Wczoraj na obiadokolację zrobiłam sobie jajecznicę z dwóch jaj, 30gr boczku i 50gr kiełbasy z kurczaka, do tego kromka chleba. I tak mi to zaszkodziło, że... nie będę wdawać się w szczegóły. ;)
Wylądowałam jeszcze na bawialni, ale to pozwoliło zakończyć dzień córce z wykończenia o 20 i matka mimo osłabienia pojeździła pół h, poczytała parę stron książki, a jeszcze przed bawialnią zdążyła zrobić pół h spacerku z psim synem. Także wszystko, co było w planach udało się.
Dziś raczej po pracy siedzę grzecznie w domu i biorę się za pranie, odkurzanie, gotowanie... W weekend szkoła, to muszę to ogarnąć w tygodniu.
Dziś w planach:
- kajzerka, dwie winierki, ogórek zielony
- sałatka z brokułu, fety, tortellini, słonecznika + sos czosnkowy na bazie jogurtu i majonezu (dla mnie 300gr)
Robię spaghetti, ale zanim je zrobię pewnie będzie 17 i to znowu jako ostatni posiłek.
Czas leci, już jutro dzień 10. Czeka mnie nocowanie u mamy w piątek i w sumie też weekend, zobaczymy czy mnie nie złamie.