Od dłuższego czasu nie pisałam.Praca i jeszcze raz praca.Nadal nie wiem ,czy szef kuchni wróci,a co dziwne,pani dyrektor też jeszcze nic nie wie(kiedy oni chcą szukać kogoś na jego miejsce).Koledzy już planują jak będą pracować podczas mojej nieobecności,żebym mogła pojechać nad morze,ale i tak za dużo będą pracować,a jeśli nawet to podejrzewam,że urlop będę musiała skrócić i 19 wrócić do pracy.
W niedzielę byłam na rowerze w Chudowie(skrótem przez pola ok 7km w jedną stronę)były różne konkursy między innymi dojenie sztucznej krowy,skakanie i jednoczesne przenoszenie wałka podobnego do banana na którym się pływa za motorówką(śmiechu co niemiara,bo skakać trzeba jednocześnie,a nie zawsze to wychodziło)Posiedziałam,poobserwowałam,kupiłam sobie fajne kolczyki i suchego gofra na deser i wróciłam do domku.
Mąż nadal mnie drażni i już prawie nic dla mnie nie znaczy(omijam go jak powietrze,a on jest obrażony).Jak kilka razy spytałam czy zdążył pogadać ze swoją drugą żoną to zachowywał się tak jakbym nic nie mówiła.
Jakieś 2 tygodnie temu spytałam go czy przeszły mu już te jego miłostki,a on udawał że o niczym nie wie.Jak z naciskiem powiedziałam,że ma z siebie nie robić wariata i że wiem o tej Aurelii to on-a głupoty sobie popisaliśmy,a ja aferę robię.mówię-przez takie głupoty to niejedne bardzo dobre małżeństwo się rozpadło,a nasze do takiego nie należy i tak w ogóle to myślę,że to dobry moment na zakończenie tej farsy i że myślałam nawet o wyprowadzce.Taki malutki się zrobił,że on już dawno jej pisał,żeby mu głupot nie pisała i że przecież możemy od jutra zacząć wszystko od nowa( dlaczego nie od dziś-zła odpowiedź).A pozatym jak ja mam uwierzyć w jego słowa ?mógł mi pokazać ten list w którym zrywa z nią kontakty(nie pokazał-zła reakcja-ja nie mam zaufania do niego).Jak mu mówię,że ja już chyba nie mam ochoty zaczynać z nim nic od początku-to się obraził,że jestem zawsze na nie.Przez dwa tygodnie niby rozmawiałam z nim normalnie,a to jego zaczynanie skończyło się na umyciu auta i pozmywaniu naczyń-no szlag mnie trafiał,bo nawet tej ostatniej niedzieli siedział jak przyklejony przed kompem i nie odzywał się ani słowem(wkurzona pojechałam na rower i jak wróciłam po 3 godzinach on nadal siedział w tej samej pozycji)Dopiero jak energicznie zaczęłam składać pranie i chodzić z pokoju do pokoju trzaskając drzwiami ocknął się i spytał czy chcę usiąść przy kompie-nieee-usłyszał.Chciał mi zrobić herbatę-nieeee chcę!!!Tak negatywnie jestem do niego nastawiona-denerwuje mnie ta jego flegmatyczność,wiecznie obolały chodzi,a mnie i tak przeżyje.Albo ja mam zbyt dużo energii w sobie,albo on jest trupem.Ja jestem emocjonalnym trupem jeśli chodzi o pozytywne emocje,bo te negatywne nakręcają się na jego widok same.Zastanawiam się,czy ja jeszcze potrafię kochać-te 20 lat z nim wypaliły we mnie wszystko.
Rano byłam u siostry na śniadanku i na zakupach bo ostatnio nawet o zasób lodówki nie dbam,nic mi się nie chce w tym domu robić.
W czwartek mam wolne więc wstępnie sobie poszykuję ciuchy na wyjazd,żeby wiedzieć co zabiorę i czy zmieszczę to w torbie(jest niewielka,ale pakowna).
Muszę kończyć bo do pracy jadę na 12,45.
Pozdrawiam Was kochane moje i dziękuję za wasze wpisy i sympatię.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
serbia1971
29 lipca 2009, 08:02Gabrysiu moja kochana trudne są te nasze sytuacje ale co ja się teraz będę na ten temat wypowiadała czas pokarze co będzie ja cala byłam na nie a teraz... ale opowiem jak wszystko się uda bo boje się zapeszyć buziaczki kochana :*
ewitek
28 lipca 2009, 18:54Ja nie będę tu robić wywodów,bo nie byłam w takiej sytuacji,ale na moje oko to toksyczny związek,męczycie się ze soba ,a czas ucieka przez palce...życie jest zbyt krótkie,aby je marnować...Ale na urlopik musisz się wybrać chodź na parę dni i oderwać się od codzienności,odpocząć no i nie zapomnieć stracić kilka kilo ;) trzymam za Ciebie kciuki.Głowa do góry.Buziaczki ;*
JohnRej
28 lipca 2009, 18:48Wygląda na to, że abyś mogła wyjechać na urlop, koledzy muszą się zaharowywać. Wiesz co? Oni naprawdę chcą to dla Ciebie zrobić. Jestem pewna, że mogą też liczyć w trudnej sytuacji na Ciebie. Masz szczęście do facetów (przynajmniej tych w pracy). Jeśli chodzi o małżonka to zachowuje się typowo jak na faceta, który przestał pić. Mam tu na myśli: "chodzi obolały", "nie odzywa się", "siedzi przy kompie nieruchomo", " umył samochód i pozmywał naczynia". Problem tylko, czy masz jeszcze siłę to znosić. Przecież chciałoby się porozmawiać, powinien zrozumieć, mógłby być wrażliwszy ....Wiesz, myślę, że to dobrze, że jeździsz sama i starasz się miło i ciekawie spędzić czas. Jestem pewna, że kochać cały czas potrafisz. A że nie chce Ci się nic robić? Całkiem normalne w tej sytuacji. Rób tylko to co sprawia Ci przyjemność. Nie będę Ci nic doradzać. Powiem tylko, że rozumiem i mocno przytulam.
mamaali83
28 lipca 2009, 18:23Kochana ja Ci nic nie będę radzić bo jestem za młoda i takiego doświadczenia nie miałam , ale smutno mi czytać ... może zastanów się czy ty naprawdę go chcesz ? czy może dla Ciebie nie byłoby lepiej gdybyś odeszła ? Nie wiem w jakiej jesteś sytuacji i w jakim wieku sa dzieci ale toksyczny związek to nie jest dobrze. Wiem po mojej mamie która się wypaliła w takim związku ze zdradą, rozwiedli się. I uwierz że nigdy chyba nie była taka szczęśliwa jak teraz i bardzo żałuje że nie nastąpiło to wcześniej. Poznała kogoś , najgorszy czas był dla niej po rozstaniu a teraz ma faceta który każdego dnia traktuje ja jak królową. Zastanów się czy nie szkoda życia bo jeżeli nigdy mu nie wybaczysz to tylko będziesz się gryzła w sobie. A faceci cóż to krętacze, kręci i tyle na to mi wygląda.
dior1
28 lipca 2009, 13:20szkoda, że takie masz kłopoty. Mam nadzieję, że wszystko się ustabilizuje. Z każdej sytuacji jest kilka wyjść. Trzeba wszystko rozważyć. Pozdrawiam.
gzemela
28 lipca 2009, 13:07To przykre, nie będę moralizować, bo nie wiem co bym zrobiła w podobnej sytuacji. Pewnie wystawiłabym m. walizki za drzwi, ale to tylko teoria, która nasunęła mi się po przeczytaniu Twojego wpisu. Trzymam kciuki za pozytywne rozwiązanie Twoich problemów.
Ajlona
28 lipca 2009, 12:20rzucamy robotę i chłopów i jedziemy odpoczywać nad morze, dobra? Sytuację, którą opisałaś mogłabym skopiować i podpisać się pod nią. Jest tylko ta różnica,że ja już jestem po rozwodzie i niby nie jestem jego żoną, ale póki mieszkamy pod jednym dachem, to sytuacja jest patowa. Głowa do góry, "{róbmy swoje", jak śpiewał Młynarski, pa, pa.