Dzień sportowca!
Na początku bardzo dziękuję za miłe komentarze dotyczące tortu-to dobrze,że się wam podobał,bo kamień spadł mi z serca.
Co do tytułu-tak się chyba nazywał w szkołach podstawowych dzień dziecka-lekcji nie było,ale za to same zawody sportowe.Ja zrobiłam sobie właśnie taki dzień dzisiaj-Rano Poćwiczyłam modelujące,na 17 umówiłam się z koleżanką na basen-pływałam pełne 50min,a że tempo mam spacerowe ty zrobiłam 42długości-jak na mnie to sporo.Potem poszłyśmy piętro wyżej do kawiarni i wypiłyśmy przy pogaduchach herbatkę.Lubię takie wypady z E.-czuję się o wiele młodsza bo ona ma o 14 lat mniej.Potem każda poszła w swoją stronę-ja na zakupki-byłam głodna jak wilk bo pora mojej kolacji minęła o 1godzinę+ ten basen(ale grzeczniutko kupiłam jogurt do picia(tylko 160kcal).i uciszyłam ssanie.
W drodze powrotnej odwiedziłam siostrę (dała mi prezent urodzinowy-fajne deski na stojaku i poszewkę szydełkowaną na poduszkę )Pogadałyśmy trochę o remoncie jej kuchni-na razie ma wszystko z niej dosłownie wyprute-śmiałam się,że gdyby to nie był blok z płyty tylko murowany dom to miałaby jak w Malborku.
Jak wróciłam do domu była21,30-energia mnie rozpierała więc pozmywałam,ogarnęłam w kuchni i jeszcze zaliczyłam 50min rowerka-byłoby więcej,ale teściu przyszedł z dołu i pytał co tak hałasuje więc skończyłam.
Mój stacjonarny rowerek nie należy do cichych,ale dzisiaj coś się buntował i hałasował chwilami jak czołg.Dziewczyny się śmiały,że zbyt długo stał i teraz nie nadąża,pewnie mama kupi nowy-głaskałam go i prosiłam żeby mi tego nie robił dopóki nie będzie cieplej bo wtedy wyjadę na normalnym w teren.
Po ostatnim objadaniu pokutuję-wczoraj deficyt ok 350kcal-czyli zjedzone 1000,a dziś też będzie zbliżone,bo mocno okroiłam jadłospis.
Ważę się jak ta głupia po parę razy na dzień choć wiem,że nie powinnam,ale jestem ciekawa ile więcej mam wieczorem,a ile mniej rano.
Ostatnie 1,5 tygodnia było stracone dla diety,więc się pilnuję ze zdwojoną siłą z nadzieją,że będzie choć 94kg-OOOBY.
No to zanudziiiiiłam!!!
Pozaglądam do Was, bo spanie mnie jeszcze nie bierze,a nie mam z kim poszaleć(Gaba-wydoroślej w końcu szajbusko) Pa buziolki 102.
Nareszcie bardziej kolorowo!
HURA!!!Udało się!
Przesyłam Wam gorące buziaki!Uczę się wstawiać gify i zdjęcia-jeszcze coś ze mnie będzie.Dziś spędziłam sporo czasu w kuchni-piekłam ciasta-jutro skończę tort jak uda się zrobić zdjęcie telefonem to postaram się wstawić-ostatnio udało się przenieść zdjęcia przez blutufa a dziś wariuje-mam podać jakiś pin???Aparat niestety padł na amen,a na nowy nie ma widoku.
Ale jakby co to poproszę męża,żeby spróbował swoim telefonem.
Byłam dziś dietowo grzeczna+ćw.model.+rowerek90min=40km
To zdjęcie zrobione komórką na spacerze z kijkami w lutym.
Kolejne zdjęcia będą już raczej wiosenne i bardziej kolorowe.
Do jutra kochane!
Cotygodniowe ważenie!
Wczorajszy dzień spędziłam w pracy(mamy nową kartę dań i trochę się jeszcze gubimy)Wczoraj weszłam rano na wagę-94,6-no może będzie tyle samo na dzisiejszym ważeniu,ale się zawiodłam bo rano było 94,9-rany przytyłam w tym tygodniu aż 0,4kg-to pierwszy raz od początku diety,ale to żadne tłumaczenie-mam to na co zasłużyłam(mało ćwiczeń,nieregularne jedzenie,i słodkie ciasto,kiełbaski).
rano jak wstałam padał śnieg,a zamawiałam ładną pogodę słoneczną,bo chciałam iść z kijkami w las,ale zrobiłam już modelujące-ambitnie więcej niż powinnam.Później popedałuje w domku.Oby się udało zrzucić choć 1kg w tym tygodniu.Chciałam mieć 90kg na Wielkanoc,ale jak tak będę sobie pozwalała to czarno to widzę.Muszę się wykazać kulinarnie na sobotniej imprezce urodzinowej córki,a nie mam weny-chyba pójdę na łatwiznę,zwłaszcza,że muszę zrobić jeszcze w tym dniu tort dla kumpla,a nie mam zamiaru być padnięta jak kawka przy stole pełnym gości.
Kończę już te smucenie-Pozdrawiam Was serdecznie.
Wasze wsparcie jest ożywcze!
Od rana siedziałam w kuchni i piekłam ciasta do pracy na jutro dla córki do pracy i tiramisu dla przypadkowych gości (było wujostwo z sąsiedztwa na kawce)Ok południa pojechałam z mężem do miasta(urząd skarbowy zaliczony,zakupy też)Pokosztowałam trochę kremisie do ciast-i znów to słodkie,ono mnie kiedyś zgubi.
Jedynym pocieszeniem jest to,że zabrałam się na poważnie za ćwiczenia(od wczoraj zrobiłam 83%aerobów i 35%modelujących-a więc normę wyrobię ponad 100% i odrobię straty z poprzednich tygodni.
Bardzo wam dziękuję za wpisy i wsparcie,bardzo tego potrzebowałam-wracam do żywych,ale pomału-nic na na siłę.
Kończę bo wróciła moja solenizantka z uczelni i wypadu z koleżankami.
Depresja?
Mam jakieś dziwne dni-nic mi się nie chce robić,mówić,ani słuchać nikogo,wszystko mnie denerwuje.Poprzedni tydzień był stracony dla diety-impreza=wódka,nieregularne jedzenie,mało picia i podjadanie ciastek w pracy,bo jak jest się głodnym to byle co się wrzuca do ust.Ćwiczenia było zbyt mało-niewiele ponad połowę tego co miało być-efekt jest taki,że waga wariuje będzie dobrze jak w ogóle cokolwiek zrzucę-na razie rano miałam 94,6kg.Dziś wyspałam się na maxa do 9 śniadanie o 9,30 drugi posiłek odpuściłam,zamiast lunchu zjadłam obiad i na odwrót jedynym dzisiejszym grzechem był kawałek ryby maślanej-miałam wielką ochotę na wędzoną rybkę.Z ćwiczeń 90min=40km rowerek,na spacer się nie wybrałam,bo okropny wiatr był i nie mogłam się rozgrzać po zakupach.
Rano okazało się,że mój mąż wziął 5 dni urlopu i będzie cały tydzień w domu,ale nie tylko on- młodsza też ma zwolnienie lekarskie i dopiero w środę idzie do kontroli-ma jakieś skurcze oskrzeli i niskie ciśnienie i podobno z tego powodu kaszle-zobaczymy jak będzie po lekach.
To że jesteśmy prawie wszyscy w domu nie jest niczym dobrym-same konflikty-już mam tego dosyć-najchętniej wyjechałabym na kilka dni.Źle wychowałam moje dzieci-są takie wybuchowe i zbuntowane i bałaganiary.
Trudno jest samej wychowywać dzieci,być dla nich ojcem i matką i pracować na dwóch etatach-nie da się.Niewiele już mogę zmienić na lepsze-one mają już swoje zdanie i racje-muszą się uczyć na własnych błędach-będzie to bolesna nauka.
Jutro urodziny starszej,a pojutrze moje,na sobotę mam gości i dodatkowo robię tort na chrzciny dla dziecka kolegi,ale prócz tego mam dużo wolnego w tym tygodniu-pracuję tylko w środę i niedzielę.Postanowiłam sobie,że odrobię straty w ćwiczeniach i będę bardziej rygorystycznie stosowała dietkę.
Dajcie mi kopa,bo ta cała nerwówka nie sprzyja odchudzaniu.
A z moją nową pracą chyba nic nie wyjdzie-podobno szef kuchni wcisnął swoją kumpelę(młodszą)Podobno spytał koleżankę ile mam lat-Ona na to ok40,a on się zdziwił i mówi -a ja myślałem,że to twoja koleżanka?ona-to jest moja koleżanka! -myślałem ,że ma ok20lat.Pomyślała wkurzona-ty szukasz fajnej dupy,czy kogoś kto coś umie.
mówi się trudno -zawsze się modlę tak jak ma mi być gorzej to niech mnie lepiej nie przyjmą do tej nowej pracy.
Ale się rozpisałam!już kończę.
Pozdrawiam!
Po imprezce!
Za chwilę do pracy i jutro też-nie chce mi się.Mamy dziś 80 osób i przygotówka na jutro(jesteśmy we dwójkę).
Wczorajszy wypad z koleżankami był udany-poskakałam trochę na parkiecie,więc deficyt ćwiczeń w tym tygodniu nie będzie zbyt wielki.Niestety wypiłam też kilka drinków-ale pewnie przez pół roku nic nie wypiję to się wyrówna.
Jak na razie telefonu w sprawie pracy nie było,choć koleżanka mówiła,że pytali o mnie i mieli dzwonić-ona boi się że przyjmą kogoś beznadziejnego za parę groszy a ona będzie się musiała znowu męczyć z taką osobą.Będę jeszcze ten tydzień czekała może akurat.Jestem zdania,że gdyby miało być gorzej niż dotychczas to niech mnie nie przyjmą.
Wczoraj kilka osób zauważyło że schudłam(trochę)no cóż ja czuję sie już dużo lżejsza,ale nadal jestem grubasem.Mimo wszystko miło usłyszeć,że dobrze wyglądam i trochę tak jakbym zeszczuplałam.
Odezwę się dopiero w poniedziałek-Pa kochane!
To może być naprawdę fajny tydzień-mimo wszystko!
Wtorek okazał się dniem dobrych i nie przewidywalnych wiadomości-najpierw zadzwoniła koleżanka z którą kiedyś pracowałam(nazwijmy ją Z.)Jakiś czas temu powiedziała mi ,że u niej w pracy może się zwolnić miejsce pracy i pytała,czy mam ochotę jeszcze z nią popracować i jakby co to da mi znać,żeby złożyć CV.Tak więc do żeczy-przekazała mi właśnie taką wiadomość i jeszcze w tym dniu wysłałam CV,ale pomoc mojej młodszej okazała się zgubna,bo zamiast wysłać je w załączniku posłała jako mail(myślałam,że ją zatłukę)-przecież mogą mnie nie potraktować poważnie,ale dziś wydrukuję go i zaniosę osobiście.Tak więc będę czekała na tel.i jak dobrze pójdzie zmienię pracę(będę miała bliżej no i będziemy razem z Z.pracowały-już mam ochotę piszczeć z radości)Druga dobra, a raczej bardzo dobra wiadomość też pochodziła od Z.-jej ukochany poprosił ją o rękę i oczywiście przyjęła te oświadczyny.
Trzecia wiadomość-inna koleżanka z poprzedniej pracy zaprosiła mnie na piątkową imprezkę z okazji dnia kobiet-podobno jest tyle chętnych,że świętują w tej restauracji 2 dni.Tak więc przekonałam wczoraj szefa,że przyjdę w piątek już rano do pracy,żeby przygotować na sobotnie imprezy,żeby skończyć pracę o 16.Potem pojadę do domku na prysznic i ubiorę moją piękną nową bluzeczkę z Bon prix w kolorze czerwonego wina i zamierzam się dobrze bawić(nie macie pojęcia jak mi takich wypadów brak).
Miałam napisać jak dostanę paczkę,czy wejdę w nowe ciuchy w rozmiarze 48-50.Dałam radę leżą dobrze,a jeśli stracę kolejne 5cm będzie już super.Narazie mam tylko 1-2 rozmiarów mniej,ale wszystko przede mną.
Wtorek był aktywny fizycznie-61%tygodniowych ćwiczeń modelujących
i45min rowerka.Środa-popracy tylko 25min r.Dziś napewno popedałuję po śniadanku.
Wczoraj miałam mały deficyt kcal-nie przygotowałam jedzenia na cały dzień i mocno improwizowałam w pracy.
W sobotę napiszę dlaczego chcę zmiany pracy,a teraz muszę trochę popracować w domu i coś zjejść -serek wiejski z pieczywem chrupkim waza(mówię na nie deski)szt.2
Byłabym zapomniała-muszę się pochwalić-w tym tygodniu -1kg
Życzę wam sukcesów kochane!
Na pogodę ducha!
na lekcji
biologii nauczycielka mówi o bakterii,która wywołuje biegunkę i pyta;jakim
sposobem można ją zatrzymać.Jedni mówią,że jagody,zioła a Jasiu głosi się i
mówi;moja mama daje wieczorem niebieską tabletkę i mówi może to gówno wreszcie
stanie.
Jem śniadanko i trochę skrobnę.2 dni luzu w pracy za mną-raz mamy wariactwo,a innym razem pustki-niewiele się działo,ale kuchnia lśni czystością.Przydałaby się w piwnicy hotelu siłownia-to z pożytkiem poćwiczyłabym w wolnej chwili.Jedyny wolny dzień w tym tygodniu-a słońce nie świeci-nie mam pomysłu na ten czas-ma przyjechać szwagierka,więc nie jadę na zakupy do południa.mam zaległości w ćwiczeniach to postaram się temu sprostać.Mogłabym poćwiczyć rano każdego dnia,ale lubię pospać,potem zawsze jest coś do zrobienia i ani się obejrzę i trzeba do pracy-chyba lepiej by było gdybym pracowała na rano bo musiałabym wstać o świcie.Może jeszcze się odezwę wieczorkiem jak będę miała o czym pisać.Na razie żegnam Was kochane i kochani z Vitali.
Zerzarłam to co zabronione-buuu!
Za chwilkę do pracy-więc krótko.
Wczoraj dietka była do 17,a potem mały kawałek ciacha urodzinowego i kabanosik-i szlag trafił dietę.Poćwiczyłam rano,a wieczorem 45min rowerek.Pewnie niewiele to pomogło w zrzuceniu kcal zjedzonych ponad planowo.Więcej w tym tygodniu pracuję,bo kolega jest na urlopie i nie wiem jak wygospodaruję czas na ćwiczenia,ale będę się starała.Jak się sprężę to może przynajmniej -0,5kg będzie do czwartku.
Pozdrawiam Was kochane i życzę wiosny w duszy!