Zmieniłam pasek-smutna prawda!
11 dni temu miałam dokładnie 2,2kg mniej-jestem mistrzynią w tyciu-bleee
Dziś wyjeżdżam za 2 godzinki i zamordujcie mnie jak będę grubsza po powrocie.Wracam 18 i zaraz się melduję.Mam ambitne plany-spacery,dieta,rybki wędzone bez przesady i zabawa.Jak zgram się z siostrą i córką to może wypali,ale te niecałe 8 dni szybko miną.Siostra straszy,że pogoda ma się pogorszyć-oby się myliła.Jak wrócę to może na 2 dni w góry pojadę.
Trzymajcie za mnie kciuki kochane.
waga!
Rano miałam-87,9
wieczorem -89,2
Co zobaczę po jutrzejszym weselu?
A potem bez żadnej kontroli na wczasach boje się że popłynę jeszcze więcej w górę,choć obiecuję sobie,że będzie dużo ruchu a i jedzenie we własnym zakresie,to może nie będzie tak źle.
Jutro ostatnie godziny pracy przed wypoczynkiem.Idę na 9,a może o 23 skończę.
jestem wykończona pracą.
Przez ostatnie dni harówka na maksa.W sobotę wesela na 70+30 takie wymyślane,jak je przeżyję to w niedzielę wyjeżdżam do Jastarni.Waga ostatnio sunie w górę.Mogę już zapomnieć o 85,8,które mnie tak cieszyło przez 2 dni.Teraz wieczorem dochodzę do 89,8,a rano ponad 88.
Nakopcie mi w mój gruby zad,bo ja już nie mam słów na moją głupotę.Zachłysnęłam się tym,że mnie tak komplementują i wydaje mi się,że jestem już taka ładniutka,a prawda jest taka,że jestem nadal grubasem.
Dziś kupiłam sobie spodenki sportowe(45zł),spodnie za kolanko wyjściowe (20zł)i ładną bluzkę u cyganów(15zł)-nie trzeba jej prasować i o to chodzi na wczasach,żeby mieć coś wygodnego.
Dziś zadzwonił do mnie architekt u którego parę lat temu sprzątałam i chciał,żebym podczas ich nieobecności posprzątała im dom.Niestety musiałam odmówić,bo 2 dni harówki,a potem wyjazd.Okazało się,że on też jedzie z rodzinką do Jastarni i ma nocleg pod Juratą.Więc na pewno się tam spotkamy.
Trochę się dziś opaliłam!
Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do tych pozytywnych jeśli chodzi o zachowanie na diecie.
Po 10 wyjechałam na rowerze na basen i po przejechaniu ponad 7km byłam już w dłuuugiej kolejce po bilet na odkrytą pływalnię,,Żabka"w Łaziskach Górnych(chodziłam tam jak byłam jeszcze w szkole ponadpodstawowej,ale wtedy był to basen kryty,a teraz po remoncie jest super).Popływałam trochę(ok 500m)bo tłok był w wodzie,ale schłodziłam się nieźle i na zmianę -woda,i ręcznik.Tym sposobem spiekłam się trochę i po 15 wyjechałam do domku,ale nie odrazu tam trafiłam(zahaczyłam na kawę do chrzestnej mojej starszej córki i trochę się zasiedziałam.Jeśli chodzi o jedzenie to jak narazie jest ok.,choć nie mogę tego powiedzieć o poprzednich dniach ,gdzie przypakowałam-jestem okropna-niestety moja waga buja się nadal pomiędzy 86,9-87,7.
Rano szybko poprasowałam moją ulubioną letnią bluzeczkę i na szybko ubrałam by zdążyć na 8 na mszę i okazało się ,że nie nadaje się do chodzenia-odstaje jak namiot-musiałam się spiąć i poszukać coś innego,a było ciężko,bo tylko sportowe ubrania zastały-w rezultacie pojechałam samochodem,a nie rowerem.Mimo wszystko cieszę się,że mam tyle za dużych ciuchów.Nad morze nie potrzebuję wyjściowych ubrań,jakoś sobie będę śmigać na sportowo,a po powrocie muszę poprzerabiać lub kupić coś nowego.
Trudny tydzień przede mną -wolny tylko czwartek i to też pod znakiem zapytania,a na sobotę wesele na 70 osób+30 impreza taka jak wesele.
Szef nie wraca.Pracujemy we trójkę+ była uczennica(ona jeszcze nie jest samodzielna).
Po niedzieli mamy zebranie z szefostwem,a jak na razie nieoficjalnie dowiedziałam się,że Piotr będzie nowym szefem(kiedyś już był),a ja mam być jego zastępcą(uważam to za żart,ale jak będzie okaże się niebawem).Informacja o moim nowym stanowisku zmroziła mojego kolegę Łukasza(parę dni temu powiedział mi,że jak szefem kuchni zostanie kobieta to on się zwolni,bo żadna baba nie będzie nim rządziła(zdenerwował mnie tym stwierdzenie).
Chętnie oddałabym mu ten miód,bo jak znam życie nie jest ten awans związany z podwyżką.
Ale do niedzieli niedaleko i urlop już na horyzoncie.
W następny poniedziałek ok południa będę moczyła się w Bałtyku-hura
Pozdrawiam Was serdecznie-Pa
Znowu ponad zaczarowane 86kg
Przez tą moją pracę na pełnych obrotach jem nieregularnie i zdarza się czasem,że podjem coś krótko przed snem(wczoraj parówki2)Ćwiczenia rzadko raczej w wolne dni,a tych mam mało ostatnio.Podobno Marcin(szef)nie wróci po urlopie i będziemy musieli się mocno spiąć,żebym ja i kolega Ł.mogliśmy mieć jako taki urlop.W czasie urlopu Ł.będę 2 tygodnie bez przerwy w pracy,a w tym czasie 2 wesela z czego jedno na 110 osób,a my we dwóch na kuchni(chyba że jakaś uczennica przyjdzie to trochę pomoże ).Sytuacja w domu nadal bez zmian.
Wynik mojej nie do końca solidnej diety-dziś rano 86,5kg,a tak się cieszyłam jak 2 dni pod rząd widziałam 85,8kg,ale nawet na urlopie nie przytyję i wrócę z wagą 85-tak myślę i tak będzie i już.Będę dużo chodziła nad brzegiem Morza i nawet tą upragnioną pizze peperoni(najlepsza jaką tam jadłam)spalę raz dwa.
Kochane dziękuję,że jesteście i mnie wspieracie-bez Was byłabym nadal mega grubasem ,a tak może stanę się taką zgrabną laseczką?
Trochę zaległości nadgonię dziś!
Od dłuższego czasu nie pisałam.Praca i jeszcze raz praca.Nadal nie wiem ,czy szef kuchni wróci,a co dziwne,pani dyrektor też jeszcze nic nie wie(kiedy oni chcą szukać kogoś na jego miejsce).Koledzy już planują jak będą pracować podczas mojej nieobecności,żebym mogła pojechać nad morze,ale i tak za dużo będą pracować,a jeśli nawet to podejrzewam,że urlop będę musiała skrócić i 19 wrócić do pracy.
W niedzielę byłam na rowerze w Chudowie(skrótem przez pola ok 7km w jedną stronę)były różne konkursy między innymi dojenie sztucznej krowy,skakanie i jednoczesne przenoszenie wałka podobnego do banana na którym się pływa za motorówką(śmiechu co niemiara,bo skakać trzeba jednocześnie,a nie zawsze to wychodziło)Posiedziałam,poobserwowałam,kupiłam sobie fajne kolczyki i suchego gofra na deser i wróciłam do domku.
Mąż nadal mnie drażni i już prawie nic dla mnie nie znaczy(omijam go jak powietrze,a on jest obrażony).Jak kilka razy spytałam czy zdążył pogadać ze swoją drugą żoną to zachowywał się tak jakbym nic nie mówiła.
Jakieś 2 tygodnie temu spytałam go czy przeszły mu już te jego miłostki,a on udawał że o niczym nie wie.Jak z naciskiem powiedziałam,że ma z siebie nie robić wariata i że wiem o tej Aurelii to on-a głupoty sobie popisaliśmy,a ja aferę robię.mówię-przez takie głupoty to niejedne bardzo dobre małżeństwo się rozpadło,a nasze do takiego nie należy i tak w ogóle to myślę,że to dobry moment na zakończenie tej farsy i że myślałam nawet o wyprowadzce.Taki malutki się zrobił,że on już dawno jej pisał,żeby mu głupot nie pisała i że przecież możemy od jutra zacząć wszystko od nowa( dlaczego nie od dziś-zła odpowiedź).A pozatym jak ja mam uwierzyć w jego słowa ?mógł mi pokazać ten list w którym zrywa z nią kontakty(nie pokazał-zła reakcja-ja nie mam zaufania do niego).Jak mu mówię,że ja już chyba nie mam ochoty zaczynać z nim nic od początku-to się obraził,że jestem zawsze na nie.Przez dwa tygodnie niby rozmawiałam z nim normalnie,a to jego zaczynanie skończyło się na umyciu auta i pozmywaniu naczyń-no szlag mnie trafiał,bo nawet tej ostatniej niedzieli siedział jak przyklejony przed kompem i nie odzywał się ani słowem(wkurzona pojechałam na rower i jak wróciłam po 3 godzinach on nadal siedział w tej samej pozycji)Dopiero jak energicznie zaczęłam składać pranie i chodzić z pokoju do pokoju trzaskając drzwiami ocknął się i spytał czy chcę usiąść przy kompie-nieee-usłyszał.Chciał mi zrobić herbatę-nieeee chcę!!!Tak negatywnie jestem do niego nastawiona-denerwuje mnie ta jego flegmatyczność,wiecznie obolały chodzi,a mnie i tak przeżyje.Albo ja mam zbyt dużo energii w sobie,albo on jest trupem.Ja jestem emocjonalnym trupem jeśli chodzi o pozytywne emocje,bo te negatywne nakręcają się na jego widok same.Zastanawiam się,czy ja jeszcze potrafię kochać-te 20 lat z nim wypaliły we mnie wszystko.
Rano byłam u siostry na śniadanku i na zakupach bo ostatnio nawet o zasób lodówki nie dbam,nic mi się nie chce w tym domu robić.
W czwartek mam wolne więc wstępnie sobie poszykuję ciuchy na wyjazd,żeby wiedzieć co zabiorę i czy zmieszczę to w torbie(jest niewielka,ale pakowna).
Muszę kończyć bo do pracy jadę na 12,45.
Pozdrawiam Was kochane moje i dziękuję za wasze wpisy i sympatię.
Niepewny urlop!
Wczoraj mój szef kuchni dał wypowiedzenie (postawił warunki i jeśli się nic nie zmieni to odchodzi,a jeśli szefostwo się ugnie to zostanie.Jeden minus tego odejścia to to,że mój i kolegi urlop stoi pod znakiem zapytania.Planowany był już w marcu,ale na świstku który wisi na kuchni.a ja kupiłam już bilety do Jastarni i zapłaciłam zaliczkę na noclegi.Dziś spróbuję wypisać kartę urlopową i zobaczymy jaka będzie reakcja pani dyrektor(bo szefowej to ja nie widziałam od kwietnia).Jestem tak wkurzona,że nie zawaham się iść samowolnie na wolne-najwyżej potem będę miała czas na szukanie pracy.
Dieta jako tako.Staram się ćwiczyć jak najwięcej,ale jakoś mi nie wychodzi tak jak na początku.Basen tak,ale rzadziej,rower też,ale modelujące ćwiczenia okrągłe zero.
Dzisiejsza waga 86,2,a było już 86 dwa tygodnie temu,a tydzień temu nawet 87,5ale te skoki to chyba sprawka @ która wczoraj lekko spóźniona zawitała z niespotykanym dotąd bólem brzucha.
Będę się nadal starała,ale nie jest łatwo jak samemu się liczy te paskudne kcal(od 24 czerwca dieta smacznie dopasowana się skończyła i dziergam dietę sama).
Pozdrawiam Was serdecznie.
Niezbyt optymistycznie zapowiada się mój urlop
Jestem okropna-lody,lody,lody-kusi mnie tak od 3 dni i niestety uległam,staram się nie przekraczać 1500kcal ,choć powinnam jeść ok 1200kcal+ćwiczenia,a z tymi też ostatnio krucho i nieregularnie.Dziś tylko 7km rowerem(postaram się jeszcze na stacjonarnym pokręcić.
Miałam dziś kupić bilety do Jastarni,ale do teraz nie wiedziałam,czy moja córka pojedzie z nami 9 czy dopiero 10 sierpnia.Dodatkowym utrudnieniem jest to,że w niedzielę musimy jechać z przesiadką,bo bezpośrednio na Hel jadą pociągi tylko w poniedziałek,środę i piątek,a z powrotem w pozostałe dni oprócz niedzieli.Mam nadzieję,że jutro będą jeszcze jakieś miejsca w pociągu,bo już raz jechałam do Świnoujścia w korytarzu i taka podróż nie należy do najprzyjemniejszej,a już marudzenia mojej siostry mogę nie wytrzymać.
A więc trzymajcie kciuki,żebym mogła bez problemów kupić bilety z miejscówkami choćby tylko w jednym wagonie jak już nie będzie 3 miejsc w jednym przedziale.
Dopiero w środę wolny dzień.Teraz szef kuchni idzie na 3 tygodnie na urlop i z tego co przebąkiwał już nie ma zamiaru wrócić do pracy po urlopie.Obawiam się,że to może być prawda,a co za tym idzie będziemy mieli problemy z dostaniem swojego planowanego urlopu,a to już najmniej mi się podoba.
Wolny dzień
Wstałam wcześniej niż zwykle i już przed 7 pływałam na basenie(1100mtylko).W międzyczasie pranie się prało.po drodze załatwiłam kilka spraw,a potem posuszyłam pranie i teraz na nie patrzę bokiem(nie chce mi się prasować w taki upał.chciałam się trochę poopalać,ale nie mogłam wytrzymać na leżaku.Wieczorkiem wskoczyłam na rower i pojechałam w świat-Nowy licznik coś nie działa,albo ja nie potrafię go obsługiwać.
Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia-załatwiłam noclegi w Jastarni-więc od 10-17będę nad morzem.Z moją starszą i moją najstarszą siostrą.
Teraz nadal walczę z 86 i nie mogę jej pokonać,a jeszcze @ nadchodzi(żeby tylko nie była na wczasach)
Niedziela!
Dzisiaj jesteśmy
Jutro nas nie ma
Na tym polega sens istnienia
Dziś ktoś nas kocha
Jutro odchodzi
Więc nawet nie raz i miłość zawodzi
Może czasem los z nas sobie drwi
A może po prostu już tak ma być?
Lecz życie jest walką
Więc trzeba walczyć z przeciwnościami losu
Chronić nie raz swe serce od bolesnych ciosów
Mieć serce otwarte dla wszystkich
Lecz ufać niewielu
Wiedzieć komu powiedzieć "Mój przyjacielu"
Być zawsze dobrym
Choć i dobroć nieraz nie popłaca
Lecz czasem bywa tak
Że z nawiązką do nas wraca!
Kiedy coś zawodzi
Trzeba wierzyć ,że się uda
Czasem wiara czyni cuda
Jeśli stracimy sens istnienia
To można powiedzieć ,że już nas nie ma
Więc trzeba walczyć ,trzeba żyć
Trzeba po prostu sobą być !
Dzisiaj mam wolne i się byczę.Basen dziś zaliczyłam-1250 żabką pyknęłam.
Rozmowa z moim M. odłożona do czasu gdy wszyscy się zbierzemy w domu,a to jest trudne ostatnio.Już mi wszystko jedno co będzie dalej-zawsze się jakoś to moje życie układa choć nie zawsze jest po mojemu,a raczej rzadko.Może dziś jeszcze na rower wyskoczę.
Dziękuję Wam kochane za to,że jesteście i mnie wspieracie.
Miłej niedzieli i każdego następnego dnia.