Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wracam do formy po urodzeniu synka. Jako weteran odchudzania wierzę, że tym razem, nauczona własnymi błędami, potrafię racjonalnie i mądrze uzyskać wymarzoną wagę i kondycję :-) Jestem typową kurą domową z zacięciem pedagogiczno- filologicznym. Pochłaniam masowo książki, zajmuję się dzieciakami, z kuchni zrobiłam jaskinię alchemika. Nie stronię od robótek ręcznych wszelkiego rodzaju. Lubię zwierzęta, jeśli one mnie lubią. Jestem utalentowana muzycznie, ale to talent zmarnowany. Bywam marzycielką, złośnicą, przykładną żoną lub nieznośną synową. Dla każdego coś innego :-D

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 89455
Komentarzy: 741
Założony: 13 stycznia 2009
Ostatni wpis: 5 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasiapelasia34

kobieta, 49 lat, Kraków

160 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 stycznia 2011 , Komentarze (3)

Tyle mam dziś czasu :-) Jak pan mąż wróci z psiną, to musze zmykać od komputera....

Mam nową słabość: pokochałam gorzką czekoladę. Degustuję właśnie taką 77% z kawałkami prażonych ziaren kakao. Mówię wam, niebo :-) Tylko pół kostki dziennie, bo można się zagalopować i popaść w przesadę, a to już nie byłaby degustacja, a nieumiarkowanie w jedzeniu, czyli grzech.

Ojej, krótki ten spacer dzisiaj... pa pa!

3 stycznia 2011 , Komentarze (2)

Pierwszy wpis w Nowym Roku. Jestem tu już dwa lata. Od wagi wyjściowej 84kg doszłam do 59kg. Po drodze zdążyłąm być w ciąży, urodzić dziecko i wrócić do formy, a w zasadzie zyskać formę, której nigdy dotąd nie miałam!! Jak przyjemnie być lekką!!

W domu zmiana daty nie zmieniła nic. Zdążyliśmy tylko zmęczyć się swoim towarzystwem przez świąteczne ferie. Dziś dzieciaki nareszcie do szkoły, Maluszek dziarsko tupie po podłodze a mąż w pracy. Pies odsypia stres około-sylwestrowy, kiedy to ze strachu nie mógł się spokojnie wysikać i stracił połowę sierści.

Z nowym rokiem przypomniała sobie o mnie przychodnia i straszy sankcjami. Wmawiają mi brak odpowiedzialności. To ciekawe, bo moim zdaniem to, co robię, to jest właśnie branie odpowiedzialności za swoje dziecko. Nikt nie będzie mi dyktował, co jest lepsze dla mojego dziecka, bo nikomu nie zależy na nim bardziej, niż mnie.

Dziecko zaś męczy się z zębami, które nie chcą ostatecznie wyjść... Katar, gorączka, kaszel, przerwa. Katar, gorączka, kaszel, przerwa... I tak od czterech tygodni. Wrażliwiec nam się trafił ;-) Za to mięśnie mamy pięknie wyrzeźbione, bo ktoś tą małą obolałą istotkę musi nosić i przytulać nieustannie.

Sylwestra spędziliśmy urodzinowo i rodzinnie. Mały przydeptał pierwszy roczek i podziwiał sztuczne ognie na horyzoncie, bo dotrwał do północy :-) Do mnie zaś wróciły wspomnienia sprzed roku, kiedy północ witałam leżąc w szpitalnym łóżku i słuchając oddechu Synka, który miał kilka godzin życia :-)

Ten rok będzie dobry. Jestem głęboko przekonana, że wiele się nauczę, bo to będzie rok zmian. Zmian na lepsze :-)

21 grudnia 2010 , Komentarze (1)

Kobiety kochane!!


Składam Wam życzenia magicznych Świąt Bożego Narodzenia! Nie ważne, czy zdążycie z porządkami, myciem okien, wycieraniem kurzu.. Nie ważne, że coś się przypali albo krzywo opadnie... Ważne, że wokół Was są ci, którzy Was kochają (albo niech się objawią w te święta!!!) i że Wy macie kogo obdarzać miłością. Poprzytulajcie się, pouśmiechajcie :-) Zakopcie topory wojenne (jeśli są wśród Was wojowniczki), wytrzepcie skrzydła anielskie i działajcie!! To od Was KOBIETY zależy, jakie wspomnienia będą mieć wasze dzieci :-)

Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!

A ja zmykam na swoje "podwórko" robić zamieszanie w garnkach :-)

20 grudnia 2010 , Komentarze (2)

Plany zmieniają się z dnia na dzień.

Franik przeżywa kolejne ząbkowanie. Zaczęło się od gorączki (3 dni i 3 noce), która zniknęła na rzecz mega kataru. Po kolejnych trzech dniach dołączył mokry kaszel. Chłopak gryzie wszystkich i wszystko. Niespokojny i nieprzewidywalny....

Córeńka podejrzana o szkarlatynę. Nie dziwi mnie to, bo kwestią czasu było, kiedy się na coś konkretnego rozchoruje. Od roku (czyli od pojawienia sie młodszego braciszka na świecie) szuka pola, gdzie może okazać mi swój opór. Kilka miesięcy temu padło na jedzenie. Żywi się głównie chlebem, ziemniakami i jajkami. Sporadycznie daje się namówić na coś innego. Normalne więc, że ma niedobory i odporność spadła. Przy leczeniu nie współpracuje. Nie jest dobrze, a ja zmęczona jestem nieustannym wymyślaniem "sposobów na córkę". Jest niesamowicie drażliwa. Relacje z nią przypominają spacer po polu minowym...

Ponieważ to ząbkowaniwe i szkarlatyna, to nie wiadomo, czy uda nam się wyjechać do dziadków na święta...Nie wyobrażam sobie świąt spędzonych w domu, który wszyscy omijają szerokim łukiem, żeby się nie zarazić....

Przygotowania do świąt ograniczyłam do upieczenia piernika. Nic więcej się nie da z marudzącym dzieckiem na ręku. Starszy synek nadal obrażony, że nie podjęłam się urządzenia mu balu urodzinowego....

Przydała by się gosposia...

10 grudnia 2010 , Komentarze (3)

Pierwsze kroki za nami :-)
Synek przespacerował się krokiem marynarskim przez całą długość pokoju. Wszyscy świadkowie wstrzymali oddech i ... Potem już tylko brawa :-)
Impreza z jedną świeczką w Sylwestra. Wcześniej miała być ośmioświeczkowa, tuż przed świętami, ale mój starszy synek dał taki popis, jak on dalece ma nas (rodziców) gdzieś, że impreza została odwołana. Nie ma tak, że jak się ma osiem lat, to się wszystko należy, a obowiązków nie ma żadnych. Życie to nie tylko przyjemności. Nie tym razem :-)

Mamusia czuje się świetnie, wygląda kwitnąco i nie jest rozpoznawana na ulicy przez starych znajomych. Za to nowi znajomi twierdzą, że już mnie gdzieś widzieli ( a to ci dopiero! nigdy w życiu tak nie wyglądałam, jak teraz).
Waga stoi dzielnie w miejscu, ale ciałko się przebudowuje. Zamieniam ilość na jakość :-)
Ponieważ nadal karmię piersią, jestem na diecie bezglutenowej (Franek nie toleruje nawet śladowych ilości), czyli zero chleba, produktów mącznych, nawet kawa Anatol szkodzi. Do tego zero nabiału, jajek, owoców i ryb. Zajadam płatki owsiane, wielkie talerze zup z warzyw wszelkich, ziemniaki i mięsko ( kurczak i wieprzowina wykluczone), do tego sałatki jarzynowe i tak w kółko i bez końca :-). Jak widzę porcje, które znikaja z mojego talerza, to się dziwię, gdzie to się wszystko podziewa. I to mi się w sumie podoba :-)
  

10 grudnia 2010 , Komentarze (1)

Sprawa leży w urzędach. Na rozprawie tzw. ugodowej Siostra się dowiedziała na forum publicznym, że dla Brata jest NIKIM. I jeszcze mnóstwo kłamstw padło. I groźba, że jak usuną urzędnicy mur, to Brat wykopie rów.... I chyba tak naprawdę dowiedzieli się wszyscy, o co z tym murem chodzi: o zawiść zwykłą.

A czemu o tym piszę? Bo to wszystko w rodzinie, niestety. Dzieci moje na to patrzą i zadają trudne pytania. Mój mąż i ja jesteśmy w niezręcznej sytuacji, bo nas to bezpośrednio nie dotyczy (nie graniczymy z fatalną drogą), ale i tak zostaliśmy zaliczeni do jednego z wrogich obozów. Do nas przychodza pomstować, żalić się i usprawiedliwiać. Wnoszą złą energię razem z błotem śniegowym.... Szukają poparcia. A sprawa powinna być skierowana do szpitala psychiatrycznego, a nie nadzoru budowlanego...
Piszę, bo nie może mi się w głowie pomieścić bezmiar głupoty ludzkiej, zawiści, hodowanie zamierzchłej urazy, nieżyczliwość, złośliwość... To jak trucizna wlana do wodociągu. Wlał jeden, a podtruwają się wszyscy tylko dlatego, że musza pić...
Piszę, bo to mi pomaga. Bo jak sie z tego pośmieję (chociaż gorzki to śmiech), to trochę to ze mnie uchodzi, ta zła energia i niezdrowe - nie moje-emocje. Staję sobie tak z boku, udaję, że to film o chorej rodzinie, że zaraz seans się skończy i wyjdę na świeże powietrze z tego mrocznego zaduchu intryg i podłości...

12 listopada 2010 , Komentarze (2)

Urzędnicy przemielili pisemko i z ciężkim sercem zebrali się do interwencji. Wszak droga jest gminna, mur na drodze też gminny, chociaż prywatna samowola budowlana....Jak by nieszczęście, kolizja, zagrożenie itd.., to gmina odpowiadać będzie, a urzędnicy nade wszystko chcą mieć spokój. A tu jeszcze i wybory za pasem, tylu mieszkańców zagłosuje na NIE dla zasiedziałej ekipy, ilu ich przy tej drodze mieszka...I jeszcze krewnych i znajomych zbuntują.... No nie ma zmiłuj, trzeba zadziałać...
Przyszli urzędnicy do brata. Pokazują pisemko, wszystkie podpisy. Ten chwyta się za serce, ale nic to. Do akcji wkracza nowa postać: zięć brata!
- Judasze! Nic nie powiedzieli, tylko do gminy poszli!!!!!  (A niby co mieli zrobić? Kłócić się z dziadkiem przekrzykując betoniarkę???). I rodzona siostra! Jak można!
Zięć ubiera więc kubrak, buty wzuwa i biegnie. Jak ksiądz po kolędzie dzwoni po kolei do wszystkich domów przy drodze i...
Tu brak mi wyobraźni. Świadkowie zajść są zniesmaczeni i nie chcą komentować...
A siostra?
- Ja mówiłam (mówiła????), że tak będzie! Nie trzeba było ruszać tego G...., żeby nie śmierdziało!!! Lepiej było poczekać, aż sie do nowej kamienicy przeprowadzi!!! Po co było urzędy w to mieszać!!!
Boże! Za co ja mam takiego głupiego brata! Jak ja ludziom w oczy spojrzę! Jaki wstyd! Nie trzeba było...
Zięć pyta:
-To czemu mamusia podpisywała?
- Boście mnie namówili! Głupio zrobiłam, na brata doniosłam. Głupi on, ale nie trzeba było, O Boże!!!!

cdn.

12 listopada 2010 , Skomentuj

Siostra:
- To brat mój, ale normalnie się wstydzę za niego. No wstydzę się, że takiego głupiego brata mam! Jak ja ludziom w oczy spojrzę!
(A tak na marginesie, to siostra szczęśliwa, że droga poszerzona na jego działkę, bo jak by nie, to by poszerzyli w jej stronę. Tak czy siak, teraz sama ma lepszy dojazd do pola i ani razu nie utonęła kombajnem w błocie, jak w latach ubiegłych bywało... A i córka ma dojazd dobry, w zimie pług się z odśnieżaniem w takiej drodze mieści, i śmieciarka pod dom podjedzie, nie trzeba z kubłem daleko biegać...).
Siostra do brata:
- No i co ty wyprawiasz, już ci się na starość całkiem porobiło? Jak ja teraz tu ciągnikiem w pole przejadę? Wstyd przed ludźmi! Dobrze, że nazwisko po mężu mam, to co poniektórzy nie pokojarzą, żeś ty brat mój i wstyd będzie mniejszy....

I tu na scenie pojawia się zięć siostry. Młody, wykształcony, kulturalny i wygadany. Na codzień pracuje wśród prokuratorów. Postanawia zrobić z tym murem porządek. Pisze pismo do urzędów kilku, że taki a taki buduje mur betonowy zbrojony na drodze:
- bez pozwolenia!
- bez pytania!
- na złość i na przekór!
A taki mur spowoduje:
- kolizję!
- zagrożenie!
- niebezpieczeństwo!
- stłuczenia!
- zraniennia!
- zasypanie śmieciami!
- zalanie ściekami!
- zawalenie śniegiem!
Słowem: KATASTROFA. Dlatego stosowne urzędy mają zrobić porządek i uratować użytkowników wyżej wymienionej drogi od głupoty tego wyżej wymienionego pana, którego mur ma już takie to a takie wymiary....
Pod pismem lista nazwisk. Podpisali się wszyscy, których noga albo i koło na drodze ostatnio stanęło.
Siostra projekt popiera, podpisuje obiema rękami, jest za! Wreszcie ktoś zrobi porządek z tym starym... (tu epitety stosowne).
Pismo poszło do urzędów i zapadła nerwowa cisza.

12 listopada 2010 , Skomentuj

Gdy brat poczuł się lepiej, stwierdził, że umierać jeszcze nie będzie, więc skierował się ku sprawom doczesnym. sprowadził geodetę, a ten orzekł, że droga wprawdzie jest gminna, ale 10 cm na długości 200 metrów zostało zalane asfaltem bezprawnie. Brat zatem zakupił drut zbrojeniowy, cement, piach i wapno. Poszedł do urzędu gminy i zażądał, żeby sobie gmina zebrała te 10 cm asfaltu, bo to już na jego działce. Następnie przytaszczył betoniarkę i rozpoczął budowę....
Ten człowiek ma 76 lat....
Wzdłuż drogi zaczął wyrastać mur. Ale najpierw pojawiły się pręty metalowe, na które nocą wpadła jedna z kobiet mieszkających kilkaset metrów wyżej i się pokaleczyła. Kilka dni później, kiedy mur miał już ponad 5 metrów długości, zaczepił o niego ciągnik i uszkodził  maszynę rolniczą. Siostra z mężem byli ekipą ratowniczą....
I tu się dopiero naprawdę zaczyna ta historia...

12 listopada 2010 , Komentarze (1)

Mieszkali sobie brat i siostra po sąsiedzku. Oddzielała ich droga, nie płot. Droga była błotnista i wąska, biegła wawozem pod górę i prowadziła w pola. Korzystali z niej okoliczni rolnicy i mieszkańcy, czyli brat i siostra :-)

I przyszły zmiany! Przy drodze powstało kilka domów, wprowadziły sie młode małżeństwa z dziećmi, tudzież dzieci oczekujące. Droga okazała się gminną, więc na prośbę nowych mieszkańców gmina postanowiła wylać asfalt. I się zaczęło!

Przed koła zjeżdżających maszyn drogowych rzucili się zgodnie brat i siostra, bo:
- to moja droga!!!
- nie wolno poszerzać!!!
- nie wolno ruszać!!!
- itd itp!!!!
wołali zgodnie.

Gmina asfalt wylała. Po prostu drogowcy zrobili to ukradkiem, kiedy brat i siostra pojechali protestować do urzędu :-)

I był sobie asfalt przez dwa lata, opierał się ulewom, mrozom i ciężkim pojazdom odwiedzającym kolejne budowy. Siostra czasem narzekała do miejscowych, że ją gmina oszukała, ale nic nie robiła, bo przy drodze wybudowała się jej córka.
Brat podupadł na zdrowiu i zajął się budową kamienicy na cmentarzu....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.