Wróciłam z wyjazdu.Wyjazd był bardzo męczący, ale wszystko poszło pomyślnie. Niestety dopadła mnie grypa - nie spodziewałam się pochorować, bo w grudniu przechodziłam już koronę. Jedzenie było pyszne, bardzo dużo potraw z ryb (zwłaszcz z sandacza) i owoców morza (m.in. tatar z owoców morza z cukinią). Na szczęście nie było tłusto, nikt mnie też nie zmuszał do jedzenia ciast i picia alkoholu. Oprócz spaceru (+10000 kroków dziennie) innego ruchu nie było, no i na wadze też żadnych zmian. Liczę, że choroba szybko odpuści i zaraz wrócę do swojego treningu 😁.
Kto zgadnie co to za miasto 😉?