Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

młoda mama czekająca na swojego pierwszego dzidziulka:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12016
Komentarzy: 72
Założony: 15 listopada 2009
Ostatni wpis: 18 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Aguskaaaa

kobieta, 38 lat, Kraków

167 cm, 55.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2014 , Komentarze (3)

Witajcie Vitalijki!

Wczorajszy dzień, tak jak sobie założyłam wykorzystałam maksymalnie pod względem pogodowym. Jedzeniowo nie było raczej ani zdrowo ani racjonalnie bo była kiełbaska z ogniska, mrożona kawa w lokalnej knajpce, ketchupowe sticksy w oczekiwaniu na kinowy seans (który i tak się nie odbył bo nie zebrała się min. liczba osób a więc 5 szt.) i popcorn do filmu (ale to już w domu na rzutniku) :PP Nazwijmy go więc cheat day’em, który raz na ruski rok jeszcze nikomu nie zaszkodził. Ale absolutnie nie bierzecie ze mnie przykładu!!! 

Jak 2 tyg. temu oficjalnie otwierałam sezon rowerowy, tak wczoraj otwarłam ogniskowy. Dodam tylko, że zanim rozpaliliśmy to musieliśmy trochę posprzątać, żeby się w ogóle dało tam posiedzieć- ludzie to zwierzęta, śmieci najlepiej porozrzucać i zostawić koło lasu- niby ludzie z miasta a taką wioskę robią…:?

A to menu z wczoraj (zaczęło się b. przyzwoicie…później było już tylko gorzej;)) czyli fotomenu jak nie jeść na co dzień

07:30- omlet z bazylią i pomidorami (2 jaja, posiekana świeża bazylia,  pomidory, trochę koziego sera), 2 kanapki z chleba fitness pełnoziarnistego z serkiem kanapkowym, sałatą, szynką, papryką i ogórkiem; kawa z mlekiem

On się do was uśmiecha…


11:30- 2 kanapki z chleba drwalskiego z soją, masłem, sałatą, szynką i ogórkiem; kawa inka

14:00- kiełbaska z ogniska (x2) 2 kromki chleba drwalskiego (+ketchup, musztarda francuska)

17:00- kawa mrożona (z bitą śmietaną, gałką lodów waniliowych i syropem czekoladowym); drink bezalkoholowy (sok pomarańczowy, ananasowy, żurawinowy i cytrynowy)


18:00- pół małej paczki sticksów ketchupowych

19:30- serek homo o smaku serniczka z garścią orzechów (migdałów i nerkowca); miska popcornu

Dziś już powrót na DOBRE tory- w planach basen a na obiad jakaś rybka…. Trzymajcie się cieplutko:*

22 marca 2014 , Komentarze (2)

Hej dziewczyny!

Dziś b. krótko i treściwie bo zależy mi żeby jak najlepiej wykorzystać ten ost. dzień ponoć bez deszczu- w planach mam przyziemne bardzo zajęcia a więc pranie, sprzątanie i gotowanie ale później wybieramy się do znajomych i urządzamy ognisko z pieczeniem kiełbasek :D Muszę się przed tym lekko ogarnąć- maseczka na włosy i woda już się grzeją ;)Buziaki!!!

Menu z 21.03.2014:

07:00- śniadanie- owsianka migdałowo-bananowo-truskawkowa (płatki owsiane, otręby żytnie, pestki dyni i słonecznika, mix orzechów, 1/3 banana, truskawki, mleko, mleczko migdałowe, wiórka kokosowe)

11:00- przekąska- sezamek, jabłko, kilka kawałków kokosa

13:00- sushi 6 kawałków; kawa inka z magnezem i błonnikiem

Kupiliśmy z Piotrkiem w Lidlu i naprawdę nam smakowało-zjadłam po 1 z każdego rodzaju.

16:00- mały lód włoski śmietankowy

18:00- obiado-kolacja- pstrąg grillowany z brukselką; zielona herbata

Pstrąga zamarynowałam w oliwie z oliwy z czosnkiem, sosem sojowym, cytryną i koperkiem (do środka dałam tez odrobinkę masła, plastry cytryny i pietruszkę) a następnie usmażyłam na patelni grillowej- wyszedł idealny:mięsko soczyste, delikatne i b. smaczne.

20:30- sałatka owocowa- kiwi, truskawki, pomarańcza, banan, jabłko, łyżka jogurtu greckiego

+ drożdże rozpuszczone w gorącej wodzie

Aktywność fizyczna: basen 1 godz., spacer: 2 godz.

21 marca 2014 , Komentarze (1)

Witam:)

Jest godz. 6 rano a ja już od dobrej godziny nie śpię. Mały budzi się tak zaraz przed 5 i wierci się, miesza mi w brzuchu, domaga się jedzenia- i jak tu dalej spać?no jak się pytam?:?Wczorajsza lekcja tańca tak mnie wykończyła, że o godz. 21 byłam już w łóżku i nie chciało mi się dosłownie nic. Trenujemy walca ale póki co to poruszamy się jak te dwa walce(smiech) Czasu mamy stosunkowo już niewiele a pani może się z nami spotykać jedynie raz w tyg. dlatego dziś, pamiętając jakich kroków  „nauczyliśmy się” wczoraj odpalamy Youtuba i jedziemy dalej;) Coś czuję, że będzie ciekawie:D

Wczoraj, korzystając z tak pięknej pogody i już pogodzeni ;) poszliśmy na godzinny spacer po lesie przed kursem- ale było przyjemnie…. Potem już było trochę mniej bo, żeby zdążyć chciałam nas wyprowadzić moim tajniackim skrótem a tam błota po pas, ja w moich super białych tenisóweczkach. Żeby ich w ogóle tam nie zostawić musieliśmy przejść kawałek na dziko gdzie jest dużo krzaków róży no i oczywiście obcharowałam sobie całe kostki. Do wesela się zagooooi:PP 

I zdjęcia z cyklu-na ratunek białym butkom, janosikowy skok i bezpański, leśny pies:

A i w ogóle to od tyg. mam straszne skurcze łydek-wiem, że to z niedoboru magnezu chociaż biorę go w tabletkach 2 razy dziennie no i staram się jeść codziennie produkty najbogatsze w ten pierwiastek ale chyba muszę zwiększyć dawkę. Wczoraj wygrzebałam top-15 produktów z magnezem, gdzie jako najbogatsze są pestki dyni, otręby pszenne, naturalne kakao, zarodki pszenne, migdały, kasza gryczana. Sporo jest też w takich produktach jak suche nasiona soji, fasoli, czekoladzie gorzkiej, orzechach pistacjowych i laskowych, płatkach owsianych, grochu, szpinaku i bananach.

Fotomenu z 20.03.2013

07:00- śniadanie- 3 grzanki z bułki pełnoziarnistej: 2 z masłem orzechowym i bananem, 1 z masłem i dżemem truskawkowym; pół pomarańczy, kakao naturalne z łyżeczką miodu


11:00- II śniadanie- serek homo o smaku owoce leśne z płatkami kokosa, słonecznikiem i jagodami goji; kiwi, jabłko; zielona herbata


14:00- obiad- pałeczka z kurczaka i ziemniaki w ziołach z piekarnika, kapusta zasmażana z marchewką i koperkiem, buraczki; kawa inka


17:30- 4 ciasteczka maślane, kawałek kokosa; kawa z mlekiem

19:30- shake truskawkowy (truskawki mrożone, łyżeczka miodu, 2 łyżeczki jogurtu greckiego, odrobina mleka zwykłego i migdałowego); kilka kawałków kokosa; zielona herbata

Shake nie przechwalając się lepszy niż w MaCu:D

I na koniec moja nowa, malutka przyjaciółka:

Aktywność fizyczna: stepper 40 min., spacer 1 godz.

20 marca 2014 , Komentarze (1)

Hej dziewczyny!

Wpisu wczoraj nie było bo raz, że znów cały dzień byłam w Krk a dwa, że coś niedobrego dzieje się z moim komputerem- wczoraj nic nie chciało działać i byłam w strachu bo na pulpicie mam parę ważnych dok. Dziś działa więc czym prędzej robię kopie zapasowe i oddaje laptopa w ręce specjalisty-niech on się już z nim męczy(cwaniak)

Wizyta u pana doktora przedwczoraj wyszła ok- dowiedziałam się m.in., że mały zwiększył swoją wagę do ponad 800 g i wielkościowo odpowiada dzidziulkom o tydzień starszym od niego:) Cieszy mnie to bardzo bo jak się okazuje ja prawie nic nie przytyłam w te 3 tyg.- na poprzedniej wizycie waga pokazała 55,7 kg a na tej 55,8 kg i to mnie trochę martwiło. Ale lekarz kazał się nie martwić bo to normalne-ponoć jeszcze przytyje spokojnie(smiech) Kazałam sobie też wydrukować zdjęcie z USG i szczerze wam powiem, że jak narzekałam na poprzednie tak teraz to już nic na obecnym nie widzę... maluch leżał cały czas w niefotogenicznej pozie- na boczku, kręcił się i wiercił i przez to zdjęcia pamiątkowego z blisko 26 tyg. nie ma:( 

Zaraz po wizycie u pana doktora czym prędzej poleciałam do pobliskiego mleczaka tu na osiedlu żeby kupić sobie kopytka- poprzedniego dnia wieczorem przeglądałam sobie tak od niechcenia stronki z różnymi pomysłami na obiad, przepisami itd. I znalazłam tam m.in. te nieszczęsne kopytka z serem (Internet to złoooooooo!!!)- Boże święty jak ja dawno ich nie jadłam! Ostatni raz chyba w podstawówce, gdzie z bratem jadaliśmy na stołówce szkolnej. I tak mi się ich zachciało, że myślałam, że mnie skręci tam na miejscu. Była godzina coś koło 23 to gdzie ja bym znalazła kopytka o tej porze? Mogłabym oczywiście zrobić ale… kto normalny robi sobie obiad o północy? No i wymyśliłam-dziś jakoś przeżyje ale jutro będę w Krk a tam w mleczaku na pewno je mają to sobie kupię od razu 2 porcje. No i poszłam czym prędzej do niego, czytam na tej tablicy a tam nie maL  buuuuu…. Postanowiłam więc na szybko wziąć pierogi z truskawkami ale przy kasie jeszcze dla pewności zapytałam o kopytka z serem. I ku mojej radości Pani powiedziała, że są owszem, tylko u nich to się nazywa „leniwe” :D  kupiłam od razu 2 porcje na wynos i w domu podsmażyłam je sobie z masełkiem i z cukrem-były pyszne (choć dwa razy mniejsze nić je pamiętam z dzieciństwa- tam to chyba były wtedy kopyta w porównaniu z tymi) i w 100% spełniły moją zachciankę ;) Później była jeszcze poprawka- tym razem w McDonald’sie gdzie zamówiłam sobie kanapkę z edycji specjalnej Stars of America (coś tam coś tam) ale tylko dlatego, że już zdążyłam zgłodnieć a Piotrek miał ochotę na takie jedzenie. Ja generalnie baaaardzo rzadko jadam takie rzeczy bo to dla moich kubków smakowych nic specjalnego- przereklamowane i niedoprawione. I tak też było i z tą kanapką- była ok. Tylko ok;) Już lepiej mi smakowała ta co mieli ją w specjalnej edycji rok wcześniej- z dodatkiem pieczonego sera i boczkiem. Tą zjadłam z łaską(cwaniak)

To by było na tyle z 2-dniowej relacji ginekologiczno-jedzeniowej;) Dziś nowy dzień, nowe wyzwania czyt. w ramach przygotowań przedślubnych dziś popołudniu uczymy się tańczyć czegoś więcej niż tylko 2 na 1:D Buziaki i miłego dnia wam życzę!!(zakochany)

Menu z 18.03.2014

07:00- śniadanie- owsianka z suszonymi śliwkami, dużą mandarynką, orzechami (mix- nerkowca, laskowe, włoskie, migdały), jagodami goji, słonecznikiem i mlekiem; kawa z mlekiem


11:00- II śniadanie- składana kanapka z ciemnego pieczywa z masłem, sałata lodową, szynką, rzodkiewką i ogórkiem; jabłko niestety zjedzone w drodze do Krakowa w samochodzie

15:30 - kopytka z serem (podsmażane na patelni z łyżeczką masła i cukru)

18:00 – McDonald’s- New York Beef Classic; parę frytek

20:00 – garść pistacji, kiwi, jabłko

+ drożdże rozpuszczone w wodzie

I menu z 19.03.2014:

07:30- śniadanie- owsianka z otrębami żytnimi, kiwi, jagodami goji, pomarańczą, mixem orzechów, łyżką dżemu truskawkowego, słonecznikiem i mlekiem; kawa z mlekiem


11:00- II śniadanie- składana kanapka z ciemnego pieczywa z masłem, sałata lodową, szynką, rzodkiewką i ogórkiem; jabłko

14:00- obiad- zalewajka z ziemniakami, 2 średnie gołąbki (kasza, Ryż, mięso mielone, cebula, kapusta włoska) z sosem grzybowym obiad u cioci

17:00- garść pistacji, 1 michałek biały, serek homo o smaku serniczka; kawa z mlekiem

19:30- kolacja- kanapka z pieczywa pełnoziarnistego z almette, sałatą, serem mozzarell, szynką z pieca, papryką żółtą, pomidorem i kiełkami rzeżuchy; makrela wędzona; pół szklanki mleczka migdałowego

+ drożdże rozpuszczone w wodzie

Aktywność fiz. : basen 1 godz.

18 marca 2014 , Komentarze (2)

Witajcie Vitalijki!

Od dnia wczorajszego odcinam się grubą kreską bo nie był on dla mnie ani miły ani ciekawy. Zimnej wojny oczywiście ciąg dalszy a nawet sytuacja trochę ewoluowała (i to w tym złym kierunku) bo jak to zwykle bywa jak jedna strona już nieco odpuści to niefortunnie palnie jakieś jedno acz bolesne zdanie i od tego momentu to ta druga zaczyna mieć jakieś wąty. Efekt jest taki, że postanowiłam jechać nieco wcześniej do swojego domu rodzinnego- jak już jest w tej swojej „jaskini” to będę tak wspaniałomyślna i dam mu ten cały wieczór i noc na jeszcze głębsze przemyślenia. I tak znalazłam się w domciu.

Dziś z samego rana tj. na 8 miałam iść do okulistki bo nie byłam już 2 lata a na poprzedniej wizycie dostałam receptę na okularki po -1,5 na każde oko. Jako, że okulista to chyba jedyny specjalista gdzie nie chodzę prywatnie to miałam świadomość, że się tam nieźle naczekam.  Pochodzę z bardzo małej miejscowości, gdzie lekarz przyjmuje 3 razy w tyg. po 4 godziny a jak widać zapotrzebowanie jest duuuuużo większe- ośrodek zdrowia otwierają o 7:30, pani zaczyna przyjmować od 8 a ludzie zaczynają zajmować sobie kolejkę już od…..6!!!!! czujecie? Ale… mam tak wspaniałego tatę, który się dla mnie tak poświęcił, że poszedł tam o 6 i czekał do 8 za mnie-anioł nie człowiek. Jeszcze się do mnie śmiał, że ośrodek otwiera taki jego kolega to on do niego pójdzie i tamten może wpuści go od „zakrystii” to poleci na górę, usiądzie przed gabinetem i jak ludzie przyjdą to on będzie mówił, że czeka tu już od wczoraj ;P Planu nie udało mu się co prawda zrealizować ale i tak dzięki niemu byłam pierwsza :D Po badaniu okulistycznym dostałam 2 inf. zwrotne- dobrą i złą. Zła jest taka, że wzrok mi się nie polepszył (ale czego tu oczekiwać jak chodzę w tych swoich okularach tyle co kot napłakał-jedynie co to do komputera zakładam ZAWSZE) a dobra, że mi się też w ogóle nie pogorszył :D No ale-dostałam od Pani promień krzywizny i mogę wreszcie zamówić sobie soczewki. Myślę, że chodzenie w soczewkach będzie mi lepiej szło niż w okularach...  Po okuliście przyjechałam prosto do Krk i teraz siedzę sobie w swoim starym pokoicku z Marianem i czekam do 15 na wizytę u ginekologa z kolei gdzie zobaczę jak się miewa moje małe dzieciątko. Dostanę też pewnie jego nową fotkę- na poprzedniej co prawda wyszedł jak dziecko UFOludek ale dla mamusi zawsze jest i będzie najpiękniejszy na świecie(zakochany) Trzymajcie się dziewczyny:***

Menu z 17.03.2014:

08:00- śniadanie- owsianka z otrębami, orzechami, suszonymi morelami, żurawiną, połową banana, borówkami, słonecznikiem, wiórkami kokosowymi i mlekiem; pomarańcza; kawa z mlekiem


12:00- II śniadanie- bułka pełnoziarnista z almette, awokado, sałatą, wędzonym linem i ogórkiem; kiwi, plaster ananasa; zielona herbata


14:00- kawa z mlekiem, garść pistacji

16:00- rosół z makaronem (powtórka z niedzieli)

17:00- 2 pałeczki pieczone z kurczaka (z piekarnika), kapusta zasmażana, ćwiartki ziemniaków w ziołach z piekarnika (powtórka z niedzieli)

19:30- serek homo waniliowy z borówkami

+ drożdże rozpuszczone we wrzątku

Aktywność fiz.: stepper 30 min.

17 marca 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj, tak jak pisałam dostąpiłam zaszczytu śniadaniowania w łóżku- mój Piotrek zrobił mi pyszną jajecznicę z pieczarkami i pomidorami i na tym niestety jego dobroć się skończyła (smiech) Jak już prognozowałam parę dni temu, że pewnie wróci i za 2 dni już będzie coś na nie tak też się stało- jestem normalnie czarnowidzem :x Od słowa do słowa i wyszło na jaw, że w środę spotkałam się z moim licealnym kolegą- znamy się już przeszło 10 lat i spotykamy się tak cyklicznie góra 3 razy w roku żeby wymienić się głównie informacjami nt. co u nas nowego, co się zmieniło. Mam jednego, jedynego takiego kolegę, który zaznaczam nigdy mi się nie podobał aczkolwiek lubiłam zawsze od czasu do czasu z nim porozmawiać. Teraz np. ja mu przekazywałam jak bardzo szczęśliwa jestem bo przygotowuje się do ślubu i czekam na moje pierwsze dzieciątko a on mi opowiadał jak to już jest jak się ono urodzi bo sam ma b. fajną żonę i 10 miesięczną córeczkę. Piotrek nie lubi jak się z nim spotykam bo jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny a ja już dawno powiedziałam mu, że nie zerwę kontaktu z kolegą tylko dlatego, że on ma takie życzenie- bez przesady… 

I tak od wczoraj trwają ciche dni- odpowiada tylko półsłówkami „no, tak, mhy” jest ogólnie obojętny. Mnie jeszcze wczoraj to śmieszyło-stwierdziłam, że podąsa się jeszcze pare godzin i mu przejdzie ale nie- do dziś pozostaje nieugięty w swoim obrażalstwie(mysli) A dziś z kolei to ja mam jakiś zły humor i tą jego naburmuszoną miną jeszcze bardziej się nakręcam bo co mi będzie fochy strzelał niewdzięcznik jeden. Ja tu się dwoje i troje z przygotowaniami do tego ślubu, siedzę sama całymi dniami w naszym mieszkaniu sama jak palec jak on jest w terenie, przeprowadziłam się tu z Krakowa gdzie miałam znajomych, koleżanki a tu nie mam nikogo, przygotowuje jakieś obiadki, sprzątam… I mogłabym tak jeszcze długo wymieniać i co mam za to? Jego nadąsaną minę i to, że nie mam nawet do kogo buzi otworzyć nawet jeśli jest już w domu. Nie to nie- jadę dziś do siebie do domu bo jutro z samego rana mam okulistę a później lekarza w Krakowie. Może jak pobędzie trochę sam to rozumu nabierze?

To się wyżaliłam-już mi lżej;) z innych rzeczy, bardziej pozytywnych to z samego rana zaliczyłam wczoraj godzinę basenu- basen puściutki o 9 rano w niedzielę, żyć nie umierać! A z mniej pozytywnych to chyba źle spałam bo mnie tak odcinek szyjny kręgosłupa boli…. Na tym basenie to pływałam jak ta kaleka bo generalnie to nie dam rady odwrócić nawet głowy w ani jedną ani 2 str. Dziś jest już lepiej aczkolwiek minie jeszcze trochę czasu nim wrócę do dawnej sprawności(slina) Na koniec tradycyjnie dodaje menu z wczoraj, bez zdjęć obiadu bo w obecności rodziców trochę głupio się czuje cykając fotki tego co mam na talerzu….

07:30- śniadanie- jajecznica z 3 jaj z pomidorami i pieczarkami, kromka chleba razowego z masłem i pomidorem; kawa z mlekiem


10:30- parę pistacji

11:30- obiad- rosół z makaronem i marchewka gotowana; 2 pałeczki z kurczaka z piekarnika, ćwiartki ziemniaków w ziołach zapieczone w piekarniku, kapusta zasmażana; kompot

13:30- kawa z mlekiem, pierniczki z nadzieniem śliwkowym


 16:30- jogurtowy przekładaniec (jogurt grecki, płatki owsiane, otręby żytnie, borówki, truskawki i wiśnie mrożone, łyżeczka dżemu truskawkowego, wiórki kokosowe), 1 michałek zamkowy

Na zdjęciu wszystkiego po 2 ale 2 porcja była dla tego niewdzięcznika mojego….

19:30- kolacja- bułka pełnoziarnista: z serkiem almette, awokado, sałatą, plastrem mozzarelli, łososiem wędzonym, ogórkiem i pomidorem; czerwona herbata

+ drożdże z miodem i mlekiem

Aktywność fizyczna: basen 1 godz.; rowerek stacjonarny 15 min.

16 marca 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj spędziłam baaardzo leniwą sobotę- rano mieliśmy wyskoczyć na basen ale Piotrkowi się jednak odwidziało. Jest trochę przeziębiony więc wolał nie ryzykować- w dodatku za oknem co jakiś czas przycinało deszczem (tak właśnie-na moje świeżutko umyte, czyściusieńkie okienka(szloch) ) a później nawet i śniegiem co dodatkowo nie zachęciło go do wyjścia;) Miałam iść popołudniu sama ale z czasem jakoś mi ochota minęła i właściwie przesiedzieliśmy cały dzień w mieszkaniu. Jedyną moją aktywnością było robienie jedzenia i napojów leczniczych typu mleko z masłem, czosnkiem i miodem czy fervexu dla tego mojego obłożnie chorego i cierpiącego faceta, który nawet kataru nie ma(smiech) Wieczorkiem urządziliśmy sobie filmowy maraton- m.in przez 3 godziny oglądaliśmy starą jak świat bo z 1997 r. Odyseję. Ach jak miło jest tak od czasu do czasu przeleniuchować cały dzień…. <3Dziś z resztą też nie zapowiada się jakoś bardzo aktywnie bo co prawda wstałam zaraz po 6 ale nadal leżę w łóżku i czekam na moje śniadanie:D A na obiad do rodziców- w sumie wyszło niecelowo bo akurat będę w okolicy u naszej pani od nauki tańca a później pomierzyć ogrodzenie do przybrania, to co miałabym nie skorzystać?  (cwaniak)I to by było na tyle bo wyraźnie już czuje, że moje śniadanie jest blisko- buziaki dziewczyny!

Menu z 15.03.2014:

07:30- śniadanie- owsianka z otrębami żytnimi, orzechami, bananem, pomarańczą, ananasem, łyżeczką dżemu truskawkowego, płatkami kokosa i mlekiem; kawa z mlekiem


11:30- kanapki z pieczywa chrupkiego (brak zwykłego chleba), z wędzonym karpiem; pół kiwi, winogrona czerwone; zielona herbata

A to są wędzonego rybki z Milicza- karp i lin przed „rozebraniem”- karp jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. Jeszcze w życiu nie jadłam lepszych!!!


16:00- pełnoziarnisty makaron z kurczakiem i szpinakiem

Do sosu szpinakowego użyłam duszonego świeżego szpinaku, czosnku i cebuli a jak woda dostatecznie odparowała dodałam jogurt naturalny i trochę mozzarelli. Osobno pdsmażyłam na łyżeczce oliwy z oliwek pokrojone w kostkę piersi z kurczaka i ugotowałam makaron pełnoziarnisty penne. Nstępnie połączyłam w większym garnku wszystko razem: makaron+sos+kurczak. Bardzo polecam bo smak jest super. PS- na zdjęciu kurczak ukrył się pod makaronem:p

19:00- popcorn, plaster ananasa


20:30-2 jabłka

+drożdże rozpuszczone w wodzie

15 marca 2014 , Komentarze (3)

Witajcie:)

Z tym wczorajszym nic-nie-robieniem to trochę przesadziłam- pod koniec dnia dałam radę jeszcze ogarnąć cały duży pokój i poodkurzać. Wieczorem wrócił Piotrek- przywiózł mi romantyczny prezent z delegacji- wędzone ryby z Milicza(cwaniak)

Dziś pogoda ze mnie zakpiła- pada a ja wczoraj tyle wysiłku włożyłam w mycie okien- żeby ją pokręciło… :|

A tak w ogóle to opowiem wam coś co mnie ostatnio gryzło- od ok. 3 dni czułam, że dzidziuś jest mniej aktywny niż zawsze- czułam ruchy ale to nie było takie częste i intensywne jak już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Na dodatek zadzwoniła do mnie kuzynka i tak mimochodem opowiedziała mi historię o dziewczynie, którą obie znamy i która miała niedawno rodzić ale coś się stało na 2 tyg. przed terminem i dziecko niestety urodziło się martwe. Więc moja psychika zaczęła pracować na pełnych obrotach, dostałam normalnie jakiejś obsesji- czy z moim maleństwem aby wszystko w porządku, że taki mało ruchliwy jest ostatnio?? Czy to normalne?? Wczoraj to już wieczorem złapałam takiego dziwnego doła, że myślałam że pojadę do swojego lekarza żeby się upewnić czy wszystko ok., bo umówioną wizytę mam dop. na wtorek.  Wszystko się zmieniło po przyjeździe mojego Piotrka- jak tylko zaczęliśmy rozmawiać poczułam wyraźnie jak mały się porusza. Śmieszne i zarazem troszkę nieprawdobodobne to jest ale on ewidentnie reaguje na jego głos i dotyk- jak tylko Piotrek coś do mnie mówi, jest blisko, trzyma rękę na moim brzuchu to mały zaczyna się wiercić. W efekcie przewiercił się cały wczorajszy wieczór, pół nocy i ranek od godz. 6 a ja jestem wniebowzięta jak nigdy. Kamień spadł mi z serca. Ale jedno wiem na pewno- nigdy więcej nie pozwolę żeby ktoś mi opowiadał podobne historie bo się chyba psychicznie wykończę… 

A teraz wrzucam moje wczorajsze foto menu (14.03.2014):

07:30- śniadanie- owsianka z otrębami żytnimi, kiwi, ½ pomarańczy, ¼ gruszki, jagody goji, słonecznik, wiórki kokosowe; kawa z mlekiem

11:00- II śniadanie- 2 kanapki z chleba razowego ze śledziem w pomidorach, ½ grapefruita i pomarańczy; plaster ananasa; czerwona herbata

13:00- kawa z mlekiem, kawałek chałwy, mały snickers

16:00- zupa krem brokułowo-marchwiowa z 2 łyżkami jogurtu greckiego (tu przesadziłam z ilością świeżego czosnku przy podduszaniu brokułów dlatego dogotowywałam marchew i pietruszkę żeby złagodzić smak)

18:00- 2 łyżki sałatki jarzynowej, śledź w pomidorach (pozostałe 1/3 puszki), kilka pistacji

19:00- kawałek łososia smażony na łyżeczce oliwy z oliwek (wyszedł bardzo delikatny i soczysty); sałatka: sałata lodowa, awokado, pomidor, ogórek, mozarella, oliwa z oliwek, bazylia; rzeżucha

14 marca 2014 , Skomentuj

Hej dziewczyny! 

Jak mija wam dzisiejszy słoneczny dzień? Ja obudziłam się zaraz po 6 i postanowiłam, że dziś co jak co ale muszę okna sobie umyć przynajmniej w 1 pokoju- zabieram się za to już od co najmniej 2óch miesięcy;) Po tradycyjnym śniadaniu owsiankowym przystąpiłam do ataku- generalnie w 1 pokoju mam tylko 3 okna w tym tylko 1 większe, balkonowe, choć nie ma tu balkonu żeby było śmieszniej… No ale niewspółmierna do ilości jest warstwa brudu jaka narosła przez ten czas- poprzedni lokatorzy, którym mój Piotrek wynajmował mieszkanie widać nie przykładali większej wagi do tego typu rzeczy bo to nie jest tylko z zimy. Bądź co bądź to mi przypadł ten zaszczyt odświeżenia sobie widoku. No i tak powolutku, z przerwami na kawę, na drugie śniadanie, na telefon itp. zajęło mi to, uwaga, blisko 4 godziny… Generalnie do końca dnia już nic nie robie :P A teraz, w nagrodę za włożony trud i wysiłek mam relaks przy kawie i małym co nieco- z torebki wygrzebałam kawałek niedojedzonej z przedwczoraj chałwy i małego snickersa :(uff)

A tak poza tym to dziś wreszcie wraca mój Piotrek po 2óch tygodniach nieobecności i jestem cała happy:D Stęskniłam się już bardzo- i mimo, że samotne wieczory to dla mnie normalka bo do takiego jego trybu pracy się już po prostu przyzwyczaiłam (do niedawna wyjeżdżał na cały miesiąc) to pod koniec jest mi już ciężko. A potem jak już tak jesteśmy ze sobą non stop cały kolejny miesiąc/ 2 tyg. to pod koniec też się zaczyna robić ciężko- hehe:;)Równowaga w przyrodzie być musi- tyle w tym temacie.

Na koniec dodaje wczorajsze menu i ściskam wam cieplutkoJ

07:00- śniadanie- kefir 1,5% 200 ml, jabłko, kawa rozpuszczalna z łyżeczką cukru (brak mleka)

Po powrocie do domu:

10:30- II śniadanie- naleśnik razowy z masłem orzechowym i plastrami banana (smażony na łyżeczce oleju kokosowego), łyżeczka dżemu truskawkowego, wiórki kokosowe; pół grapefruita; kawa z mlekiem 

Na zdjęciu 2 ale były tak „dorodne”, że jadłam na 2 razy;)

12:30- naleśnik razowy jak powyżej

15:30- kawałek łososia wędzonego na ciepło z koperkiem; 2 plastry łososia wędzonego na zimno; warzywa na patelnie z curry i białym pieprzem (smażone na łyżce oliwy z oliwek i wodzie); czerwona herbata


18:30- 2 kanapki z połowy bułki wieloziarnistej z serkiem kanapkowym, sałatą lodową, pieczenią drobiową, papryką, ogórkiem, pomidorem i cebulką; 3 łyżki sałatki jarzynowej


20:00- kiwi, jabłko, połowa pomarańczy

+ drożdże rozpuszczone w wodzie

Aktywność fizyczna: stepper: 40 min.

13 marca 2014 , Komentarze (2)

Hej Dziewczyny!

Wczoraj, tak jak to było wcały dzień do Krakowa- wpisu nie było bo do mieszkania wróciłam k. 22, przejrzałam parę pamiętników i poszłam spać.

Po śniadaniu (które zdecydowanie nie było szybkie co do przygotowania a później sprzątania po nim- mój trud został jednak wynagrodzony przez smak;)) szybciutko się zebrałam i zaczęłam odhaczać kolejne punkty z listy „do zrobienia jak najszybciej”- najpierw podjechałam sobie do pasmanterii gdzie kupiłam ozdoby na bolerko i przezroczystą nić do naszywania koralików. Wypatrzyłam tam dodatkowo ozdoby na wielkanocne jajka w formie tasiemek, które pewnie dokupię w niedalekiej przyszłości a może nawet już dziś;). Później zajrzałam do sklepu z art. gospodarstwa domowego po 2 pojemniki na cukier i sól, koszyczek na kosmetyki do łazienki i przy okazji kupiłam średnią formę do babki i zestaw malutkich- zapowiada się pieczenieJ Dalej było już tylko mierzenie i fotografowanie ogrodzenia dla starszej druhny żeby mogła zaprojektować przybranie i Kraków. Tu z kolei kupiłam materiał wełniany na bolerko+ podszewkę i jak tak zaczęłam chodzić i myśleć nastrojona tą piękną pogodą na zewnątrz to dokupiłam jeszcze materiału ale takiego cienkiego-w razie gdyby w kwietniu naprawdę było b. ciepło i moje wełniane wdzianko okazałoby się za ciepłe… Za ten drugi mat. Zapłaciłam coś k. 30 zł z podszewką więc majątek to nie jest a przynajmniej będę spokojniejsza.

Przy okazji odebrałam paczkę ciuszków, które już kiedyś tam zamawiałam w ramach wyprzedaży w smyku, a to one:

 

Wszystkie są nieco większe- zazwyczaj rozmiar 68 i więcej bo takich maleńkich na 56 i 62 mam już naprawdę sporo (kupowane głównie na allegro i w Endo) a nikt mi nie gwarantuje, że moje maleństwo nie urodzi się wcale nie takie małe. Poza tym staram się dostosować rozmiarówkę do pory roku-grubsze rzeczy większe bo mały ma się urodzić w czerwcu.

A tu przedstawiam wam Mariana, który przymusowo siedzi jeszcze sam na starym mieszkaniu bo w nowym lokum nie ma jeszcze dla niego odpowiedniego miejsca...

Dostałam go od kolegów i koleżanek w ost. dzień pracy przed odejściem na zwolnienie lekarskie-miał mi zastępować póki co Piotrka podczas jego wyjazdów no ale jak widać na razie siedzi bidulek sam i bezczynnie:P

No a na zakończenie bo się strasznie rozpisałam dodam wczorajsze menu- nie jest tego wiele bo nie było jak robić zdjęć:

08:00- śniadanie- 2 naleśniki z mąki razowej smażone na oleju kokosowym z serkiem homo waniliowych (miechowskim), dżemem truskawkowym, borówkami, zmrożonymi truskawkami i płatkami kokosa; kakao (prawdziwe) z łyżeczką miodu

11:00- jabłko, gruszka

13:30- sałatka z kurczakiem: kurczak pieczony na łyżeczce oliwy z oliwek, sałata lodowa, rzodkiewka, ogórek świeży i konserwowy, pomidor, papryka, awokado, oliwa z oliwek

Jednym słowem wyjadanie resztek z lodówki

16:00- łosoś wędzony na ciepło, duża garść pistacji, pomarańcza

18:00- pół chałwy kakaowo-sezamowej

18:30-21:30- 2 koktajle- jeden był m.in. z syropem z migdałów i sokiem z limonki (i jeszcze wiele innych sładników ale nie pamiętam jakie …) a drugi: puree z truskawek, limonka, bita śmietana, sos czekoladowy,

Obydwa były super pyszne, super słodkie i super niedietetyczne;)

 Buziaki dziewczyny- zbieram się powoli do domu!

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.