Wczoraj z wieczora wracam sobie z korków, kawałek miałam do przejścia do przystanku z którego mogę dojechac do domu. popylam w średnio szybkim tempie, myśląc że mam jeszcze trochę czasu, a tu nagle mija mnie mój autobus. Ja w panice zaczynam biec, bez większych nadziei, bo chełmscy kierowcy raczej nie czekają, a mi brakowało spory kawałek. KIEROWCA CAŁĄ MINUTĘ STAŁ NA PRZYSTANKU I CZEKAŁ AŻ DOBIEGNĘ nikt poza mną nie wsiadał z tego przystanku. Do dziś jestem w szoku.
A najśmieszniejsze, że nie wiedziałam, że jestem w stanie biec w takim tempie przez tyle czasu i nie wypluć płuc.
Tulipanoza
23 grudnia 2011, 12:25no, no jak niewiele wiemy o własnym ciele dopóki sytuacja awaryjna nie zmusi nas do wysiłku. gratuluję.