Waga powoli spada -0.8 kg w prawie dwa tygodnie (82.5 kg/173 cm). Marny wynik ale lepszy niż na plusie 😅.. dostosowałam dietę do swojej choroby. PCOS związane jest z insulinoopornoscia i tarczyca.. tarczyca u mnie w porządku na szczęście. Kaloryczność sie nie zmieniła (1500/1600 kcal) za to jakoś już tak. Kiedyś zmuszałam się do owsianki na śniadanie i tyłam.. teraz 2 jajka na twardo albo 200 g twarożku z warzywami bez wegli. Na obiad - salatka z serem lub kurczakiem i pumpernikiel/inne pieczywo a wieczorem znowu warzywa i jakieś mięsko, rybki.. wszystko aby zapobiec skokom insuliny (która hamuje spalanie tłuszczu za to daje organizmowi znak, że czas gromadzić tluszczyk). Kawa- czarna niby nie tuczy.. ale powoduje wyrzut kortyzolu, który podwyższa poziom cukru we krwi, a zatem - insuliny.. dlatego kawa dopiero godzinkę po śniadaniu i ostatnia kawa przed 15:00. Z ćwiczeniami mogłoby być lepiej, muszę częściej chodzić na spacery i wprowadzić ćwiczenia budujące mięśnie (również ważne dla osób z insulioopornoscia). Stres w pracy - niestety cały czas na wysokich obrotach, ale pracuje nad tym, że nie muszę być odpowiedzialna za wszystko i wszystkich.
do tego suplementacja - berberyna, saw palmetto, inozytol - na uregulowanie cukru. Omega 3, Wit. D - przeciwzapalne.
jeżeli ktoś ma już większe doświadczenie z PCOS/insulinoopornoscia to byłabym wdzięczna za rady tutaj lub priv. Na razie jestem swoim własnym królikiem doswiadczalnym😄.
kolejny update za 2 tygodnie😀