Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zalatana...
19 kwietnia 2012
Dziś miałam pracowity dzień-wstałam dopiero o 7,30 i w godzinkę upiekłam
mięsko na obiad i zupę zrobiłam,a po sniadaniu kopanie w ogródku i
noszenie ciężkich darni (niewielki kawałek zryty,a takie 20 litrowe
wiadra aż 8wyniesione.
Roman ma teraz nocną zmianę więc w tym czasie spał,a po obiedzie
pojechaliśmy po wykładzinę do pokoju córki i musiałam na jakiś czas
zostac w domu-bo wersalka przyjechała.Mieliśmy problem z jej
wniesieniem,bo to taka amerykanka z trzech połączonych poduch,a ja mam
wąskie schody i drzwi tylko 70-ki,ale po odkręceniu szuflady udało się
wnieść na górę-niestety na razie do pokoju starszej ,bo młodsza musiała
dziś domalować kawałek który był do nie dawna za meblami ,a jak
dobrzepójdzie to w poniedziałek mam wolne i postaramy się coś zrobić do
południa,ale bez wniesienia spania,bo Roman w pracy,a po południu
spodziewamy się gości(Dziś dzwoniła kuzynka R.zaprosić nas na wycieczkę
,ale niestety w tym terminie muszę popracować-czas komunijny w
gastronomii.No i zgadałyśmy się na pogaduchy .Jej mąż z niedowierzaniem
powiedział w grudniu,że my to sobie już na tym ogródku nie
posiedzimy-hihi,a ja jej powiedziałam,że może jeszcze to ogród
botaniczny nie jest,ale już mamy ławeczkę i można kości wygrzać pod
murem.
Ajlona
20 kwietnia 2012, 16:29No nareszcie się pojawiłaś