Od dłuższego czasu waga śmieje mi się w oczy nie ani drgnie. Próbuje dać mi do zrozumienia, że nie dam, rady, ale zaciskam zęby i trwam.
Nie chcę narzekać, ale... Na urlop chciałam jechać mając świadomość, że ważę tyle ile już dawno nie. A tu nic. Klops. Ze mnie.
Ponadto - walcząc o zdrową skórę wklepuję balsamy. I jeszcze nie znalazłam takiego, który by mnie tak naprawdę zadowolił. Teraz używam Soraya 25+. Ale zachwycona nie jestem. Wcześniej używałam Lirene. Wcześniej Ziaja. Ale największy problem sprawia mi krem do biustu. Równie dobrze mogłabym w siebie wmasowywać wodę... Postanowiłam, że może skoro balsamy nie działają cudów wspólnie z dietą i ruchem to dorzucę jeszcze masaż. I w taki oto sposób wynalazłam w internecie bańki chińskie, które w dniu dzisiejszym dotarły do mnie do domu. Usłyszałam od nich od koleżanki, która ma niezłego hopla na punkcie odchudzania, no i ostatnio sobie o nich przypomniałam. Cóż, zobaczymy, może skóra nabierze większej jędrności jak jej zafunduje regularne masaże :)
No cóż zbieram się na spacer dotlenić trochę swoją zmęczoną i ciężką główkę.
Wspominałam w jakimś wcześniejszym wpisie, ze nie za fajny mam teraz okres w życiu. I jeszcze na dodatek obejrzałam wczoraj "Układ zamknięty" i dobiłam się. Do wszystkich stanów jakie odczuwam dodałam jeszcze bezsilność.
tfu, tfu
Nie wolno tak myśleć.
Jest super, jest super, więc o co ci chodzi...
anuszka1981
23 kwietnia 2013, 17:03Przejdzie, może nawet jutro :)