Hej!
Teoretycznie mam wszelkie możliwości, aby odnieść sukces. Praktycznie coś pękło. W zasadzie jedyne, co przychodzi mi do głowy to te mrozy...
Mam dietę od dietetyczki. Zrobioną dla mnie. Fajna, kolorowa, umiarkowanie restrykcyjna jak na moje upodobania. Pierwszy jadłospis poszedł w niepamięć (=brak efektów) ze względu na święta, wyjazd zagraniczny i problemy zdrowotne... Drugi jadłospis. Mam go. I tyle. W lodówce są składniki, ale nie chce mi się iść i to przygotować. Przygotowywałam jeden tydzień. Mam pudełeczka na wynos - szło mi nawet zgrabnie, choć trzeba o następnym dniu pomyśleć wieczór wcześniej i/lub wstać o świcie, przed pracą dnia właściwego. Jednak przygotowanie 5 posiłków chwilę zajmuje. Niestety, ale często wychodzę z domu na 8/9 do pracy i wracam wieczorem (19/20/21...różnie). Noszenie całego arsenału posiłków + jeszcze rzeczy na siłownię tworzą ze mnie kobietę-tragarza...:/ nie lubię tego. Nie mam auta. Wożę to ze sobą metrem, tramwajem czy targam idąc pieszo :/
Mam karnet na siłownię i nawet min.3 razy w tyg chodzę - głównie na fitness (fatburning, zumba, tbc, itp).
Co z tego?! Skoro potem nie jem zgodnie z jadłospisem, tylko kupuję sobie chipsy na kolację :/ WTF?! Czuję się źle z tym! Ale to proste, wydaje się być smaczne, no i pewnie powinno mi poprawić humor - tak se człowiek wyobraża!
Sory za te narzekanie. Dawno tak nie miałam. Mogłabym leżeć w łóżku i się objadać...nie, nie mam w życiu żadnych smutków, stresów...ostatnio tak mi się zrobiło i już. To chyba nawet nie depresja, bo generalnie chce mi się żyć i cieszyć, ALE jak nie prześpię min. 7/8 h, to organizm odmawia posłuszeństwa i 'nie wstaje'. Rządzi mną. Wolę leżeć i nic nie robić, niż przygotować posiłek, zagrzać herbatę, itd. Co jest ze mną?! Jak to zmienić?!
Jak myślę o tym 'na chłodno', to sobie mówię "weź się w garść, masz wszelkie składniki potrzebne do sukcesu schudnięcia, ludzie chcą Ci pomóc"...i nic.
Jak się coś odmieni, to dam znać.
Bardzo brakuje mi biegania na dworze - jeszcze w grudniu raz w tygodniu szłam sobie w sobotę i wybiegiwałam się, a teraz taki mróz i śnieg, że nie mam mowy - nie mam takich butów...
Dobra, 'idę' dalej leżeć w łóżku :/
Marissa77
29 stycznia 2014, 22:15Przynajmniej chodzisz na siłownię, to też jest coś. Wystarczy chipsy zamienić na lekkostrawny posiłek.
deiii
29 stycznia 2014, 22:04Kobieta tragarz - znam to, okropne uczucie,bo co zrobić, jak zabrać to jedzenie, które sobie przygotowałyśmy. Podnieś głowę i do przodu :)