Kolejny dzień zapisów w notesie tego co jem własnie mija. Skrupulatnie notuje wszystko co jem i pilnuję się w kwestii podjadania (rany, jakie to trudne...) i chęci na słodkie (hmm, w sumie chęci na słodkie nie mam, mam tylko CHĘĆ podgryzienia czegoś...).
Słyszałam kiedyś taką ciekawostkę, że nie wolno "nadużywać" sera w swoim menu... W związku z powyższym jest mi bardzo przykro, bo uwielbiam sery żólte... Podobno dzienny limit sera to objętościowo tyle ile ma pudełko zapałek...Ponadto nie wolno jeść sera na wieczór, gdyż długo zalega w żołądku co nie wpływa korzystnie na nasz organizm... Ja osobście nie przepadam za wędlinami, a ich brak rekompensuje sobie serem żółtym, serem z pieprzem, pleśniowym, cheddarem, twarogiem i mascarpone...
Jak tu żyć?
Zatem wieczory zaopatrzone w ser i wino muszą odejść w niepamięć?
Sisi8
7 listopada 2013, 14:41Znam ten ból... Też uwielbiam sery różnego rodzaju i zawsze na wieczór z ukochanym piliśmy lampeczkę winka i też niestety trzeba to odstawić :(
Malinka38757
7 listopada 2013, 10:01No ja nie mam takiego problemu bo żółte sery średnio lubię więc jestem w stanie całkowicie je wyeliminować;p
neutralnaaa
6 listopada 2013, 21:03nawet mi nie mów! nie jem w ogole wędlin. a teraz przy "diecie" nie jem tez podrobow, parowek, kiełbas, czerwonego mięsa w sumie też nie. nie odstawie serów choćby sie góry waliły :D