Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Optymistycznie nastawiona do życia. Lubię fotografować, czytać. Wielką frajdę sprawiają mi wędrówki piesze. Lubię wyzwania. Schudnąć? Czemu nie? :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9038
Komentarzy: 65
Założony: 13 maja 2010
Ostatni wpis: 14 listopada 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Alome

kobieta, 60 lat, Lubin

168 cm, 94.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Patrzę na wpisy, jakie tu poczyniłam. Daty... Próby... Dziwne, że nie zaglądnęłam tu w 2016 roku, kiedy poszłam do dietetyka. I miałam swój czas euforii, zadowolenia i w ciągu miesiąca 6 kg mniej, jedynie przy zastosowaniu zasad, jakie polecił mi dietetyk. A potem znowu poluzowanie i odstępstwo. I.. 10 kilo w górę. Jesienią 2017 zostałam w domu na trzy miesiące sama i znowu nieco zadbałam o siebie i 4 kg mniej.

Teraz nawet nie mam odwagi wejść na wagę. 

Ale trzeba będzie wejść, połknąć żabę i co? To siedzi w mojej głowie. Moja otyłość, niedbałość o zasady żywienia. A chciałoby się jeszcze pożyć.

8 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Próbuję się jakoś ustawić w swojej rzeczywistości. Każdego ranka łykam Doppel Herz na uspokojenie. Wydaje mi się, że jestem spokojniejsza. 

Jednakże stresy są, a ja zajadam stresy. Przestałam się pilnować. Puchną mi nogi. A waga? Pokazała dziś 115,3 kg, a jeszcze w grudniu było 108 kg. 

Zapuściłam się nie tylko fizycznie ale też mentalnie.

Dziś już nic nie wymyślę. Może ranek przyniesie dobrą radę. Tymczasem dziś jestem zdołowana. Cała moja optymistyczna natura gdzieś zwiała. 

Przed zaśnięciem dokonam analizy tego, co robię nie tak.

Córcia zachęca mnie do biegania,  Nie wiem jak uda mi się ruszyć swoje cielsko. Na razie nic nie wiem i w nic nie wierzę.

Tak dla poprawy nastroju wrzucam tu fotkę, którą zrobiłam kilka tygodni temu wracając z pracy. Kwitnące głogi.Lubię je. Nazywam je malutkimi różyczkami.

Pierwszy raz jestem zdołowana swoją wagą. I zdegustowana swoim brakiem motywacji i determinacji.

7 września 2013 , Komentarze (2)

Minęły trzy lata i całe lato prawie. Nie pisałam. Te trzy lata były bardzo różne. Chudłam i tyłam. Wykryto u mnie cukrzycę. Ogólnie żadnych rezultatów. Ważyłam już 98 kg, i ważę znów ponad stówę. Sporo ponad stówę. 113,5 kg. Wciąż zastanawiam się co może mnie zmobilizować, by nie żreć?

31 maja 2010 , Komentarze (2)

Bardzo miło jest zauważyć, że porteczki zaczynają zwisać. Luzik się zrobił, co mnie cieszy ogromnie.

Zasadniczo jem już wszystko oprócz chleba i ziemniaków. Omijam też słodycze, co nie znaczy, że od czasu do czasu w małej ilości jem by nie zapomnieć jak smakują :)).

A poważniej, to cieszę się, że wytrwałam, że jednak coś drgnęło i jest mnie nieco mniej. Mam nadzieję, że to dobry początek. Nie śpieszę się, bo droga do sukcesu przecież nie musi być krótka. A i satysfakcja będzie większa.

20 maja 2010 , Komentarze (2)

W sumie zostały jeszcze dwa dni diety, jeśli nie liczyć dnia dzisiejszego. Koleżanka wymiekła w sobotę. Nie pisałam o tym, ale w niedzielę też miałam mały kryzys. Tak się opiłam kawą i zieloną herbatą, że myślałam, iż nie spojrzę na nie więcej.

Ale jakoś przetrwałam i oto jestem w 11 dniu trzynastodniowej diety. Efekty sa widoczne i zaczęłam wchodzić w bluzki, kóre wcześniej stały się opięte.

Zamierzam przejść na dietę ok. 1000 kalorii. Od niedzieli. Pięć posiłków dziennie.

Zatem szykuje się rewolucja i to wielka jak na mnie. Dobrze, że jest Vitalia i inne podobne miejsca, gdzie mam dostęp do licznika kalorii. Zawsze to łatwiej wyrobić sobie pojęcie co się zjada :)>

A propos okazuje się, że bez chleba, ziemniaków i makaronu da się żyć.

Moja waga elektroniczna od dawna potrzebuje wymiany baterii. Czas najwyższy by ją kupić i zacząć się ważyć. Póki co w sobotę kolejne mierzenie obwodów. Ciekawe czy i ile ubyło mi od ostatniego pomiaru.

17 maja 2010 , Komentarze (1)

Czuję to! Super uczucie. Jest nie nieco mniej. To widać po ubraniach. Szczególnie bieliźnie i marynarkach. Do dobry początek.

Teraz myślę o tym by pilnować się i nieadużywać kalorii. Dam radę! Wiem to.

 

15 maja 2010 , Skomentuj

Dziś pomierzyłam się we wszystkich wymaganych miejscach Łooo Matko Bosko!!!! 48% tłuszczu i to wszystko w tyłku i udach No taki typ urody. Ale optymizm mnie nie opuszacza. Za tydzień kolejny pomiar.

 

Dzięki za sympatyczne komentarze.

Chciałam i ja coś skomentować ale czeguś mi nie załapuje moich wpisów :(.

14 maja 2010 , Komentarze (3)

Wreszcie piątkowy wieczór. Mam chwilę przy komputerze. Zaznajamiam się z tutejszym światem. Poznaję jakie możliwości daje Vitalia. Ciekawe jest to, że można robić pomiary. Zamierzam mierzyć się co tydzień. Zacznę od jutra. Soobota to dobry czas. Tak mysle.

Przetrwałam przyjęcie przy szklance zielonej herbaty. Rodzina rozumie i wspiera pozytywnie. Trochę mi tylko język uciekła nie powiem dokąd, kiedy wjechała na stól sałatka gyros. Bratowa robi ją najsmaczniejszą na świecie.

Odkryłam dziś rybe przyrządzoną na parze. Rewelacja. Już napomknęłam Skarbowi o garnku do gotowania na parze.

 

14 maja 2010 , Komentarze (1)

Oczywiście, że nikt nie obiecuje że będzie łatwo, choć myslę, że nastawienie wiele zmienia i nawet trudne chwile może nieco złagodzić. Ale żeby tylko nastawienie było czynnikiem mającym wpływ na to czy się w diecie trzymamy czy nie, to byłoby pół biedy. Tu trzeba jeszcze walczyć z pokusami z zewnątrz. okazje rodzą się niespodziewanie, bo przecież nie zyjemy zamknięte w wieży. Praca, zakupy, wizyty... Wszędzie trzeba być czujnym.

Wczoraj niespodziewane rodzinne spotkanie i pełno pysznościowego jedzonka na stole i wino "Baron de Lestac"... No i wytrzymałam. Nie było trudno bo przed wizytą wtrząchnęłam biały ser, tarta marchew i jajko na twardo. Wyjątkowy zapychacz, ale miły w smaku :)

Kiedy już wyjątkowo dumna z tego, że nie złamałam się (szczególnie nie walczyłam, więc skąd ta duma? no ale jakość motywować się trzeba) i nie uległam pokusie wszamania przepysznych dań u teściów, zbieralam się do wyjścia usłyszeliśmy radosne: ciociu wujku, zapraszam was jutro na tort urodzinowy.

Upsss... Będzie kolejny dzień próby. Ale co tam. Liczy się cel, który chcę osiągnąć. I tak w ogóle, to czy ja lubię torty? Hmm...

 

13 maja 2010 , Skomentuj

Tego się nie spodziewałam, że na mój pierwszy wpis pojawią się komentarze. Od razu człowiek czuje się raźniej. Że nie jest samotny.

Trwam w tej diecie mimo wszystko. Jeśli poczuję się źle wtedy dam sobie spokój. Nic na siłę.

Przygotowałam już na jutro plaster wołowiny i brokuły. Niestety zrazy zawijane nie dla mnie. No ale przynajmniej mój mężczyzna podje pysznie. Jemu diety nie potrzebne.

Koleżanka, z którą dietujemy popsołu :) opowiada jak bardzo męczy się gotując meżowi i dzieciom pyszności, a sama nie może ich jeść. Robi to w taki sugestywny i zabawny sposób, że wszyscy się zaśmiewamy w głos.

Jednak... konkluzja jaką wypowiedziała wczoraj była taka: całe to katowanie się jest bez sensu, człowiek się nacierpi, nawyrzeka pyszności i co ma?

Każdy inaczej postrzega dietę. Jeśli poczuję, że to katusze to chyba nie dam rady.

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.