Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę schudnąć bardziej z powodów zdrowotnych niż wizualnych.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 42729
Komentarzy: 240
Założony: 6 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beanna83

kobieta, 41 lat, Chełm

164 cm, 94.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 grudnia 2011 , Komentarze (1)

kij. Baseny w Chełmie chwilowo niedostępne z tego co znalazłam na necie. Ale za to pospacerowałam 2 godziny z przyjaciółką i jej prawie rocznym synkiem w wózku, pchając na zmianę. Umówiłyśmy się, że jak znajdę u nas na osiedlu jakieś fajne zajęcia w odpowiednim czasie, to będziemy razem pomykać, gdyz obu nam się chce wkońcu wyjść do ludzi. Dam wam znać jutro czy coś znalazłam, bo dzisiaj pewnie nie dam rady.

29 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Poszalałam wczoraj z ćwiczeniami, no i dziś strajkują mi kolana. Kij, z bieganiem zaczekam aż dobiję do 65, nie będę się teraz przeciążać, trzeba szanować swoje stawy. Muszę zmienić rodzaj ćwiczeń, gdzieś na regale jest książka, pamiętam kiedyś z niej korzystałam i było git. Nie ważyłam się wprawdzie ostatnio, ale postanowiłam być realistką i przesunąć termin postanowienia z sylwka na tydzień po. Większe szanse że się uda. Wole to niż na siłę trzymać się pierwotnego terminu i stracić motywację jak nie dam rady.

Zastanawiam sie czy się nie szarpnąć na basen raz na tydzień, częściej nie dam rady, ale zawsze coś. Może spróbuję wyrobić wkońcu karte pływacką czy jak tam się to zwie? 


28 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Wczoraj "umierałam na przeziębienie", ale dziś już jest dobrze. Analizując co jadłam przez święta i po, doszłam do wniosku, że wpierniczam za dużo białek. 

Maszerując dziś do domu z korków zobaczyłam grupę ludzi uprawiających nordic walking, potem prochę rowerzystów, a potem jeszcze samochód z czerwonym nosem i rogami renifera Momentalnie mi dół przeszedł.

Nie ważę się na razie, po co mam się dołować. Idąć doszłam do takiego wniosku:

wkurzenie+ jedzonko=endorfiny-poczucie winy z przerzarcia=ponowne wkrurzenie; wkurzenie+aktywność=endorfiny+spalone kalorie+zdrowie=redukcja początkowego wkurzenia

Wniosek: jak się wnerwisz, lepiej tupnąć nogą i tupać do skutku, niż zjeść ponadprogramowe ciastko. 

Tak więc lecę poćwiczyć, coby mi poziom endorfin nie opadł. A potem do zakuwania

26 grudnia 2011 , Komentarze (2)

DZięki wszystkim za życzenia jesteście kochane

Wysmarowałam przed chwilą długiego posta, ale mi go zjadło. W skrócie: z jedzeniem nie tak tragicznie, więcej niż na co dzień, ale pofolgowałam sobie tylko tyle ile planowałam. Dużo białka, ciach tylko po jednym kawałku. Kuzynka piała z podziwu nad moją dyscypliną. Nienawidzę chwilami mojego rodzeństwa za wyśmiewanie moich wysiłków, wypominanie każdego kęsa, nawet jeśli w danej chwili to tylko grzybek marynowany wielkości pinezki. Najgorsze że to się nie zmieni nawet jak schudnę, jak ważyłam tylko 52 kilo też się czepiali, choc miałam żebra na wierzchu...ech.... 

24 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Życzę wam wszystkim spokojnych, rodzinnych, wesołych, świąt i aby poszło w cycki 

23 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Wczoraj z wieczora wracam sobie z korków, kawałek miałam do przejścia do przystanku z którego mogę dojechac do domu. popylam w średnio szybkim tempie, myśląc że mam jeszcze trochę czasu, a tu nagle mija mnie mój autobus. Ja w panice zaczynam biec, bez większych nadziei, bo chełmscy kierowcy raczej nie czekają, a mi brakowało spory kawałek. KIEROWCA CAŁĄ MINUTĘ STAŁ NA PRZYSTANKU I CZEKAŁ AŻ DOBIEGNĘ nikt poza mną nie wsiadał z tego przystanku. Do dziś jestem w szoku.

A najśmieszniejsze, że nie wiedziałam, że jestem w stanie biec w takim tempie przez tyle czasu i nie wypluć płuc. 

22 grudnia 2011 , Komentarze (1)

Skończyłam piec ciastka właściwie już dziś, bo po pierwszej w nocy. Zjadłam 4. Jestem zmęczona, więc robie sobie wagary. I tak na zajęciach kolędy i inne świąteczne badziewie (po tygodniu naprawdę może się przejeść). Wieczorem tylko kopsnę się na korki, jak przestanie mi się kręcić we łbie to nadgonię trochę roboty przewidzianej na jutro.

Odrzucanie od jedzenia na szczęście przeszło i dziś już jem po ludzku. Na śniadanie 3 wafle ryżowe wieloziarniste z serem żółtym i herbata pu-erh. Potem będę robić "sajgonki" z kapustą i grzybami, tylko zamiast smażyć walnę je na 10 minut do piekarnika posmarowane jajeczkiem dla chrupkości. Pewnie pochłonę jeden czy dwa przy tym. Na kolację jescze nie wiem.

Waga kilogram w dół, zakwasy o dziwo zniknęły, a górny baleron zmniejszył się w końcu o całe 5 centymetrów w ciągu tygodnia Do osiągnięcia celu sylwestrowego został tylko kilogram, powinno dać radę, ale mając święta w perstektywie nie napalam się że zrzucę więcej. Chociaż wziąwszy pod uwagę że połowy nie dań nie tknę przez wzgląd na gluten nie powinno być tak tragicznie. 

Buziaczki dla was. Idę się chyba zdrzemnąć pół godziny


21 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Poćwiczyłam wczoraj, to dziś zakwasy. Organizm w szoku po pół roku siedzenia na dupie. Przynajmniej wiem jak głęboko pod sadłem mam mięśnie. Z jedzieniem durnowato, rano jogurt bananowy z biedronki, kawa z mlekiem i dwie kortki czekolady nadziewanej (cytuje mamę: "weź ty zjedz czekolady bo normalnie się wreda robisz"), potem soczek pomidorowy pikantny, potem łyżka ziemków, ogórek kiszony i kotlet, i kostka czekolady. I wsio. Dużo za mało kaloriii, a nie wiem czy choć herbate dam radę wcisnąc...

20 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Test uskuteczniony wczoraj wieczorem, wynik ogólny dostateczny, zaskakująco dobra giętkość-4/6. Miałam zamiar dziś zacząć biegać, ale spadł śnieg więc tylko przez 5 minut non stop sprinty od ściany do ściany ( jakieś 4 metry) . Oprócz tego 2x10 burpies. Wieczorem planuję powtórkę z rozrywki. Termin kolejnego testu już sobie wpisałam w kalendarz na 15 stycznia. Wykresiki porobione do końca roku, małe cząstkowe i duży ogólny, wiszą na dzwiaj od szafy. Na pierwszy miesiąc skupiam się głównie na poprawie wytrzymałości.Potem zobaczymy.

19 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Z jedzeniem w trybie ludzkim a nie odkurzaczowym idzie mi dosyć dobrze.Z ruchem jest gorzej, bo poza marszami w ramach olewania komunikacji miejskiej w sasadzie nie mogłam się jakoś zmotywować. Toteż wpadłam na pomysł coby uskutecznić sobie testy sprawnościowe, takie jak na w-f się kiedyś uskuteczniało. Wkleiłabym link ale coś mi nie trybi  Będę powtarzać raz na miesiąc i zapisywać.Może zrobię wykres i walnę na ścianę. Zwiększająca się mam nadzieję liczba punktów będzie mnie motywować, a za przejście na wyższy poziom wykombinuję sobie jakieś fajne nagrody. Próbuje zwerbowac mamę do kompletu. 

A wy jak się motywujecie do ruszenia się? Buziole

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.