Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Weekend z motoryzacyjnymi przygodami....


...a zaczęło się już w połowie tygodnia zauważyłam, że przy zapalaniu auta nie zawsze "łapie", z dnia na dzień po kilka razy musiałam przekręcić kluczyk w stacyjce aby auto załapało. Będąc w mieście pojechałam do zaprzyjaźnionych mechaników i poprosiłam o sprawdzenie, przejrzeli tak z grubsza, bo jak zwykle się spieszyłam. Między kabli znaleźli jakieś "pakuły" i stwierdzili, że na pewno mam tu lokatora w postaci łaski, która grzeje się na silniku  gdy auto stoi na podjeździe i możliwe, że co nieco posiliła się kabelkami.... ale że auto zapalało za któryś tam razem umówiłam się, że w poniedziałek go podrzucę na dłużej aby zrobili dokładny przegląd.
 Oczywiście do poniedziałku nie dotrwałam, bo już w czwartek nie chciał w ogóle zaskoczyć, a że stałam z górki więc jakoś go uruchomiłam wykorzystując spore pochylenie terenu. Pojechałam do domku gdzie również mam z górki...:)) Liczyłam, że może rano zapali....no i nie zapalił...i znowu sposobem z wykorzystałam pochyłości, zapaliłam i prosto do mechanika pojechałam...:))
  Tak się składała, że w tym dniu miałam naradę i szkolenie w mieście, więc po prostu wyjechałam wcześniej. Po kilku godzinach przekręciłam do nich co z moim autkiem i okazała się, że lokator lub lokatorka żadnych szkód nie poczyniła, tylko się ogrzewa...:)) Ale wysiadła jakiś tam kostka przy stacyjce i nie ma szans aby ją  dostali w tym samym dniu lecz na 100% będzie na sobotę.
 Nie zostało mi nic innego jak iść na autobus i wracać do domu..a nie pamiętam kiedy ostatnio jechałam takim środkiem lokomocji..:))
  W sobotę ze znajomymi dostałam się do miasta, bo miałam zajęcia w szkole i po szkole pędzę do mechanika...a tu figa....część dalej nie doszła..;((
  Wpadłam na pomysł.....i dzwonię do brata..okazało się, że drugie auto może mi pożyczyć ale jest mały problem, bo ma opony letnie. Jednak doszliśmy do wniosku, że ostatnio i tak śniegu nie ma więc zero problemu.
  Wieczorem pojechałam na imprezę, o której ostatnio Wam pisałam...wychodzę z imprezy a tu szok...śnieg!!... i to całkiem niezła ilość, jak wracałam do domu to musiałam jechać na krótkich, bo tak mocno padało, że przy długich te płatki śniegu całkowicie ograniczały widoczność.
  Natomiast dziś rano jechałam na zajęcia, bardzo wolno bo autem troszkę trzepało. Po zajęciach już drogi były fajne, przyjechałam do domu a za chwilę przychodzi córa z podwórka i mówi mi, że mam panę.....no i myślałam, że zaraz siądę i zacznę się śmiać.
 Teraz autko stoi na "kapciu" a rano będę musiała przekręcić do pracy po pomoc, bo niestety sama nie potrafię wymienić koła, tyle dobrze, że brat ma zapasowe....bo znając go, miałam wątpliwości czy je zastane w bagażniku...:))
Ale się rozpisałam....buźka i pięknej dalszej niedzieli oraz spokojnego przyszłego tygodnia...:))
  • Justyna40

    Justyna40

    7 marca 2010, 18:37

    tylu osób wokół , które Ci pomagają :)...Buziaki .

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.