Miałam nie odchodzić,ale szczerze to brakuje mi Was.Nie wiedziałam,że za mną tęsknicie.Ale chyba jednak Was potrzebuję.
Napiszę co u mnie.
Mam nowych lokatorów z Bytomia małżeństwo koło 50.Cieszę się,ze ktoś w końcu z moich okolic w Polsce.
W pracy w końcu jest sporo róż tak więc ma się po 8 godzin i wypłata większa.Ale i tak mam stresy przez tego Turka bo wiecznie się czegoś czepia-mam już tej pracy dość.Ale postanowiłam,że zostanę jeszcze z pół roku w Holandii i wracam do Polski.Bo po pierwsze nic mnie tu nie trzyma i chyba w końcu skończę ten remont.
A sprawy osobiste.Hmm zerwałam kontakty z Księżniczką i szczerze mi jej nie brakuje ,w końcu nikt nie miesza i jestem spokojniejsza.Brakuje mi mojego Słonka gdy mi jest cięzko,nie mam do kogo zadzwonić napisać i z kim porozmawiac -w sumie to telefon już mi nie potrzebny.Kiedyś napisałam do niego na NK-odpisał po kilku dniach i nawet zadzwonił- niby mamy się spotkać na piwo ale jak na razie się nie odzywa a mnie to boli,ja nie mam odwagi się do niego odezwać.W sumie nadal go kocham i nikt mi go nie zastąpi już ponad 2 miesiące od ostatniego spotkania.
W ramach chyba próby zapomnienia albo z nudów poznałam kogoś.Ma na imię R,i jest z Rotterdamu ma 39 lat i kawaler,własną firmę usługową,wysoki 192,brunet.Ćwiczy kig-boxing i chodzi na siłownię.Na pierwszą randkę pojechaliśmy nad morze i byliśmy w restauracji.Nie podoba mi się jego styl ubierania w dres.Tak podobny jak Chuck Noris- z brodą i trochę krzywy nos.Zaczeliśmy się tak spotykac raz w tygodniu,albo ja jadę do niego,albo on do mnie wpada na obiad-jest miło.Ale to nie to co z moim słonkiem.Nie czuję by R zależało na tej znajomości.Słonko pisało,dzwoniło czułam się kochana-nawet jeśli z jego strony to były kłamstwa.Była ta chemia,między nami te pocałunki.....Hmmm a przy R nie mam tego...czasem popiszemy na gg,ale nie dzwoni,nie pisze...ale jak się widzimy jest miło,nawet trochę go polubiłam....opowiada o mamie,babci,nawet do kościoła chodzi co mnie zdziwiło bo tu mało który chodzi.No i jeszcze jedno...na powitanie i pożegnanie buziak ...i to wszystko nawet się nie całujemy....Sama nie wiem co mnie skłoniło do spotykania się z nim....może chciałam sprawdzić jak to jest być z starszym facetem....
Tak więc dziewczyny tak to wygląda...niby spotykam się z R ale ciągle czekam i myślę o Słonku,że może zadzwoni..napisze...te rany nie umia się zabliźnić.Na każdą myśl o nim mam łzy w oczach....wiem,ze to była największa miłość mojego życia,największe szczęście jakie mnie spotkało i nie żałuję chwil z nim.
No i zostałam znowu ciocią dla dziewczynki:)
Powoli staram się jeść mniej ale mam taki apetyt,że masakra...ale próbuję muszę spaść do mojej normalnej wagi czyli 77-78 kg a jest 82,5kg-wiem -masakra-porażka.
No i tak Kochane moje się rozpisałam.jeszcze raz dziękuję,ze jesteście ze mną i na vitalii i na gg.Pozdrawiam