Padnięta jestem...
....bo już 3 tydzień z kolei mam zajęcia w weekend....tak, że nie mam ani jednego dnia na dłuższe lenistwo...:)) i dochodzi mi jeszcze problem z samochodem. Jak na złość, nie potrafią dostać właściwego silnika i naprawa się przedłuża. Do jutra mam auto od brata, a potem jak sobie poradzę to sama nie wiem...ach, jakoś to będzie...
Znikam bo mam nie najlepszy humor a nie chcę aby się i Wam udzielił.
Narka i udanego weekendu...papa.
...:((
Po dwóch dniach radości ,że mam autko....znowu smutek, bo moje biedactwo padło mi na ammen...teraz przechodzi dłuższe leczenie....ale jakby nie było, po przejachanych 300tys. miała prawo mieć większą awarię....trzeba przeszczepić jej serduszko czyli silnik....odczuję to po kieszeni ..ale skoro trzeba, to trzeba.
A co do wagi, to spadła tak jak na pasku a teraz ponownie stoi....ale co tam, znowu za jakiś czas ruszy...:))
Za oknem śnieg i to cała masa....mimo, że mam auto od brata, to do pracy jechałam z koleżanką, bo jego autko ma letnie opony a tu nie dość, że masa śniegu to jeszcze bardzo ślisko.
Buziaczki na piękny dzień.....ja już chcę WIOSNY!!!!!!
Wreszcie....:))
....dwa dni temu wreszcie pozbyłam się tego magicznego widoku na wadze w postaci 67,.... a teraz ma dwie 6...:)) Waga sprawdzała moją cierpliwość przeszło miesiąc, a w dniu kobiet dostałam od niej prezent w postaci cyferek 66,95 .
Mam nadzieję, że do świąt może uda mi się osiągnąć II etap...:))
Buziaczki dla Wszystkich i wracam popracować...
Moje Kochane autko...:))
Mam wreszcie moje autko...:)) Braciszkowi panę naprawiłam, do tankowałam i oddałam w całości jego nafaszerowaną elektroniką brykę..:)) Moje autko to już staruszka, ale jak wsiadłam do niej to poczułam się jak w domu..:)). Ma przeszło 14 latek ale nigdy mnie nie zawiodła. Jak już coś jej dolegało, to odmawiała posłuszeństwa przed domem albo u mechanika..:))
Mój małżonek namawia mnie na zmianę na nowszy model, ale szkoda by mi było ją sprzedać, w sumie traktuję ją jak członka rodziny i chyba jeszcze troszkę mi posłuży..:))
Wczoraj Justynka napisała, że mam sporo osób na które mogę liczyć....i dopiero jej wpis uzmysłowił mi, że tak jest. Do tej pory traktowałam to jak codzienność...i dzięki Justynce zdałam sobie sprawę, że mam ogromne szczęście obracać się w kręgu tak wspaniałych osób...:))
Buziaczki i trzymajcie się cieplutko, bo znowu chłodno się zrobiło...brrr
Weekend z motoryzacyjnymi przygodami....
...a zaczęło się już w połowie tygodnia zauważyłam, że przy zapalaniu auta nie zawsze "łapie", z dnia na dzień po kilka razy musiałam przekręcić kluczyk w stacyjce aby auto załapało. Będąc w mieście pojechałam do zaprzyjaźnionych mechaników i poprosiłam o sprawdzenie, przejrzeli tak z grubsza, bo jak zwykle się spieszyłam. Między kabli znaleźli jakieś "pakuły" i stwierdzili, że na pewno mam tu lokatora w postaci łaski, która grzeje się na silniku gdy auto stoi na podjeździe i możliwe, że co nieco posiliła się kabelkami.... ale że auto zapalało za któryś tam razem umówiłam się, że w poniedziałek go podrzucę na dłużej aby zrobili dokładny przegląd.
Oczywiście do poniedziałku nie dotrwałam, bo już w czwartek nie chciał w ogóle zaskoczyć, a że stałam z górki więc jakoś go uruchomiłam wykorzystując spore pochylenie terenu. Pojechałam do domku gdzie również mam z górki...:)) Liczyłam, że może rano zapali....no i nie zapalił...i znowu sposobem z wykorzystałam pochyłości, zapaliłam i prosto do mechanika pojechałam...:))
Tak się składała, że w tym dniu miałam naradę i szkolenie w mieście, więc po prostu wyjechałam wcześniej. Po kilku godzinach przekręciłam do nich co z moim autkiem i okazała się, że lokator lub lokatorka żadnych szkód nie poczyniła, tylko się ogrzewa...:)) Ale wysiadła jakiś tam kostka przy stacyjce i nie ma szans aby ją dostali w tym samym dniu lecz na 100% będzie na sobotę.
Nie zostało mi nic innego jak iść na autobus i wracać do domu..a nie pamiętam kiedy ostatnio jechałam takim środkiem lokomocji..:))
W sobotę ze znajomymi dostałam się do miasta, bo miałam zajęcia w szkole i po szkole pędzę do mechanika...a tu figa....część dalej nie doszła..;((
Wpadłam na pomysł.....i dzwonię do brata..okazało się, że drugie auto może mi pożyczyć ale jest mały problem, bo ma opony letnie. Jednak doszliśmy do wniosku, że ostatnio i tak śniegu nie ma więc zero problemu.
Wieczorem pojechałam na imprezę, o której ostatnio Wam pisałam...wychodzę z imprezy a tu szok...śnieg!!... i to całkiem niezła ilość, jak wracałam do domu to musiałam jechać na krótkich, bo tak mocno padało, że przy długich te płatki śniegu całkowicie ograniczały widoczność.
Natomiast dziś rano jechałam na zajęcia, bardzo wolno bo autem troszkę trzepało. Po zajęciach już drogi były fajne, przyjechałam do domu a za chwilę przychodzi córa z podwórka i mówi mi, że mam panę.....no i myślałam, że zaraz siądę i zacznę się śmiać.
Teraz autko stoi na "kapciu" a rano będę musiała przekręcić do pracy po pomoc, bo niestety sama nie potrafię wymienić koła, tyle dobrze, że brat ma zapasowe....bo znając go, miałam wątpliwości czy je zastane w bagażniku...:))
Ale się rozpisałam....buźka i pięknej dalszej niedzieli oraz spokojnego przyszłego tygodnia...:))
...:))
Witajcie, moja waga ostatnie kilka tygodni...już chyba ze trzy albo i więcej....uparła się i nie chce przekroczyć tej magicznej liczby 67.....wiecznie jest już prawie, prawie... np. 67,10 a za chwilę znowu 67,40 i tak od dłuższego czasu. A takie zagrywki wagowe niestety demobilizują..:(
Ale jutro i tak robię sobie dzień rozpusty, bo jestem zaproszona na dość dużą imprezę, więc postanowiłam, że pozwolę sobie na małe i na większe grzeszki..:))
Trzymajcie się i pięknego weekendu życzę..:))
....:))
Witam w niedzielny poranek , ja akurat skończyłam śniadanko...zafundowałam sobie zupę mleczną z otrębów owsianych, bardzo ją lubię. A w związku z dietką, to pilnuję się raczej przez cały czas, ale chyba teraz nastąpił taki dłuży opór organizmu i się ze mną mocuję, kto kogo przetrzyma. Już wczoraj o mały włos zgrzeszyłabym...córa piekła sernik, taki prawdziwy nie dukanowy...:) ale na całe szczęście miałam jeszcze swój..:)) Ciężko dotrzeć do tego drugiego celu, ale się nie poddam, to że wakacje tuż, tuż mobilizuje.
Pięknej niedzieli życzę, buziaczki papa..:))
...:))
...nie uwierzycie ale zaczęłam czytać książkę, która ostatnio wśród młodzieży jest na topie...sagę o wampirach i wilkołakach Stephanii Mayer...:)) Teraz czytam III tom "Zaćmienie". Na początku nie potrafiłam się za to zabrać, a jak już zaczęłam czytać to nawet mnie wciągnęło...:) Jak mam tylko chwilkę czasu, to siadam i czytam...:))
Jest już wersja filmowa pierwszej i drugiej części, ale poczekam z obejrzeniem ich jak przeczytam wszystkie tomy.
Pozdrawiam Wszystkich i wracam do moich wampirków...:))
...:))
Witajcie...trudne dni nastały (czyli tzw. @..) i waga ani drgnie...kilka dni temu był malutki spadek a teraz z wiadomych przyczyn stoi.
Ostatnio zastanawiałam się czy nie zważyć się na jakiejś innej wadze...dziewczyny w pracy mówią mi, że powinnam powoli przejść na stabilizację...ale w analizie Vitali dalej mam nawagę .
W sumie to na nadwagę...wcale nie wyglądam......więc już zaczęłam się zastanawać, czy po prostu moja waga czasem nie pokazuje więcej...bo sporo osób, co ważyło się u mnie w domku narzekało, że dużo ważą....
Ale jak by nie było, będę się jednak trzymała tych pomiarów. Bo sama jeszcze czuję, że tu i tu jest mnie za dużo......lecz w porównaniu z tym co było, to grzech narzekać...
Trzymajcie się słonecznie....bo u nas wiosna w powietrzu i piękne słonko, papa
..:))
Po poniedziałkowym wyskoku, grzecznie wróciłam do dietkowania i dziś waga zgodna z paskiem .
W najbliższym czasie mam zamiar się pilnować i chciałabym aby na koniec miesiąca zbliżyć się znacznie do drugiego celu.
Pozdrawiam i miłego wieczorka życzę...:))