Dzis, z racji tego, że weekend spędzam w pracy "sobotnie spotkanie z wagą" w piątek ;-)
Efekt...1 kg w dół !!! To motywuje ;-)...znów się chce...cudnie, cudownie i w ogóle ;-)
A tak na poważnie...Przede mną prawdziwe wyzwanie! Weekend w otoczeniu pysznego jedzenia, wspaniałego bufetu śniadaniowego, dań z karty, na widok, których ślinka cieknie...a wagi spożywaczej brak, więc jedzenie "na oko"...Będę się pilnować, szkoda marnować takich efektów...tak sobie powtarzam, choć za uchem słyszę "ale coś ty, daj spokój, nie przytujesz w 2 dni...:-) eh...kolejny banał "to ty jesteś swoim największym przeciwnikiem"...ale jakie to prawdziwe.
Zapakowałam do torby "gumy" i buty sportowe, zgrałam na laptopa ćwiczenia...Wygospodaruję 30-40 min na ćwiczonka to i czas szybciej zleci ;-) W niedzielę, po powrocie do domu wybieram się na tabatę! - to tak, żeby dobrze zakończyć tydzień ;-)
A wczoraj: jedna seria Bikini...i wizyta na basenie z córcią...a właściwie to na odwrót, stąd jedna seria ;-)))
Chylę czoła przed wszystkimi mamami, które same muszą "ogarniać" swoje pociechy i jeszcze znajdują czas, na aktywność fizyczną. Brawo Wy!