Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 634758
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 lutego 2014 , Komentarze (4)

Jest lepiej!
Od poniedziałku trzymam dietę wzorowo.
Wieczorami nie mam ataków "żarłoczności"
Fakt - dużo piję wody + odrobina białka i daję radę.
Choć w poprzednich tygodniach praktycznie nic i nikt nie mógł mnie powstrzymać przed wieczornym jedzeniem.
Mam nadzieję, że będę miała z tym spokój na jakiś czas.
Troszkę się zastanawiam czy łykanie magnezu od soboty nie wpłynęło na ograniczenie u mnie łakomstwa.

Kochani zobaczymy co będzie dalej.

Pozdrawiam Was z całego serca

7 lutego 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj zaczął się trzeci dzień gdy trzymam się wzorowo.
Zaczęłam wieczorem po treningu spożywać odrobinę białka i dużo pić wody, jakoś przetrwałam dwie doby wieczorne bez wpadek.
Boże! Jak ja się cieszę

Może teraz już dam radę dłużej zachować rozsądek.

Otrzymuję od Was MORZE wsparcia.
Czy ja kiedykolwiek będę mogła się Wam tym samym odwdzięczyć.

Mam też ogromną pomoc u moich trenerów na siłowni.
Wiedzą kiedy mnie przycisnąć, a kiedy odpuścić.
Mądrze doradzają i w treningach i w diecie.
Siłownia daje mi zarówno siłę fizyczną jak i psychiczną.

Bardzo pomaga mi RODZINA i PRZYJACIELE I ZNAJOMI.

KURCZE!

JAK JA MAM DOBRZE


Odważyłam się dzisiaj zerknąć na moją wagę... a tam 98 kg.
Czyli znowu 6 kg na plusie.
Nic dziwnego, że spodnie ciaśniejsze.
Dalej jednak się w nie wciskam, bo jest mało wygodnie i to mi przypomina by uważać co się je.

A tak co do wagi to na początku grudnia miałam 92 kg co cieszyło bardzo.
Później chorowałam i zaczęłam odpuszczać dietę.
Doszły jeszcze święta i gdy w styczniu na wadze zobaczyłam koszmarne 98 kg a tak marzyło mi się zakończyć rok z 89 kg to zeźliłam się na całego!!!
I wszystko się zgadza, cyfry te same ale już nie liczba.
20 stycznia zeszłam poniżej 96 kg ale w następnych dniach już nie trzymałam diety.
I jak widać wystarczyło trochę ponad tydzień i waga zaczęła wracać.

No dobra...mam nadzieję, że teraz będzie już tylko spadać, że odnalazłam w sobie na nowo siłę.
Zobaczymy.

Trzymajcie się kochane

3 lutego 2014 , Komentarze (8)


Kolejny wpis miał być o mojej diecie ale jakoś nie mogę się zebrać.

Kochane...nie dobrze się u mnie dzieje.
Nie mogę, nie potrafię trzymać się diety.
W ciągu dnia jest wzorowo.
Jednak po powrocie do domu...jest bardzo źle.
Jem i zupełnie nie mogę się opanować.
Mój Boże dociera do mnie, że jak się nie pozbieram to wrócę i to dość szybko 
do wagi 117 kg albo i więcej.
Nie wiem co się ze mną dzieje.
Ta chwilowa przyjemność ze smaku jest tak silna...
Nie umiem nad sobą zapanować.

W ciągu dnia wymyślam różne sposoby na wypracowanie wewnętrznej siły wieczorem.
Jednak  gdy przychodzę do domu nie potrafię się powstrzymać.

Następnego dnia jestem zła na siebie.
Dzień wzorowo a wieczorem kaplica.

Kochani ja nie głodzę się w ciągu dnia co mogłoby być powodem zajadania wieczorem.

W tamtym roku umiałam nad sobą w większości zapanować.
Miałam nadzieję, że będzie łatwiej...nie jest.

To ciągła praca nad sobą.

Jestem wierząca więc pozostała mi jeszcze modlitwa.

Dzisiaj ubierałam się do pracy i po minionym tygodniu czuję jak spodnie są ciaśniejsze.
Okropne uczucie!!!
A jeszcze wczoraj wieczorem miałam to gdzieś.

Może teraz gdy wyrzuciłam to z siebie poczuje się lepiej.

Dzisiaj siłownia a mnie nie chce się iść.
Oczywiście pójdę.
Nie mogę zrezygnować.
To byłby gwóźdź do mojej trumny.

I wiecie co...boję się tych spojrzeń i komentarzy, że przytyłam, o ile wolałabym choć stać w miejscu.

Co prawda to są jakieś 2-3 kg ale ja czuję się jak napompowana.

Dobra...nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.

Może to tylko jakieś przesilenie?

Sama już nie wiem....

Nie mogę się tak poddać i wrócić do tych przeklętych 117 kg!!!

26 stycznia 2014 , Komentarze (8)

Co tam u mnie?
Czas szybko biegnie,...ale to pewnie dla większości z Was nie jest odkrywcze.
Postanowiłam w tym roku wyznaczyć sobie nowy cel.
Jaki?
Zorganizować się.
Niby proste,...ale...
Od wielu lat korzystam z kalendarzy książkowych ale tym razem to już nie wystarcza.
Postanowiłam stworzyć coś w rodzaju multiplanera.
Zobaczymy jak mi pójdzie;)

Cały czas pracuję nad sobą.

Miniony rok 2013 był dla mnie wyjątkowy.
Ale ja lubię 13 i czułam, że wydarzy się "coś" wyjątkowego.
Wprowadziłam dietę i ruch.
Schudłam 25 kg.
Siłownia, na którą chodzę od początku kwietnia ubiegłego roku i to 4 razy w tygodniu zmieniła moje życie.
Odzyskałam sprawność i siłę fizyczną jak i psychiczną.
Stałam się silniejsza i to pod każdym względem.
Ciało już mnie tak nie ogranicza jak wcześniej.
Mogę się schylać, kucać, klękać, stać, chodzić, biegać.
Nawet noszenie zakupów nie stanowi dla mnie takiego problemu jak kiedyś.
Wchodzenie czy schodzenie z drabiny stało się proste.
Bez problemu wchodzę, co ja piszę, wbiegam na czwarte piętro i to po kilka razy.
Na orbitreku mogę jeździć godzinami.
Kiedyś 1 minuta to był wysiłek, dosłownie, ponad moje siły.
Jednak łatwo to nie przyszło.
Uczciwie zapracowałam.
Polubiłam swoje ciało.
Stało się twarde dzięki zbudowanym mięśniom.
Chodzę lekko i sprężyście, i to na wysokich koturnach, które uwielbiam. 
A jeszcze w grudniu 2012 roku, ja nie chodziłam tylko bujałam się, tak bardzo bolały mnie stopy i to one jako pierwsze zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa.
Zbyt wiele od nich wymagałam.
Nadal ważę dużo ale dużo mniej niż przez ostatnie 10 lat.
Jestem w połowie drogi.
Mam nadzieję, że w tym roku pogonię kolejne 25 kg.
Czeka mnie dużo pracy bo mój organizm przyzwyczaił się do treningów.
Zresztą już kolejny raz moja trenerka musiała zmienić program.
Ale co tam nie będę Was zanudzać.

Następnym razem postaram się napisać o odżywianiu bo to dieta stanowi 80% sukcesu w odchudzaniu.

TRZYMAJCIE SIĘ KOCHANI I WALCZCIE O SIEBIE!!!


18 stycznia 2014 , Komentarze (10)

Cały czas pracuję nad sobą.
Tak jak w minionym roku robię w moim ukochanym kalendarzu od Pawlikowskiej wpisy, które stają się swoistą motywacją.
Gdy ostatnio przytyłam po okresie świątecznym a dieta marnie mi wychodziła i kilogramy nie chciały spadać trochę się podłamałam.
Wiedziałam jednak, że nie chcę, i nie mogę wrócić do wagi 117 kg.
Więc muszę się ogarnąć ale już wiem, że u mnie najlepiej działają małe kroki.
Zapragnęłam przeczytać co działo się ze mną rok temu i jak sobie radziłam.
I przeczytałam kilka kartek z mojego pamiętnika.
Wcale nie było lekko.
Wręcz przeciwnie i na dodatek miałam ponad 20 kilo więcej.
Bardzo mi to pomogło i wróciłam na drogę dietowania.
Bo z siłowni nie zrezygnowałam nigdy!
A i kupiłam orbitreka.
Każdego dnia minimum 30 minut bo zamiast siedzieć przed telewizorem wolę pedałować na orbitreku.
Trzymajcie się Kochani!!!

13 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Jestem z Wami cały czas.
Nie poddaję się, choć przez święta trochę mi przybyło.
Trudno...
Teraz pracuję nad tzw. odrobieniem strat.
Nie karzę się.
Najważniejsze by wrócić do diety.
Z treningów nie zrezygnowałam i tak się w nie wkręciłam, że już nie wyobrażam sobie życia bez nich.
A pewnie, ...że są dni gdy nie mam zbyt wiele energii i odpuściłabym sobie pójście na siłownię ale i tak idę.
 A swoją drogą, nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko leci.
Ostatni mój wpis był, aż w listopadzie a tu prawie połowa stycznia.
Walczcie Kochani o siebie i nigdy się nie poddawajcie.
Wszystkiego dobrego na Nowy Rok.

30 listopada 2013 , Komentarze (55)

...przez kilka tygodni.
Aż trudno uwierzyć, że czas tak szybko leci i ciągle przyspiesza.
No cóż, oczywiście jesteście ciekawi jak tam moje dietowanie i treningi?
Po próbie ruszenia organizmy w sposób głupi, ciężko było mi wrócić na drogę mądrego jedzenia.
Treningi nadal stosuję i chodzę cztery razy w tygodniu na siłownię.
Zaczęłam jeść po powrocie z pracy i niestety, trudno jest mi zatrzymać się przy rozsądnej porcji, a na dodatek jest mi trudniej wykrzesać energię na siłowni.
Dla wyjaśnienia - na siłownię chodzę na 19:00.

Był jeszcze wyjazd do teściów a tam dobrze karmią i znowu popłynęłam.

Miesiąc się kończy a ja nadal nie widzę "8" i nie zobaczę jeśli będę niekonsekwentna. 

A teraz moje aktualne zdjęcia;) czyli 92 kg.




a jeszcze rok temu było 117 kg
i wyglądałam tak:
Gdyby ktoś miał wątpliwości to ta w pasiastej kamizelce;)


7 listopada 2013 , Komentarze (15)

...przesadziłam z dietą!
Chciałam pogonić kolejne kilogramy ale ekstremalnym podejściem do diety.
No i już wiem, że to była głupota.

Ograniczyłam się do jednego czasem 2 posiłków konwencjonalnych i do tego 2 Zupki Cambridge.
Byłam jednak dla siebie zbyt okrutna.
Czasami rezygnowałam z posiłku gdy czułam się dobrze. 
Czasami z konwencjonalnego, czasami z zupek.
Gdzieś tam w głowie coś mnie ostrzegało ale...
Owszem zszedł mi kolejny kilogram ale jakim wysiłkiem.

Chodzę głodna, wściekła, zmęczona i osłabiona.
Doszły zawroty głowy i mroczki przed oczami a ostatnio skurcze łydek.
A wczoraj po powrocie z pracy puściły mi hamulce i zaczęłam jeść nawet oszukując męża.
Dziecinada.
Wczoraj na noc się najadłam a dzisiaj znowu praktycznie głodowa porcja i cukier zaczął mi spadać, zaczęłam się trząść itd.

Tego było już zbyt wiele.
Pomyślałam: Boże! Co ja robię!

Niby mądra baba a wracam do starych głupich metod, które doprowadziły, w efekcie końcowym, do stanu śmiertelnej otyłości.

To nie wina Diety Cambridge tylko moja.
Gdybym zrezygnowała z treningów i jadła trzy zupki dziennie pewnie było by ok.
Ale ja chciałam szybciej.
Szkoda gadać...GŁUPOTA!!!!

Kochani wracam do mojej ukochanej i skutecznej diety napisanej specjalnie dla mnie przez dietetyczkę.
Chodziłam najedzona i zadowolona, i tryskałam energią.
Żadnego przyspieszania.
Im wolniej tym skuteczniej.
Nie warto się tak katować.

Zauważyłam, że mój organizm zaczął się bronić przed wyniszczeniem.
Mnie jest potrzebne i białko, i węglowodany, i  owoce, i mnóstwo warzyw.

Jeszcze się odezwę ale już się cieszę na pyszne jedzenie jutro.
Pyszne i dietetyczne.
Ja uwielbiam sezonowe owoce i warzywa.

Nie krytykuję Diety Cambridge, bo kiedyś była dla mnie idealna, ale ja się zmieniłam i wiem, że potrafię inaczej osiągnąć swój cel.
Nie będę z sobą walczyć za wszelką cenę.



31 października 2013 , Komentarze (11)

Kurcze nie jest łatwo...oj nie...
Szukam motywacji...
Łamię się i podjadam...
I tak jest lepiej ale nadal to nie to...
Dla mnie to niepojęte.
Cały dzień wzorowo a po powrocie do domu zaczyna się psychiczna walka.
Niby nic.
Czasami skuszę się na owoce.
Innym razem na orzechy.
I to wystarcza by waga nie spadała.
Oczywiście ćwiczę...uwielbiam siłownię ale ostatnio już coraz trudniej zmotywować się do treningu.
Mój Boże jakie to dziwne...
Oczywiście nie zrezygnuję...
Za nic na świecie nie chcę wrócić do siebie z zeszłego roku.
Bardzo zależy mi na zejściu poniżej 90 kg.
Dam radę...
Tylko spokojnie, cierpliwie i konsekwentnie.
Muszę złapać równowagę i skupić się na czymś zupełnie innym.
A będzie dobrze.

Dziękuję, że mnie wspieracie.
Dziękuję...cdn...

25 października 2013 , Komentarze (7)

Waga dzisiaj poszła ostro w dół, bo pokazała 93,80 kg.

Wczoraj wzorowo trzymałam dietę.

Przez cały dzień czułam się bardzo energetycznie.

Dopiero na siłowni opadłam z sił.

Tak starsznie chciało mi się winogron ale byłam twarda i mąż bardzo mnie wspierał.

Ciągle powtarzałam sobie, że rano będe mogła zjeść co chcę, nawet winogrona.

A rano już mi przeszło.

Zjadłam garść winogron i brzusio zrobiło się pełne.

Dopiero po godzinie moglam zjeść ciemny makaron z brokułami i gotowaną piersią kurczaka(1/4 piersi).

Mam teraz mnóstwo energi i czuję się wyśmienicie.

Po 12 zjem drugą porcję makaronu, brokułów i kurczaka.

Co prawda piątek ale nie miałam ryby rano..ech

I zostaną mi jeszcze dwie Zupki Cambridge do zjedzenia.

I przez cały dzień mnóstwo wody do picia

A wieczorem siłownia.

Zobaczymy co jutro będzie na wadze?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.