jestem smutna i wnerwiona...
Waga ostatnio czyli w piątek-104,9-masakra
Nic z tym nie robię -jeszcze gorzej.
jestem dziś wściekła....
Dziś mam wypocząć po 3 dniach w pracy,choć wczoraj się wcale nie narobiłam,bo ruch niewielki i nawet na necie postukałam.
Niestety mimo,że za oknem słoneczko się pokazuje ja nie mam najlepszego
nastroju.Ma dziś wpaść kuzynka Romka na ogródku naszym
posiedzieć,ale....Mam dziś ochotę na poważną rozmowę z R.i nie będzie
ona dla nas miła.Tak jak powiedziała mi kiedyś Marylka że jak już wiem o
tym,że nadal klika i zagląda na portale randkowo-erotyczne nie da mi to
spokoju dopóki z nim nie pogadam.Już odpuściłam choc ostatnio szukałam
czegoś co oglądałam jakiś czas temu w historii i znowu natknęłam się na
te adresy. R.trochę sobie popiwkował(ale jak to facet przyznaje się
tylko do 2 piw-taaaa-pewnie się z bratem podzielił skoro rachunek na
stole leży i już 4 były kupione ,a wieczorem coś wspominał,że idzie na
piwo-hihi.
Nie pije często więc nie robiłabym z tego dymu,ale po co kłamać.Wczoraj
byłam zmęczona i przysnęło mi się no i nie wiedzieć dlaczego otwarło mi
się oko jak właśnie logował się na erodate-czy jakoś tak.Zrobił się
cwany,bo później skasował historię przeglądania do zera,ale ja nadal nie
mam do niego 100% zaufania i wiem,że jak tak będzie to możemy się
rozstać na dobre.
Nawet nie mam ochoty sprzątać w jego domu i kopać mu w ogródku-jest mi po prostu bardzo przykro,że tak mnie rani.
zalatana...
Dziś miałam pracowity dzień-wstałam dopiero o 7,30 i w godzinkę upiekłam
mięsko na obiad i zupę zrobiłam,a po sniadaniu kopanie w ogródku i
noszenie ciężkich darni (niewielki kawałek zryty,a takie 20 litrowe
wiadra aż 8wyniesione.
Roman ma teraz nocną zmianę więc w tym czasie spał,a po obiedzie
pojechaliśmy po wykładzinę do pokoju córki i musiałam na jakiś czas
zostac w domu-bo wersalka przyjechała.Mieliśmy problem z jej
wniesieniem,bo to taka amerykanka z trzech połączonych poduch,a ja mam
wąskie schody i drzwi tylko 70-ki,ale po odkręceniu szuflady udało się
wnieść na górę-niestety na razie do pokoju starszej ,bo młodsza musiała
dziś domalować kawałek który był do nie dawna za meblami ,a jak
dobrzepójdzie to w poniedziałek mam wolne i postaramy się coś zrobić do
południa,ale bez wniesienia spania,bo Roman w pracy,a po południu
spodziewamy się gości(Dziś dzwoniła kuzynka R.zaprosić nas na wycieczkę
,ale niestety w tym terminie muszę popracować-czas komunijny w
gastronomii.No i zgadałyśmy się na pogaduchy .Jej mąż z niedowierzaniem
powiedział w grudniu,że my to sobie już na tym ogródku nie
posiedzimy-hihi,a ja jej powiedziałam,że może jeszcze to ogród
botaniczny nie jest,ale już mamy ławeczkę i można kości wygrzać pod
murem.
po czasie....
Trochę mnie znów nie było-kilka dni temu wpis ogromny zrobiłam ale niestety poszedł w cyberprzestrzeń i się poddałam.
Teraz latam pomiędzy dwoma domami i pracą i nie ogarniam niczego
Miałam od rana trochę do załatwienia-wpierw opony wymienić i tak prawie 2
godzinki zeszły,potem po kanapę dla młodszej córki pojechałam z
teściową i córą(no i kłótnia gotowa-tzw konflikt pokoleń ).Jutro po
południu mi ją przywiozą więc muszę być w domu,ale niestety nie od razu
trafi do pokoju córki bo wymysliła zmianę wykładziny PCV(teraz ma
niestety w dwóch małych kawałkach i każda inna)Ten zabieg jest związany z
wyniesieniem niewielu ,ale za to upchanych mebelków i drobiazgów,no i z
domalowaniem ściany za meblami,więc cały dzień pracy ,a teraz na razie
nie mamy na takie cuda czasu z Romkiem ,bo trzeba wykorzystać jak
najmocniej czas na prace przy domu dopóki pogoda sprzyja.Z wylewką też
trzeba przynajmniej tydzień poczekać bo kuzyn z którym miał ją robić
R.jest zaziębiony i na antybiotyku.My to mamy wciąż pod górkę-hihi,ale
jest ciekawie
Dziś po południu skopałam kolejne metry ogródka i posiałam kilka roślinek i posadziłam drugi rzut cebuli dymki.
Aż miło popatrzeć na tą część działki jak się widzi przygrabioną czarną ziemię ,a nie chwaściska i śmieci.zeń i .
wizyta kontrolna na onkologii....
Wczoraj już nie miałam sił pisac tylko poczytałam wasze wpisy.
Wysiedzieliśmy
się na tej laryngologii onkologicznej wczoraj do bólu-od
7-13.Rejestrując się o 7 dowiedzieliśmy się,że nie ma wzmianki o moim R.
w zapisach(i że musze poczekać do 8 aż będzie ktoś z gabinetu skoro go
tam zapisałam(ale na recepcję wtedy nie szło się dodzwonić).Jak
zapytałam o 7,50 co i jak to okazało się ze R. jest już
zarejestrowany-każde 3 osoby to była conajmniej 1 godzina.
R.podrzemał ,a ja szydełkiem machałam dla zabicia czasu-jeszcze tylko 1,5 rządka i będzie serwetka gotowa(ok 45-50cm).
Pani
doktór porządnie opierniczyła Romka i spytała się po co przyszedł do
niej po tak długim czasie do kontroli ,bo skoro się sam kontrolować
umiał przez 5 lat to dlaczego nadal tego nie robi?I czy teraz przyszedł
do niej po spokój.(ja dodałam,że tylko facet potrafi coś takiego ze
strachu wymłodzić),a pani powiedziała dobitnie"facet -jest
odpowiedzialny.To chłopiec jest głupi i nieodpowiedzialny"Romkowi było
głupio i już nawet nie wspomniał,że schudł i że ma stracha.Nie można
było zbadać krtani z uwagi na trudność w otwieraniu ust i odruch
wymiotny,więc ma skierowanie na USG szyi i prześwietlenie klatki
piersiowej,ale dopiero na lipiec(z zaznaczeniem,że ma to być zrobione
własnie w tej przychodni.Jak wychodziliśmy to oczywiście całą swą złość
wyładował na mnie-było mi przykro i miałam ochotę rzucić w niego jego
dokumentami i iść na busa.Potem oczywiście mnie do wieczora przepraszał i
dziękował,że z nim pojechałam,ale i tak mu powiedziałąm co czułam i co
miałam zamiar zrobić.On tez ostatnio zaczyna mówić o swoich odczuciach i
przyznał,że nawet się cieszył jak się okazało ,że może nie być zbadany
przez ten brak informacji w rejestracji.
No i oczywiście pani doktor
spojrzała wymownie na mnie jakbym była jego żoną(ja obronnie
powiedziałąm,że znamy się dopiero niecały rok i dopiero niedawno się
dowiedziałam co zmalował.
Chciałabym zrobić te badania prywatnie ,bo
to czekanie obydwojgu nam nie służy.Robi się nerwowo i zaczynamy się
spierać o głupoty.
Co do dietkowania było względnie dobrze,ale dziś mimo postu zjadłam kilka cukierów.
Waga ok 102kg-więc mówcie na mnie Rudy 102.
trochę mnie nie było-przepraszam już wracam
Witam wpadłam na chwilę
Roman z klozetem nadal walczy bo źle założylismy uszczelkę,ale jest już
prawie gotowe,a dopiero niedawno wpadłam z nim do mojego domu.
Już od świtu(6,30) obudził mnie dziś tel.pana Tadeusza(że niby się
umówił na ten cmentarz,ale ma u siebie kobietę do sprzatania i nie
może)-no poniosło mnie bo facet zupełnie wyczucia nie ma ,a ja się
szczypałam,żeby nie oddzwaniać po 22(bo wcześniej nie słyszałam jak
dzwonił.Tak więc mogłam dłużej barłożyć,ale już miałm po spaniu.
Pojechałam do miasta na cmentarz do rodziców,małe zakupki(kiełbaski i
szynka surowa(już ugotowałam przy obiedzie).pasztety poporcjowałam i
zamroziłam,więc zostaje mi tylko jaja ugotować i sernik upiec i
wystarczy na święta.
Uzgodniłam dziś wstępny termin i co i jak z naszą łazienką z kafelkarzem i ogólnie jestem zadowolona z dzisiejszego dnia.
Na ogródku rosną już cebule i szałwia.
mała spowiedź...;)
Wczoraj dopiero zacząć
chciałam,a niestety po sprzeczce z R.zajadłam te przykrość-Nie było tego
dużo,ale jednak było kaloryczne i po 22.
Trudno to się nie wróci trzeba patrzeć do przodu i bardziej się zaciąć.
Dziś wstałam wcześnie-obudził mnie sms od R. z przeprosinami.
Miło tak przeczytać z rana,że dzień beze mnie jest stracony i smutny.
Idę do pracy na 12-22,30 i pewnie się jeszcze kimnę na godzinkę-zwłaszcza,że deszcz o parapet dzwoni i usypia.
Jednak po tym smsie nie mogłam już zasnąć-zalałam sobie barszczyku szklankę i zabrałam się za mały remanent w 2 szufladkach i szafce w kuchni.
Ciężko się czasem rozstać z rzeczami ,a okazuje się ,że nie były używane przez cały rok
Poza tym grzechem wieczornym było ok,a zamiast ćwiczeń było mycie boazerii i szafek z zewnątrz w kuchni(ale tylko połowę zrobiłam bo potem półkę teściowej robiliśmy z R.
pierwszy dzień diety na poważnie...waga
startowa-99,2
Słonko za oknem od rana-wstałam po 6 godzinnym śnie o 7 rano-energia mnie dziś rozpiera.
Postanowienie noworoczne jeszcze niestety zeszłoroczne jest ,ale nadal aktualne.
Od dziś zaczynam na poważnie odchudzanie a nie pilnowanie wagi.
Waga startowa-99,2 czyli nieco poniżej niż maksymalna na pasku...ale i tak lepiej niż 101 jak pokazała waga po świętach.Myję a raczej szoruje po tych remontach boazerie w kuchni-wczoraj
wybłyszczyłam zmywak w pracy-całe pomieszczenie od sufitu do dołu
wyszorowane kafelki i regał ze szkłem-było co skakać po drabinie.
Kcal spalone
Snujemy z Romkiem plany na wyjazd letni prawdopodobnie w czerwcu-siostra
mojego ś.p.szwagra ma dom rodzinny drewniany niedaleko Jędrzejowa i
Oksy.Jeśli się z nią dogadam to super bo ok 200km tylko od domu płaskie
tereny na rowerkowanie(Romek od lipca marzy o wyjeździe na rowery w inny
teren)W góry bym nie jechała bo mi kondycja nie pozwoli i zawał zaliczę.
Trzymajcie kciuki kochane.
Trochę się zdenerwował Romuś-przyjechał na obiad i chciał zrobić półkę u Teściowej i gładzi trochę położyć mielismy w kuchni,ale narwowo się zrobiło bo kąt na półkę mały,a poza nami jeszcze teściową musiałam pogonić bo miała tysiące rzeczy nagle do zrobienia tam,potem okazało się ,że ani poziomicy ani wyrzynarki nie zabrał mój Romuś-pozbierał się i pojechał do domu po narzędzie i widziałam,że jest zły,ale nic nie mówił-tylko jak mu powiedziałam,że ma ostrożnie jechać i się nie denerwować to usłyszałam niby szeptem "jak tu się nie denerwować"-a to moja wina,że chce niby coś zrobić ,a zapomina podstawowych narzędzi?.
No trudno przeboleję.
wolny dzień...
Postanowiłam na nowo kontrolować lepiej co jem i dokładać sobie wysiłku fizycznego.
Mam doła po świętach-waga wzrosła,bałagan w domu Romka mnie dobija,bo to syzyfowa praca,Tłumaczę Romkowi,że powinien mnie wspierać w gubieniu kilogramów,a on tylko mi podsuwa jedzenie i kusi-wrrrr.
Dziś wolny dzień i do południa jestem u Romka,ale potem małe zakupy kilka spraw w banku i na wieczór umówiłam się z koleżankami na kawę-wpadną do mojego domku-może to spotkanie poprawi mi humor i pomoże spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.
nic się nie udaje...:(
Miałam dziś wony dzień-wczoraj wróciłam z pracy po 16,30.a pracowałam od
5 rano.Po drzemce pojechałam do R.i pokryłam niektóre fragmenty sufitu
farbą(niestety podczas ostatniego malowania zrobiło się nam kilka
pęcherzy).No i dziś zawiesił karnisz odszorowany i firankę.Umyłam mu
jeszcze okna na świeta i poszłam spać ok 1 w nocy.Romek wrócił z pracy
dopiero ok 5 i pospałam z nim aż do 10 kiedy to obudził mnie
telefon.Pozwoliłam pospać R.do 12,30 i pojechaliśmy wybrać płytę na
drzwi przesuwne do pokoju córek i na małe zakupy.Miałam dziś spac u
siebie ,ale jak wpadłam z obiadem do domu to tak mnie zagotowały
córki,że wyszłam po godzinie z kulą w gardle -tak byłąm
zdenerwowana.Zabrałam ze sobą cytrynówkę i właśnie dopijam 4 kielonek
żeby spokojnie usnąć i nie mysleć o niewdzięczności córek.Jutro też mam
mieć wolne i myślę,że nic się w tej kwestii nie zmieni.Będę jeździła jak
porąbana-z zaliczką na szybę do samochodu,po listwy
przypodłogowe,dorobić klucz do auta,kołki kupić muszę i potem do domku
ogarnąć ten chlewik-mam nadzieję,że nie będzie córek bo znowu mnie szlag
trafi.Trudno na te świeta nie będzie u mnie odświętnie-czasu
brak,koszty mnie zjadają i tak dobrze,ze pokój Wery jest prawie gotowy i
najpóźniej po nowym roku drzwi mi wuj wstawi-o meble niech się martwi
córka-sama juz pracuje ,a zwłaszcza po tym jak ostatnio się do mnie
odnoszą.
U mnie w pokoju ogólny bałagan i stosy rzeczy z ich pokoi,ale może uda
się je jakos ustawić by stół miał swoje miejsce na świeta.
Chce też jutro umyć okna u siebie,a R.przykręci mi listwy w pokoju Wery.
Męczy mnie już ta sytuacja nic nie idzie jak chcemy-tak samo jest u
R.już mielismy nadzieję,że najpóźniej pomiędzy świętami panele
ułożymy,a tu sie okazało ,że konieczna jest wylewka pod płyty które
położyliśmyno i bez sensu jest dalsze malowanie scian skoro będzie dalej bałagan.
R.ma kolędę 29 i śmieje się ,że przyjmie księdza w tym pokoju -no co
okno czyste sufit raz pomalowany i na podłodze na razie płyty leżą,aż do
wylewki w 2012-może na euro skończymy
Od 8 mamy do 19 60-ciu hokeistów -drużyna z Kazachstanu i z japonii-żrą
jak gąsienice i mamy niezły zajob z nimi +kilka wigilijek i innych
imprez.Ja już chyba mam uczulenie na mąkę bo wciąż piekłam jakieś tanie
ciasta dla hokeistów do każdego posiłku o kołdunach,uszkach i pierogach
nawet nie chce mi się wspominać.
Na razie ważenie zawiesiłam aż do 3 stycznia.Jak jestem w pracy to nie
mam czasu na jedzenie według planu i czasem mało piję,a jak jestem w
domu to czasem pochłonę więcej niż powinnam i tu jest pies pogrzebany.
wolny poniedziałek...
Dzis z Romkiem dalej walczymy w jego domu-położyl;iśmy wykładzinę na
korytarzu i będzie teraz łatwiej utrzymać czystość niż na cemencie.Teraz
Romcio małe poprawki gipsowe robi a ja odpoczywam z Wami bo dopadła
mnie dziś @,a wczorajszy dzień przecierpiałam z grypą jelitową-miałam
iśc z R.na msze za górników,ale nie dałabym rady ,zwłaszcza,że szłam
spać ok 3 po powrocie z pracy.Jednak Romek miał dla mnie niespodziankę i
nalegał,zebym z nim wyszła.zaprosił mnie na obiad(zjadłam tylko herbatę
zielona z mietą).Potem
zaprosił mnie do domku i dostałam pierwszy kwiat od niego i prezent na
mikołaja.Późnym popołudniem pojechaliśmy wybrać lodówko-zamrażarkę i
przy okazji wstąpiłam do swojego wuja w sprawie obiecanych drzwi
pomiedzy pokojami dziewczyn.
Miałam się zważyć 3 ale zapomniałam a dzisiejsza waga byłaby błędna przez te sensacje żołądkowe.(96,6)