urządzeniach), a dziś wybrałam się na zajęcia fitness (TBC i Fatburning). Czuję się świetnie! Pewnie będę miała jutro zakwasy jak mało kto, ale co tam! Jutro też mam zamiar pójść...żeby nie wyjść z wprawy. A tak na serio, to musi mi to znowu wejść w krew. Co? No, chodzenie na zajęcia fitness, ruszanie się i cieszenie się tym, kiedy moje ciało staje się piękniejsze i sprawniejsze!

Do tego oczywiście planuję zdrowej jeść (choć na tym gruncie bardzo nie grzeszę...raz na tydzień jakieś winko, kawałek pizzy...szału nie ma). Ale teraz chciałabym na pewno odżywiać się bardziej regularnie i troszkę więcej ruszać. W wakacje pracowałam po 8h siedząc przed komputerem i jedząc codziennie stołówkowe jedzenie - niczym dobrym nie mogło to się skończyć! A teraz basta. Jak piszę, zmieniło się życie, jest trochę więcej lataniny, przemieszczania się i karnecik ;-)

Dobrych snów! I trzymajmy za sobie nawzajem mocno kciuki!

PS. Nie wiem, ile teraz ważę. Zważę się w najbliższym tygodniu na siłowni i dam znać ;-)

11 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

Hej! Co za lato...

No i mnie złapało... Mogę obwiniać szprycera (mrożone wino z lodem i sokiem owocowym), którego wypiłam za szybko  ale może winna jest też pogoda za oknem, która zmienną jest...
Skutki są takie, że już 3 dzień biorę antybiotyk, gardło już trochę mniej boli i musiałam przerwać praktyki, żeby siedzieć w domu. Staram się nie jeść za dużo, wystarczy, że  w ogóle się nie ruszam...ale każdy chce mi dogodzić i wychodzi różnie 
Mam teraz taki plan, że jak tylko wyzdrowieje, to biorę się za siebie, ponieważ za dużo już czasu straciłam na użalenie się nad sobą i objadanie.

--> Od kiedy będę mogła (liczę, że realnie będzie to wtorek, czyli za 5 dni) wrócę do biegania. Mam zamiar nie przesadzać, czyli codziennie po ok. 30 minutek rano, przed praktykami  + jedzenie regularnie i nie za dużo. Przed bieganiem zmierzę sobie obwody ud i łydek, ponieważ to te miejsca mnie najbardziej martwią  Zrobię po 5 dniach przerwę jednodniową i po niej się znowu zmierzę, aby mięśnie ew. "odpuchły".

Mam nadzieję, że się uda! Na pewno się uda! Tak! Tak! Tak! 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.