Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gabciask

kobieta, 57 lat, Mikołów

163 cm, 116.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: zejść ponićej 100kgna początek

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 czerwca 2012 , Komentarze (3)

  Mimo zmęczenia i złej pogody-no i oczywiście żarcia niedozwolonego na wycieczce czuję się lżejsza.Może to skutek wypoczęcia psychicznego i prac przydomowo-ogródkowych.
Dziś dzień pod znakiem truskawki.Po śniadanku zakupy +koszyk truskawek(no i 3/4 prawie pochłonęłam-reszta dla R.)
Ćwiczenia mi nie wchodzą,bo zakwasy mam po tej wycieczce jak diabli.
Dziś już mnie Roman zgonił do domu bo mimo deszczu plewiłam i pikowałam sadzonki(tyłek mam lekko mokry)
A teraz wkleję kilka fotek z wycieczki,bo dałam tylko na moim forum,bo miałam kłopoty z klawiaturą u Romka i wpisów nie mogłam robić,a wszystkie fotki na jego kompie są.
Teraz jednak podłączyłam moją nie używaną od 3 lat klawiaturę i mogę pisać co mi się podoba.

Pierwsza gra w bilard

zmniejszyłam się jak Alicja z Krainy czarów-to w ruinach dawnej posiadłości Kossaków w Górkach niedaleko Brennej.Obok stoi dawny dom ogrodnika w którym Zofia Kossak -Szczucka mieszkała do śmierci po powrocie z emigracji powojennej.

miło spędzone chwile przy ognisku

Gaba się bawi jak dzieciak

kobiety na traktory-taki gracik stoi w stodole w Domu chleba w Górkach.

Młócimy z Romanem-po tym jak nam szło oprowadzający stwierdził,ze nie jesteśmy jeszcze długo ze sobą

A teraz możemy zjeść własnoręcznie wymasowane podpłomyki z dodatkami(masło,smalec,miód)-pychota

No a z takim bramkarzem na euro to mielibyśmy największe szanse na wygraną

4 czerwca 2012 , Komentarze (3)

  W czwartek pojechałam na wycieczkę do Brennej,a własciwie pojechaliśmy z Romkiem i pracownikami z jego kopalni.
Pogoda nam nie dopisała w czwartek i piatek,ale nie nudziliśmy się w czwartek wieczorem było ognisko i pogaduchy do nocy,w piatek zwiedziliśmy "Dom chleba"-własnoręcznie zrobilismy podpłomyki,a potem ucztowalismy przy kawie zbozowej i chlebku z masełkiem i miodem lub ze smalcem.
Sobota to wyjście na spacer raczej niż na szlak górski,a dlatego,że dużo starszych ludzi było(emeryci),a poza tym na szlaku po ulewie było mokro i slisko.
Spacer ten trwał 3godzinki tylko.
Obawiałam się,że to jedzenie nie dietetyczne i grill 2 razy to mi się nieźle odłoży.
Pierwszy raz w  zyciu grałam w bilarda-nawet udawało mi się trafiać-hihi
Były wygłupy na placu zabaw dla dzieci na huśtawkach.
Dziś zważyłam się kontrolnie i z obawą spojrzałam na wagę-99,7 po obiedzie-mało piłam ostatnio,więc pewnie będzie więcej,ale to się okaże w piatek na cotygodniowym ważeniu.
Dziś plewiłam nieco z rana na ogródku,a po południu cięliśmy półki do szafy Weroniki.
Ta pogoda chyba nas rozdrażnia-R.pojechał po wiertarkę i gumy do bagażnika bo zabierał kilka części ze starych mebli,ale jakiś taki ofuczały przyjechał,że strach się odezwać.
Miałam do niego jechać i zostac do jutra,ale jakoś nie mam najmniejszej ochoty-niech mu lepiej przejdzie.
Zwłaszcza,że na ranną zmianę chyba ma więc od 4,30 będzie mu napierniczał budzik co minutę,a to mnie strasznie drażni-wystarczy jak ja mam nastawiony i za 9 minut mi znów ponawia budzenie.
Chyba nie najlepiej mi dziś i negatywne emocje i energie wysyłam,więc skończę.

31 maja 2012 , Komentarze (4)

  Wpadłam zgasić światło-może jutro na moment zajrzę,a gdyby jednak nie to powiem do usłyszenia po moim powrocie z Brennej.
Dziś załatwiłam przed pracą prawie wszystko,ale nie zdążyłam na cmentarz do rodziców.W pracy obrobiłam się  na cacy .Było mi dziś bardzo miło,bo koledzy z pracy i moi uczniowie z żalem mnie żegnali jakbym na rok gdzieś miała jechaćTo miło usłyszeć,że beze mnie będzie smutniej na kuchni i że ciężko będzie uczniom przez te dwa tygodnie wytrzymać zanim nie wrócę-nawet się nie spodziewałam takiej sympatii z ich strony,a przecież też od nich wymagam i czasem ciętą ripostą dopiekę.
Jutro do południa oddaję jeszcze autko do mechanika ,a wcześniej zakupki małe do domu zwiozę.
Potem spakować kilka szmatek w torbę i po odświeżającej kąpieli mogę czekać na Romana,żeby zajechać na miejsce z którego odjedziemy autobusem.
Cieszę się na ten wyjazd(to moja nagroda za to,że nieco mniej mnie jest),jednak obawiam się,że ciężko będzie utrzymać dietę na tym wyjeździe skoro gotowe jedzenie będę miała naszykowane.
Po powrocie jednak nie ma taryfy ulgowej i systematyczne ćwiczenia będę musiała zrobić co drugi dzień jak należy.
Na teraz w nocy mam równą 100-kę.Zobazę co rano mi waga zmajstruje-hihi.

29 maja 2012 , Komentarze (4)

  Ostatnie dwa tygodnie nie należały do pasma sukcesów-podjadałam co się da a zwłaszcza lodami się raczyliśmy z adwokatem z moim R.czasem i wieczorem coś podjadłam,no i grill był-ech .Na szczęście mimo,że trochę pocierpiałam zaszkodził mi pomidor,a raczej pomidorzysko ponad 0,5kg(zjadłam je na dwa razy )odchorowałam wczoraj niesamowicie-cały prawie dzień przeleżałam z przerwami na załączenie pralki i powieszenie prania,a potem musiałam się bardziej wysilić bo przywieźli nam płyty gipsowe i kafelki do naszej łazienki.jak policzę to samej ściany było 380kg z hakiem,a podłogi ponad 100kg-oczywiście nie sama to targałam bo ja tylko większość ściennych ponosiłam ,ale i tak z 300kg się nazbierało.Mój R.poprosił o pomoc brata ,ale ten jak zwykle nie miał czasu bo niby obiad gotował-tak to z  nim już jest ,ale jak on czegoś potrzebuje to już i natychmiast-jeszcze przyjdzie czas że mu to przypomnę.
No więc do noszenia płyt zaciągnęliśmy sąsiada z knajpy i za setkę wódki nam pomógł.
Wieczorem wpadł nasz fachowiec od łazienki,ale zmartwił nas wiadomością,że prace u nas musi odłożyć prawie o miesiąc.
Bo 12 gdzieś jedzie,a jeszcze na badania do szpitala w Ochojcu musi się położyć na kilka dni.
No-nie bez żalu,ale musimy to przeboleć.Romana wciąż kusi,żeby wcześniej pokój wylać i zrobić,ale dał sobie wytłumaczyć,że po pierwsze ma teraz miejsce na składowanie materiałów na łazienkę ,a po drugie płyty i kafelki też trzeba gdzieś przycinać ,a jakby zrobił sobie pokój i panele to miałby od razu nanoszone brudu nawet jakbyśmy kartonami wyłozyli podłogę i same straty tylko by były.
Do września niby nie daleko,ale mam nadzieję,że damy radę z tymi dwoma nie małymi jak dla nas inwestycjami.
W sobotę wracałam po pracy do R.-ten był nieco wstawiony-kilka piwek zaliczył,bo wolne miał i mógł sobie pozwolić,a dodatkowo dziwnie podjarany (jak to mawia młodzież) był.Zaczął mnie ciągnąc za rękę jak dziecko żeby mi pokazać efekty pracy -wpierw pokazał mi regał na drzewo nad częścią wydzieloną na węgiel-no to się uśmialiśmy bo wygląda to trochę jak łóżko pietrowe w kotłowni.Zażartowaliśmy,że jak ktoś nagrzeszy to na tym madejowym łożu będzie spał za karę na tzw zapiecku.
Kolejną rzeczą jaką mi pokazał był wąż do podlewania ogródka (na razie ciut za krótki,ale jest i można sobie popryskać jak się chce.
No i polewaczkę mi kupił z sitkiem bo stara metalowa jaką miał niestety sita nie miała i wypłukiwał mi nasionka z ziemi.
Ale to nie koniec niespodzianek był-zaciągnął mnie do mieszkania i wręczył mi pudełko z ogromną suszarką z długim kabelkiem i mocą aż 2000W-że niby to prezent na dzień matki.
No teraz to ja już mogę ze świeżo umytą głową i wysuszoną fryzurką od R.wychodzić,ale śmialiśmy się,ze taka moc na moje trzy włosy na krzyż to może mnie całkiem owłosienia pozbawić.A może będę wtedy suszyła pod pachami-golić nie trzeba będzie.
No i jak zwykle po drodze zjadłam temat-a więc wracam się-po tym zatruciu zeszła ze mnie chyba tylko woda,ale dziś ważyłam 98,8kg-och jakbym ja się cieszyła gdyby tak było w czwartek ,bo muszę czwartkową wagę podać na piatek bo wyjeżdżam na wycieczkę i tak pomału naskładałam sobie ciuchy do prasowania.Oby tylko nie lało,choć zapowiadają pogorszenie pogody.
Ale tak czy siak 3,5 dnia poza domem w górach to fajna odskocznia-Tak naprawdę to ma być moja nagroda za zejście poniżej sety.


25 maja 2012 , Komentarze (3)

 Poprzednio nie było dobrze,ale miniony tydzień zawaliłam na całej linii.Najgorsze jest to,że facet który podobno mnie kocha wcale mi nie ułatwia-wciąż namawia mnie na lody i inne smakołyki,a ja niestety nie zawsze umiem odmówić.No i mam za swoje,bo mimo,ze @ się zbliża to i tak przytyło mi się zamiast schudnąć.Ćwiczyć też nie miałam sił,bo w pracy ciężej bywało,a w wolne dni albo kopię na ogrodzie w słońcu.albo w domach ogarniam i wieczorem tylko o śnie marzę.
Jedno jest pewne jestem słaba i brak mi konsekwencji w działaniu.
Ja chyba nie szanuję swojego ciała,a grosza też ,bo przecież zapłaciłam za tą dietę,więc bardziej powinno mi zależeć.
Co do prywatnych spraw-wybraliśmy z R. kafelki do łazienki i jutro jadę je kupić.Nadal nie wiem kiedy przyjdzie Pan Jan robić łazienkę ,ale jeśli nie dziś to jutro powinien zadzwonić,a jeśli nie to ja do niego zatelefonuję.
Wczoraj miałam refleksyjny nastrój-bo tak właściwie nie wiem gdzie jest moje miejsce.Domu rodzinnego już nie mam od lat,a od kiedy miotam się pomiędzy domem R.a moim meldunkowym to jestem rozdarta i nie czuję się stabilnie.
Nie chcę naciskać R.ale tak naprawdę od kiedy wspomniał o zalegalizowaniu związku była tylko luźna rozmowa na temat naszego slubu w tym roku i raczej w miesiącach letnich czyli do września.A więc nadal daty nie ma,a jak spytał mnie czy gdzieś mamy jechać w czasie urlopu w sierpniu to mnie zatrzepotało,bo był sygnał,że właśnie w sierpniu w tym czasie miał być nasz ślub.
Jednym słowem ja już ochłodłam i jakoś mnie nie rwie do założenia obrączki skoro z jego strony nie ma inicjatywy.Mnie się wydaje,że jeśli ktoś planuje taki krok to mówi z partnerem o tym prawie na każdym kroku bo ta nowina go cieszy.
A tu nic-nawet jak znajoma u której bylismy na ślubie spytała R.o plany w tym kierunku to zamiast powiedzieć,że już coś na ten temat mówiliśmy ale terminu nie ma to on powiedział-""no-myśla o tym"
No to jak to usłyszałam to mnie zatrzepatało,bo jak tak do tego podchodzi to niech sobie nadal ''myśli''.
A zresztą co ma być to będzie -nic na siłę.Najwyżej stracę kolejne miesiące .A wierzcie mi będę wściekle wnerwiona jak tajfun jak się na końcu okaże ,że byłam mu potrzebna do zrobienia porządków w jego domu-a i tak ich nie utrzyma,bo bałaganiarz jest

18 maja 2012 , Komentarze (12)

  Dziś ważenie -nie jest jakoś super ,ale też spadek jest mimo odstępstw od diety.
Ubyło mnie 0,6kg.
Ostatnie dwa dni kopanie w ogródku było moim jedynym ćwiczeniem.
Dziś wpadłam przed pracą do domu i jak wypowiedziałam te słowa to się zaczęło-czysty armagedon-a powiedziałam tylko" żałuję,że przyszłam do domu".A wszystko dlatego,że jak wychodziłąm ostatnio z domu w środę po południu było w moim pokoju posprzatane ,a młodsza piekła babeczki -dziś jednak po wyjeździe młodszej na wycieczkę szkolną zostały obeschnięte babeczki  i kilka tależyków obsuszonych po kątach niewiedomo od której,a mój stół zaścielony kosmetykami i kubkami+talerze .
Co ja się przykrości od własnego starszego dziecka nasłuchałam to moje-że jestem zje..ą matką ,że ona ma teraz zje...ą psychikę ,że jak ona ma być normalna,że przeprasza,że była cały dzień w pracy i że wróciła zmęczona...o innych brzydkich słowach nawet nie wspomnę pod moim adresem.
I jak ja się mam czuć?Poprostu łzy same cisną mi się do oczu-może faktycznie nie jestem najlepszą matką ,ale czy naprawdę zasłużyłam sobie na te słowa?
Kiedy ich tatuś bywał zalany lub nie było go wcale i nie pracował robiłam jak wół za dwóch żeby utrzymać dom i córki,a może trzeba było odmawiać im wszystkiego i wysłać je na żebry to nauczyłyby się wtedy szacunku do tego co mają.
Ryczeć mi się chce jak sobie wspomnę te przykre słowa od kogoś kogo urodziłam i starałam się jak najlepiej wychować.
Skoro tak jest-to postanowiłam być naprawdę taką matką jaką mnie widzą-niech do mnie nie dzwoni jak będzie potrzebowała żebym ją skąś odebrała-już od kilku lat pracuje i zabiera się za prawo jazdy więc niech sobie radzi skoro taka harda .
Jak tak dalej pójdzie to zostawię je z rachunkami i same będą musiały sobie radzić.
Bo ja to chyba tylko jak skarbonka jestem traktowana i robot-dobra byłam żeby przy remoncie jej pokoju na kolanach zasuwać bo księżniczka była zmęczona,dobar byłam jak meble jechała z nią targać i jak je na kolanach z R.skręcałam...
Długoby wymieniać,ale po co się nakręcać.
Przecież one mają po 23-20 lat.Ja w ich wieku potrafiłam zadbać o siebie sama a mając 21 lat miałam już dziecko i męża i też sobie sama radziłam.
Noto się wygadałam i wylałam ten żal który we mnie jest nadal.
Teraz czas na 3 intensywne dni w pracy.

14 maja 2012 , Komentarze (1)

Niestety waga na dziś była nie łaskawa,ale skoro grillowałam w sobotę a wczoraj popłynęłam to nic tu dziwnego-zaraz 0,7 w górę poszło-mama nadzieję ,że to chwilowe.
Zaraz obiad muszę szybki zmontować -nie mam nic z zalecanego więc filet z cyca na grilowej patelni machnę +warzywną zupkę +sok z grejfruta.
Byłam tylko 2 godzinki poza domem i poszły aż 3 stówki
Wymiana oleju i filtrów w mojej czerwonej kijance + lekarstwa +kilka kwiatków na okno i kasy niet.
Pani doktor skazała mnie na dozywocie-mam być skazana na dożywotnie branie tabletek -nie ma na razie stanu zapalnego i antybiotyk nie jest konieczny,ale póki opóchlizna nie zejdzie mam 2 razy dziennie zarzyć "phlebodia" a potem po jednej zapobiegawczo na amen do grobowej deski.
jednak spytałam o zastępczy lek w aptece bo 80 zł?msc tylko na to to trochę jest.
Teraz odpocznę trochę i podyryguję córką jak wróci z uczelni,bo niestety zabałaganiły mi chałupę a ja nie jestem ich sługą.Umyłam tylko okno u siebie w pokoju i odkurzyłam-pralki już 2 się pokręciły ,a teraz jeszcze pościel odświeżę na codziennym poraniu i będę mogła z czystym sumieniem usiąść z nogą w górze.
Dla R.mam obiad gotowy tylko odgrzeję-bo za godzinkę wróci z pracy i będzie spawał u mnie słupki pod kolejne przęsła na przedzielenie ogródka.Potem jak zdążymy to półki będziemy docinać ze starych części szafy do nowej szafy córki.
Jutro niestety do pracy-cały tydzień mamy mieć pełny hotel i ok 40 ludzi dodatkowo codziennie na obiadokolację 

13 maja 2012 , Komentarze (1)

  Jednak ja je zgaszę Elu
Ledwo żyję -całe dwa dni tyrania-dziś od 6-do 21.Chyba muszę się zgłosić do lekarza,bo od kilku miesięcy lekko puchła mi kostka,a od wczoraj cała prawa stopa była o połowę większa od lewej i w dodatku boli-to pewnie coś z żyłami ,bo już kiedyś miałam zapalenie żył-pewnie usłyszę od lekarza że mam ją odciążyć i wagowo i mało chodzić,ale to trudne gdy się ma pracę na nogach.
No i należy mi się lanie bo dziś nie było czasu regularnie jeść i jak zgłodniałam na dobre to popłynęłam i zjadłam o wiele za dużo.Pewnie w ten sposób zaprzepaściłam szansę na mniej niż 100,ale trudno płakać- teraz trzeba się pilnować podwójnie.

11 maja 2012 , Komentarze (3)

  Jestem zadowolona z siebie,bo jeśli nawet małe odstępstwo od diety zrobiłam zaraz wylatałam te nadmierne kcal.
Wciąż w biegu,ale tak właśnie lubię-nie ma czasu na nudę.U R.czuję się jak na wczasach agroturystycznych zwłaszcza teraz jak ma nocną zmianę,bo mogę się wyspać,a do południa robię co chcę i nie woła mnie wciąż do pomocy.
Dziś leniwy dzionek miałam bo po zakupach z Teściówną i ugotowaniu obiadu i sprzątnięciu mieszkania czekałam na ekipę od okna szydełkując na ławeczce przed domem,a potem musiałam znowu przetrzeć podłogi i pranie ściągnąć.Dziś w czystej pościeli pachnącej słońcem i świeżym siankiem będę spała.
Jak wszystko pójdzie tak dalej to za tydzień będzie dwucyfrówka,a w nagrodę ten 4-ro dniowy wyjazd w góry do Brennej.

11 maja 2012 , Komentarze (1)

Czynniki sukcesu

  • mam cel przed oczami-zdjęcie sprzed lat

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.