Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 232227
Komentarzy: 10778
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2025 , Komentarze (12)

Szukanie kamyków oznaczonych w aplikacji i przewożenie ich w nowe miejsce, nieźle mnie motywuje do wyjścia z domu, albo pojechania inną/dłuższą drogą do pracy. Chociaż to trochę nie sezon, ręka trzymająca komórkę marznie i ja też, bo do jazdy rowerem ubieram się lekko.

W lecie łatwiej będzie i ciekawiej, wtedy dalej wyjeżdżam, a teraz to tak koło komina się kręcę 🚴‍♀️. Polecam bardzo, jako dodatkową zachętę ruszenia tyłka 😉


Niedziela: 
Morsowanie - na części jeziorka lód, pełno śniegu w parku, ale mało co widać, bo całkiem mocno pada nowy i całkiem mocno wieje. Zima 🌨️❄️❄️☃️. Po śniadaniu spacer po parku, ponad 7 km. Apka kilka kamyków pokazywała, ale wszystkie pod drzewami ukryte, a tam pełno żółtego śniegu 😒


Poniedziałek: 28 km rower (całe szczęście, że lód z W-wskich ścieżek poznikał, po na drugą dawkę szczepionki na kleszcze byłam umówiona, kolejką WKD tam jechać, wiadomo, nie w smak mi było) + 0,5h siłownia

Wtorek: 20 km rower

Środa: 20 km rower + 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Piątek: 20 km rower

Sobota: Morsowanie już w takiej wiosennej trochę scenerii - w słońcu i nieśmiałym jeszcze świergocie ptaków. 37 km rower i test nowych ocieplanych legginsów. 

11 stycznia 2025 , Komentarze (34)

Prawie dwa, bo pierwszy zapis mam z 13 lutego = 55,5, a skład:

I mimo, że wszystko wygląda dobrze, to moja waga zimowa, kiedy to dodatkowe dwa kilo w talii głównie się osadzają i boczkach, moje znienawidzone muffin top😠 - talia 76-8.

Przez te dwa lata były trzy znaczące zmiany w mojej diecie.

1. Długie leczenie stomatologiczne, które wstrząsnęło moim poczucie bezpieczeństwa - miałam wrażenie, że rozpadam się razem z moimi zębami, w staruszkę się zamieniam, jednym słowem czas trumnę wybierać☠️. Jedzenie to w moim przypadku gryzienie, a ja mogłam tylko miękkie = minus dwa kg co najmniej. I teraz, jak leczenie skończone dawno, twarde rzeczy nie powróciły do menu, bye, bye orzeszki, pestki, suszone figi i już tak rzutem na taśmę - żurawina i rodzynki. Zamiast, jak mam chęć coś poglamać - landrynki mocno miętowe.

2. Rozpoczęłam wyzwanie OYNB, S się przyłączył i korzyści okazały się wielokrotnie przewyższające straty. Do picia alko nie wróciliśmy i wrócić nie zamierzamy. Ważne, że zrobiliśmy to razem, bo moje picie też było razem, niewinne mi się wydawało, takie wakacyjne. Przy ognisku, na pomoście, zimą w górach. Nie dużo, ale często i kalorycznie - grzaniec, wiśniówka, baileys. Nigdy nie odważyłam sprawdzić ile taki wyjazdowy tydzień ma alkokalorii.

3. Tłumy w barach i restauracja w tym roku nieprzeciętne = rezygnowaliśmy z obiadów na wyjazdach, zamiast tego były banany, dużo mocno dojrzałych bananów😋, jabłka, śliwki i ciasteczka owsiane.

Reszta bez zmian - vege, nabiał nie, jajka tak, kasza głównie gryczana, warzywa, jako deser mielone siemię lniane z sojową odżywką białkową. Nie liczę makr, nie głodzę się. W pracy podgryzam ciasteczka belvita, albo poduszeczki zbożowe (w skrócie poduszkowce).

Aktywność też inna, bo nie wróciłam do treningów grupowych, jakoś nie mam odwagi nadużyć biodra, niby jest dobrze, ale w ruchu bocznym nie mam pełnego zakresu. Mogę sobie na piętach siedzieć, ale nie po turecku.

Zdecydowanie więcej na rowerze kręcę i regularnie ćwiczę z obciążeniem. No i morsowanie od zeszłego roku, to dla ciała mocny bodziec.

Ostatni, poświąteczny zapis Xiaomi poniżej, tłuszczu mniej 4 kg! w talii 67 cm = spodnie leżą idealnie luźno, twarz ładnie wyszczuplała i podoba mi się dużo bardziej. Włosy bez zmian 😒, paznokcie to nie wiem, bo przykryte hybrydą (hybryda trzyma się ile musi, a musi czasami ponad trzy tygodnie, więc chyba są w dobrym stanie).

Poniedziałek: 20 km rower + morsowanie

Wtorek: tylko 14 km rower, deszcz prawie cały dzień padał

Środa: 20 km rower + 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Piątek: 20 km rower

Sobota: 37 km rower + morsowanie. Śnieg padał poziomo, tak wiało. Ramiona i ręce zamoczyłam bez zastanowienia, bo w wodzie dużo lepiej im było. A jakim wyzwaniem jest na takim wietrze się ubrać w rzeczy, które najpierw ze śniegu trzeba otrzepać 🦸‍♀️

A jutro to chyba z roweru nici będą, bo pada i pada...

6 stycznia 2025 , Komentarze (8)

Jutro do pracy czas wracać. I jakaś część mnie się z tego cieszy. Że do biura pojadę (bo niby urlopu nie brałam, ale dużo zdalnej było, no i dni niektóre poskracane, dużo osób na urlopach, taki świąteczny tryb 😉.

Masę mam planów wyjazdowych, nie wszystkie do końca sprecyzowane, np główny urlop. Bo zeszłoroczna rowerowa Suwalszczyzna zachwyciła mnie i chce więcej, ale też oglądam, zainspirowana uwagą, że wybrzeże bałtyku to nie tylko Polska😁, różne wyspy np Gotlandie czy Wyspy Alandzkie, filmy oglądam z rowerowych wypraw, ale wciąż w fazie niezdecydowania jestem. Bo to jest dla mnie daleko, a pogoda bardzo niepewna i tak, są tam świetne skałki, zupełnie u nas niespotykane, ale też dużo, bardzo dużo, takich jak u nas lasów..

Za to najbliższe plany z grupy - co by tu na drutach.. bardzo mam sprecyzowane. Teraz jestem w połowie ciekawych skarpet, ale już od 20 stycznia wyzwanie, trudne dla mnie - MKAL sweterka robionego żakardem, o tego: https://vitalia.pl/patter...

Włóczka cieniutka, kolor na wzór już czeka w moich zapasach. Żakardowo słabo jestem ogarnięta, niby umiem, ale chciałabym umieć lepiej, a takie KAL-e, to świetna szkoła.

Sobota: morsowanie (mróz i wiatr🥶, w wodzie lepiej było, niż bez niej po wyjściu), nie włożyłam rąk jak planowałam😒, na ulicach lód = zamiast roweru, marsz 8 km. Dla zabawy, celem było powyciąganie kamyków widocznych w aplikacji Stonehiding (większość poukrywanych jest na placach zabaw i te mnie nie interesują, ale bywają też miejsca odległe i ciekawe). 

Niedziela: na jeziorku całkiem gruby lód się zrobił, weszłam tym razem odważnie na 10 minut, ręce wzdłuż ciała (cienkie neopreny na dłoniach) i podobało mi się, tylko potem, ubieranie jakieś dużo trudniejsze było😉, a termogeneza drżeniowa trwała, węglowodany i lipidy w ogromnej ilości się zużyły😉a jak dumna z siebie jak paw🦚. Rower 20 km.

i jeszcze wspomnienie powrotu z sylwestrowego wyjazdu - najładniejsza dekoracja, jaką widziałam w tym roku🤩

4 stycznia 2025 , Komentarze (20)

Nie wiem, czy to ja szukając miejsca, w którym małe kalendarze moleskine są najtańsze, zamówiłam przez pomyłkę notes, czy zamówiłam kalendarz, ale notes dostałam, w każdym razie potraktuję to jako okazję doskonałą, żeby bullet journal zacząć prowadzić. W wersji mini, co nie znaczy minimalistycznie - zamówiłam kolorowe taśmy, obrazki i szablony, zrobiłam przegląd flamastrów i zakreślaczy. Czekając, inspiruje się tym, co na IG wpadnie mi w oko.

Wtorek: 10 km rower + wycieczka 9 km. Po pracy wyjazd Sylwestrowy do naszego lasu 🎉🎊✨. Pociągiem, pustym jak nigdy, wszystkie miejsca do podwieszania roweru wolne. A na miejscu jakaś awaria oświetlenia, latarki już na głównej ulicy musieliśmy zapalać, mgła i co jakiś czas nieduży podświetlany łoś (dominująca w tym roku miejscowa dekoracja). Długosiodło jak miasto opuszczone, w restauracja Las zamknięta, jedyna muzyka jest przy ognisku, grzecznie w miejscu ogniskowym zapalonym. Fajerwerki tylko od czasu do czasu. Na rynku, jak co roku piękna szopka - rzeźby artysty mieszkającego tuz obok. 

I bałwan, mój pierwszy tej zimy

Jak już nasze ognisko S. rozpalił, rozchmurzyło się i pokazało się niebo gwiazd pełne gwiazd ✨.

Środa: 30 km po "starych kątach" - lasach polach i wsiach. Jedyne zwierzę to wolno chodzący kot, wyraźnie na polowaniu. Wiatr zerwał się już taki, że po obiedzie, zamiast na spacer to do domu.

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Piątek: 20 km rower

31 grudnia 2024 , Komentarze (14)

Rocznych nie robię, podsumowań też nie.

Będzie zimno🥶, wesoło🥳 i aktywnie🤸‍♀️🚴‍♀️! 

Impreza na naszej leśnej działce (bez wody, jak to zimą). 

Zaproszeni: S. i ja. Podróż pociągiem. Menu - vege leczo z kasza i makaronem, jabłka, ciasteczka owsiane, mielone siemię lniane z białkiem😜

Plan: 

1. Zakupy już na miejscu - głównie woda no i te ciasteczka (jak będą) (jak sklep otwarty będzie).

2. Spacer przez las do Długosiodła, już bez tych bagaży, na dekoracje gapienie się (jest szopka i wielka choinka i może coś jeszcze?), śmichy chichy z czego się da🤣 i rozkładanie/chowanie pomalowanych kamyków w zależności od ich źródła pochodzenia.

3. Ognisko + gapienie się w gwiazdy.

4. Film jakiś, już pod kocem i przy ogniu trzaskającym w kozie.

5. A rano noworoczne kółko rowerowe po lesie 🌳

Sobota: rower 46 km + morsowanie

Niedziela: rower 46 km + morsowanie

A w Komorowie tak zachód wygladał

Poniedziałek: rower 20 km + 1h siłownia

Szczęśliwego Nowego Roku!! 🎈🎉🎊✨ Bawcie sie dobrze, cokolwiek to znaczy dla Was!!🤗😘

27 grudnia 2024 , Komentarze (17)

Nasza tradycja wyjeżdżania w góry, pierwszego dnia świąt i zostawania tam do Nowego Roku wygasła, bo przez kolejne lata wracaliśmy wcześniej, pogonieni deszczem, błotem i mgłami. 

Tym razem czekałam rozsądnie do ostatnich dni, kawałka słońca w prognozach nie zobaczyłam więc mentalnie naszykowałam się na miejscowe przyjemności. 

A dzisiaj już z korpopracy, zerkałam szybciutko w kamerki, a tam niebo niebieskie, śniegu dużo..., ech życie😠. Ale obiecaliśmy sobie tygodniowy wyjazd w Beskidy luty/marzec, jak tylko będzie pogoda, jak lubię najbardziej - puste góry - od schroniska do schroniska..

Poniedziałek: 20 km rower 0,5h siłownia, po pracy koloryzacja włosów, a po nocy - pieczenie piernika. Test jakości ciasto przeszło z łatwością, chociaż S. podważał go trochę, że próba tylko z jednej strony jest niepełna, trzeba przetestować też od drugiej .

Wtorek: 30 km rower, bo 10 przed pracą (chciałam, nie musiałam - praca zdalna) po parku, potem na Wigilię do rodziny mojego syna też rowerem. Wszystko co trzeba, ładnie w sakwach ułożone, prezenty, eleganckie ubranie, piernik i sałatka.

Waga zmierzona - stabilne, letnie 51 kg. I stabilne ponad 39 kg mięśni!

Te Wigilie są baśniowe. Duża żywa choinka, piękne dekoracje, niektóre z historią, jedzenie do którego nikt nie zmusza. Wszyscy są tam szczupli i przy stole siedzi się tylko na początku, potem są kolędy, pokaz zdjęć, opowieści. Momenty uroczyste i masa śmichów-chichów i przytulanek. Wypatrywanie Mikołaja, wymarzone prezenty. Czas dla mnie bezcenny.

Ja dostałam od S. cudną włóczkę, kosmatą z alpaki, w "moim" burozielonym kolorze, idealną na prosty piórkowy sweterek.

Sama zrobiłam dla mojej synowej skarpetki - LIttle Brain, wersja już druga, tym razem w kolorach idealnie kubusiowych. 

Kolejne dni to już we dwoje z S. = luz, spokój, coś jak mini wakacje 🥶🚴‍♀️

Środa: 20 km rower - morsowanie (delikatne 6 minut, bo pojechałam tam na rowerze) - 25 km rower, już po śniadaniu. Jaką ogromną widać zmianę w mojej okolicy 👍. Jest dużo mniej dekoracji, jest cicho, strzelania prawie wcale. A w parkach rano pierwszego dnia świąt, byli biegacze, rowerzyści, dwa (ze mną włącznie) morsy, masa osób z pieskami, kiedyś to bardziej panowie z czerwonymi nosami się snuli. Jest czysto!

Czwartek: jak w środę - 20 km rower - morsowanie (delikatne 6 minut, bo pojechałam tam na rowerze) - 25 km rower, już po śniadaniu. Dwa malowane kamyki znalazłam i odkryłam, że jest też forma tej zabawy w aplikacji, ale to już coś zupełnie innego.

Piątek: 20 km rower i praca zdalna.

Książka The Blue Hour (jeszcze nie wiem czy ją lubię), film Anora - niezły, ale jak dla mnie to taki, co przykuje moją uwagę, rozbawi, a za chwilę już o nim nie pamiętam.. 

24 grudnia 2024 , Komentarze (9)

Dziewczyny, życzę Wam wszystkim dużo radości w te Święta🎄, zdrowia, ale przede wszystkim spokoju, spędzania czasu jak lubicie🤸‍♀️ i z kim lubicie🫂. 

A Mikołaj niech szczodry będzie🎅

Uważajcie na siebie😉 (mem stary, ale bardzo, bardzo aktualny)

22 grudnia 2024 , Komentarze (17)


Najpierw deszcz mnie trochę zmoczył, jak rano po parku pedałowałam.

Potem, przy mosowaniu, wreszcie ręce całe zamoczyłam (dłonie w cienkich neoprenach), ale ramiona, łokcie, wszystko pod wodą było. I różnica ogromna🥶, zębami kłapałam, że prawie mówić nie mogłam, a reszta mnie trzęsła się w sposób zupełnie niekontrolowany. Tak chyba wygląda dobrze wykonany trening TRE, uwalniający napięcie i stres 😉https://vitalia.pl/czym-jes...

Gorące śniadanie, potem 26 km po lesie, a potem wieczorem, sesja pierwszego i ostatniego tak jakby pierniczka świątecznego. Okno otwarte na całą szerokość, ujęcia powtarzane w nieskończoność, po wiatr nim poruszał i go rozmazywał (raz nawet prawie w błoto cztery piętra niżej by poleciał)😠.

21 grudnia 2024 , Komentarze (13)

Czas na marzenia, plany, uważne spojrzenie w głąb siebie - nawet moje IG strony o dzierganiu podsyłają mi takie pomysły. Yoga i księgarnie, każdy coś tam chce uszczknąć z tego patrzenia. 

A u mnie zmiany, zmiany, czy tego chce czy nie - wg tarota, bo dzisiejsza karta, wyciągnięta z myślą o kolejnym roku = Śmierć. 


Niedziela: 35 km rower + morsowanie

Poniedziałek: 30 km rower, z tego prawie całość w ulewie🥶, trochę w mocnym deszczu. Ale najgorszy był wiatr, wichura właściwie - bocznoprzednia. A był to dzień rodzinny/urlopowy - jasełka u wnuczki w przedszkolu, reszta dnia rodzinnie. Na szczęście, ja doświadczony przez deszcz rowerowicz, miałam zapas czasu i suchych ubrań ze sobą.

Wtorek: 25 km rower, po pracy paznokcie, szybkie strojenie się i Christmas Party. Super udane!🥳👍. Ogromne, około 700 osób, ale w tak dużym i super przystosowanym obiekcie, że można było tworzyć kameralne grupki w miejscach, w których słyszeliśmy się nawzajem, jeść i pić przy małych stolikach, gadać, śmiać się, chwalić i być chwalonym, no bo sukienki, szpilki (u niektórych), garnitury, muszki, krawaty to nie jest nasz codzienny wygląd. No i tańczyć na ogromnym parkiecie. Ja nie zawsze łapię nastrój takiej rozrywki, a tu od razu, w taksówce jeszcze. Wyszłam po 24, zachrypnięta, uśmiana, ogłuszona, z nogami w tyłku. 

No i jeszcze te rozmowy "po" następnego dnia😉. Moi działowi znajomi po czwartej wyszli, a byli tez tacy (podobno), że przed szóstą.

Zdjęcia będą później, nie pomyślałam, żeby coś tam telefonem zrobić.

Środa: 20 km rower + 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Piątek: 25 km rower, a po pracy szybka wyprawa do Empiku odebrać zamówiony wcześniej kalendarzyk na kolejny rok. Nie w samym sklepie te tłumy, ale w okolicznych uliczkach, na parkingu, chodnikach. Przypomniałam sobie po raz kolejny, jak mi dobrze żyje się tak na uboczu.

Sobota: 30 km rower + morsowanie. Łatwo było, cieplej niż zwykle. Potem sprzątanie grobów (na płycie mojego grobowca ktoś postawił ogromną donicę z chryzantemą bez podkładki, pod nią zrobiła się gruba warstwa błota). Dookoła stojące i walające się bo wiatr był mocny, różnego rodzaju i w różnym wieku, plastikowe dekoracje, zwiędłe chryzantemy, znicze. Kontenery na śmieci pełne, a ludzie niosą już następne.

Jak ja czekam, żeby możliwe były pochówki po drzewem, w biodegradowalnej urnie, z nasionami rośliny, która w tym miejscu wyrośnie (albo i nie).

I zaczynam powoli przygotowywania do Wigilii (jestem jak prawie co roku zaproszona do syna). Zgłosiłam się do robienia sałatki (umiem) i do upieczenia piernika (to będzie moje trzecie ciasto z życiu, mam tremę). 

Pierniczkowy ludek już prawie skończony:

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.