Już niemal 1/3 drogi za mną. Czas i tak upłynie, więc nie warto myśleć, że nie da się rady tylko brać się w garść.
Wczoraj zrobiłam leczo na dwa dni, więc mam już obiadokolację. Dziś na pewno też wrócę po 17 z córką, a później przejmie ją mąż, to w końcu będę mogła zająć się ogródkiem. Jeździłam też na rowerku 40min, coś się rozregulowało i spadłam z siodełka bardzo boleśnie... Obiłam rękę i tyłek. Niby skończyłam trening, ale niestety dziś boli jeszcze bardziej... Zobaczymy co to będzie.
Na razie muszę wytrzymać jeszcze te dwa dni w pracy. Powoli zaczynam myśleć nad zmianami. Zobaczymy w jakiej kwocie będzie lipcowa podwyżka, bo w tym tempie rosnących cen nie ma dnia żebym nie myślała, że w końcu nas to przerośnie. W czerwcu wyrównanie za prąd i momentalnie skacze mi ciśnienie. Bardzo źle się dzieje, a nic mnie tak nie boli, jak to zawyżanie najniższej krajowej, bo pracownikom z wyższymi kompetencjami pensje w większości przypadków stoją, a wszystko wokół drożeje: media, przedszkole, artykuły budowlane czy oczywiście jedzenie... Po majówce celem będzie odświeżenie języka do poziomu swobodnej komunikacji, a jak lipcowa podwyżka zawiedzie, to szukanie czegoś nowego, choć lubię aktualne miejsce.
1. owsianka
2. bułka z pestkami dyni, z serem i pomidorem
3. leczo z ryżem