remontu ciąg dalszy...
Tydzień bieganiny w pracy i dziś wolny dzień-no i jutro też-w planach były panele w pokoju córki.Zaczęłam z ochotą od przetarcia wykładziny potem położyłam piankę i zaczęłam walkę z panelami-dosłownie walkę-nic a nic mnie nie słuchały.
Już się poddawałam przy
tym układaniu paneli-zadzwoniłam do Tomka który mi pożyczył wyrzynarkę i
robił mi ściany,ale nie miał czasu podjechać mi udzielić rad ,a zbyt
dużo chciał za ułożenie więc postanowiłam że choćby skały sr...yto dam
radę . Poczekałam na Romka-on też nigdy nie kładł paneli ja wcześniej
obejrzałam film instruktażowy ,ale mimo tego minimalne szpary mi się
robiły podczas łaczenia 2 z trzecim rzędem.Zadzwoniliśmy do męża kuzynki
Romka i przywieźliśmy go żeby nam naświetlił w czym problem-okazało
się,że trzeba było pierwszy rząd ściąć bo ściana w środku była
wybrzuszona i od poczatku nie tak się układało-Edek fachowo nam
zaznaczył jak to zrobić i chwile nadzorował naszą pracę-efekt był
taki,że nie mieliśmy od tej pory wiekszych problemów.późno zaczęliśmy
przez te perypetie -bo chyba 16,30 była,ale połowa już zrobiona-jutro
razem z Romkiem dalej działamy.
mam też już kołki pod półki wywiertane i zasadzone -tylko stare dechy pociąć i będę miała szafę z wnęki nieużywanych już drzwi.
Niektóre zadają mi trudne pytanie -kiedy ja skończę?-sama nie wiem,ale pokój
córki po położeniu paneli i listew przypodłogowych będzie skończony,choć
jeszcze drzwi zasuwane pomiędzy pokojami córek trzeba będzie założyć no
i kupić jakieś meble do pokoju córki na raty-ale jakoś damy radę.
No a potem wykończenie od strony kuchni skończymy i trzeba będzie
dokładnie szafki i w nich pomyć w kuchni bo wszędzie pył po gipsie jest.
U Romka na razie stoimy-ale od 5 ma tydzień urlopu to zamawia już na ten
termin płyty pod panele,żeby ocieplić i podnieść podłogę,a zresztą ten
remont to się chyba za kilka lat skończy-haha-bo Romek się rozkręcił i
ma taki banan na twarzy jak widzi,że nagle się coś na lepsze zmienia,że
aż mi żal odmawiać mu tej przyjemności-on jest w swoim żywiole jak
trzyma wkrętarkę lub wiertarkę.
Kolejne plany i wizje sobie przedstawiamy odnośnie jego domu.
No i coraz częściej wspomina o nas jako parze na lata.Niby nic zobowiązującego i oficjalnego,ale wciąż mówi "my" "będziemy razem-ja tak chcę".....Wiecie,że zaczynam się nawet uśmiechać do tej mysli,że będę jego kobietą na resztę życia.Mamy tyle wspólnych planów i wizji,że powinniśmy je spełnić
Moja dieta nie istnieje-zalatana jestem i czasem nawet w pracy nie jem bo czasu brak-piłam mało przez ostatnie dni-2 grudnia kolejne miesięczne ważenie,,ale wielkich spadków sie nie spodziewam,bo były wzloty i upadki,no i choroba-nadal mam jeszcze katar i pokasłuję.
no i @ już tuż tuż.
pewnie już zanudziłam-przepraszam,ale rzadko mam teraz czas na skrobanie tutaj a dziś mam jakoś wenę
dalej bieganina
Dawno nie pisałam-niestety czuję się grubsza niż byłam,choć biegam pomiędzy dwoma domami i pracą-jednak teraz nie mam nawet czasu pomyśleć o ćwiczeniach czy basenie a i z regularnym jedzeniem mam problem.
Jestem teraz na wsi Romka-on jest teraz w pracy i właśnie rozmawiamy z przerwami,a ja będę mu grzała miejscówkę
dziś on spał do 13,30 po nocce a ja ,myłam ściany do malowania,ale to jeszcze potrwa,bo trzeba część ściany poszlifować i cała wykładzina PCV jest ściągnięta i goły beton pod spodem do czyszczenia na jutro został-masakra-stare legary wydłubalismy i R.chce to zalać do równego,ale go namawiam,żeby sobie darował tą robotę bo jak znowu połozy piankę i panele na tą wilgoć betonową to zimno będzie,a i tak pokój od progu niżej położony to lepiej ocieplić tą przestrzeń płytami wiórowymi wodoodpornymi i dopiero na to folię i piankę pod panele dać -może to i drożej wyjdzie ,ale będzie cieplej tym bardziej,że dom nie ma podpiwniczenia.
Co do mojego domu to dziś zostawiłam Tomka z uczniem i resztę wyszlifowali przeciągnęli unigruntem i sufit 2 razy przebielili,a ściany jutro machną no i zostanie tylko podłoga ,a,że na PCV będą kładzione panele to tylko pianke dam pod spód-położę je sama-będzie to moja premiara,a obok drzwi trzeba będzie trochę rzeźbić to mi Tomasz pomoże-ubłagałam kolegę-a co
Moja dieta nie jest dietą ostatnio,bo Romek mnie tuczy ciastem i wciąż mi kawę robi-opierniczam go i są już małe poprawy
No i od wczoraj przyplątał się kaszel,a od kilku dni boli mnie gardełko-teraz już znikam się wygrzać bo gripeksa zażyłam
no to chudniemy wreszcie Gabcia...
Wesele za mną -zdjęć jeszcze nie mam -czekam aż R. i znajomi podeślą.
Wytańczyłam się do bólu stóp i ud-hihi.
Okrzyknięto naszą parę jedną z dwóch najdzielniej walczącą na parkiecie.
Niestety jedzonko było też dobre i pokosztowałam nieco za dużo.
Po październiku mam nadmiar 1kg i na dziś mam 99,6-niestety nie umię zmienić tego paska paskudnego i muszę do wagi poczatkowej nieco zaczekać.
Teraz czas remontów i u mnie i Roman się wreszcie dał przekonać,że czas zmian na lepsze już nadszedł.Tak więc pracy więcej i w każdą wolną chwilę mam co robić jak nie u mnie to u Romka pomagam.Dłuższe niż 2 godzinne przebywanie u R.mnie denerwuje,bo nie mogę zrozumieć jak można w takim chlewie mieszkać i wciąż uczę go podstaw utrzymywania czystości i szanowania swojej pracy-oj znowu mam pod górę i ekstemalne zadanie przede mną ,ale chyba go mimo wszystko lubię bo jeszcze się nie poddałam.
Moja starsza na diecie Vitalii jest od kilku dni i mówi ,że jej się kręci w głowie,więc doradziłam jej,żeby zmieniła z 1kg tygodniowo na 0,7 będzie wtedy więcej kcal i będzie lżej na początek.
Ja też od poniedziałku ograniczam żarełko bo po weselu znowu seta się wyświetliła i mnie zmroziło.
Mój R.też ma tendencje do tycia i umówqiliśmy się,że ja schudnę conajmniej do 85 i nie będę przekraczała tej wagi a on utrzyma się do pomiędzy 88-95kg-teraz ma 92,5
w biegu choć na urlopie...
Od dziś mam wolne 5 dni -dziś od świtu przygotowywałam mieszkanie do
wymiany okien-panowie przyjechali o 9 i mam już wstawione 4 okna-2 na
górze u mnie i dwa u teściów.Teraz prace wykończeniowe i założenie
rolet.
Ja się teraz obijam-niedawno zjedliśmy z panami obiad(skromnie ale nie mało dostali-kalafiorowa do oporu i racuchy z jabłkami.
Czekam aż skończą -potem posprzątam tyle o ile ,bo jutro umawiam się po
południu z Tomkiem na wymianę drzwi i ma mi przygotować pokój lub dwa do
malowania.Panele położę sama lub z niewielką pomocą Romana.Meblościanki
się pozbywam,bo niepraktyczna i pewnie długo będę czekała na nowe meble
do pokoju,bo poproszę wuja żeby na wymiar mi zrobił-mam niewysoki pokój
i niewielki więc muszę maksymalnie wykorzystać tą powierzchnię i nieźle
pogłówkować co i gdzie upchnąć,a poza tym ma też wyglądać jakoś
sensownie.
W sobotę na 11 idę na wesele -prezent skromny-kilka ręczników w tym 2
ogromne kąpielowe +pościel z satyny wszystko zapakowałam w duży kosz z
uchem -teraz tylko w celofan zawinę i w drogę.Niedziela będzie na
odsypianie,a od poniedziałku znów do pracy.
Dziś wieczorem jeszcze na zakupy jadę i po płaszczyk z pralni(kupiłam go w tym tygodniu w lumpeksie za 40zł-teraz będę wyglądała jako tako w sukience,bo miałam tylko kurtki sportowe.
Romkowi też wyprałam kurtkę i podszyłam zamek-wiecie jak to facet-hihi-dla nich wszystko jest dobre chyba że jest metroseksualny.
przed weselem.
Długo nie pisałam ,bo wpadłam w wir pracy i przygotowań do wesela koleżanki i małe przemeblowanie robiłam przygotowujące moja kuchnie do zmian w trakcie remontu.
Wagi obecnie nie mam -padła bateria,ale śmię wątpić czy schudłam-mam w domu gościa-szwagra z Warszawy i pozwolilismy sobie kilka razy na alkohol.
Pewnie w okolicach 100 będzie-w pracy nie mam czasu zjeść o wyznaczonych porach i zbyt mało ostatnio piję.Postaram się to zmienić i bardziej skupić na diecie po weselu więc od poniedziałku jak już odeśpię do boju ruszam.
Wciąż nie mogę się wyleczyć z tej infekcji gardła i tak raz jest lepiej raz gorzej.
Co do Romeczka -nadal się spotykamy -robi kroki milowe ostatnio-prosi mnie o rady i pomoc ,sam jest gotowy do pomocy w moim domu i choć trzeba go zaprogramowac zanim coś zrobi jak należy da się sterować.
Przyznał mi rację co do remontu w swoim domu -powiedziałam mu,że łazienka to sprawa priorytetowa ale zanim cokolwiek zrbi musi zmienić zegary na wodę i prąd i rozdzielić górę brata od dołu ,a najlepiej prawnie to zrobić.Póki co zrobimy jeden pokój od korytarza na cacy ,żeby było milej posiedzieć.No i najważniejsze -zauważam zmiany-to co mu podpowiem pomału robi,a więc haczyk do kibelka na dworze juz jest ,pajęczyn nie ma,utrzymuje czystość na szafkach i w szafkach w kuchni ( w miarę),zmienił klamkę która odpadała za każdym otwarciem drzwi ,pyta jak ma prać co ile zmieniam posciel-oczy mi rosną,że on takich podstawowych rzeczy nie wie,ale jest nadzieja,bo widzę,ze chce zmian na lepsze ,bo widzi efekty moich iswoich prac.
Może coś z niego jeszcze wyrośnie-na razie wiem ,że jest dobrym człowiekiem i ma duże pokłady sympatii dla mnie.
W sobotę idę na weselisko Aguli(mojej młodszej o 12 lat koleżanki)-miałam problem co ubrać-bo sukienka mi się skurczyła w szafie ,a na nową mnie nie było stać-w końcu idę w swojej po małej przeróbce krawieckiej-na lini biustu w szwy wszyła mi krawcowa lajkrową koronkę i bedzie ok.W prawdzie wolałabym inny kolor sukni a nie czarny,ale skoro nie kupowałam nowej kupiłam czerwone dodatki(korale bransoletę i różę do bolerka lub we włosy.Włoski też zmieniłam-połozyłam czerwonawą farbę z pasemkami prawie czarnymi.w piatek zrobię sobie sama pazurki a w sobotę sąsiadka mnie poczesze i na 11 na ślub jedziemy z Romkiem
Idę na chrzciny Majuni.
Dziś wolne-Roman był na sniadanku i kawce rano-trochę go opierniczyłam,bo cos nie kuma i jak smsa czyta że jestem zmęczona i chcę wcześniej iść spać lub jak wie ,że wstaję o 4,30to on mi napierdala telefonem po nocy-wrrr.Wyjaśniłam mu,że ja tez jak wiem,że ma na rano to po 22 nie dzwonię i ma mi się nie narażać jeśli to nic ważnego,bo dla mnie milsze spanie niż śniadanie.
Dziś idę na chrzciny-pewnie założę sukienkę lub spodnie i bluzkę
A na wesele tojeszcze nie jestem pewna wielu rzeczy-nie wiem z kim pójdę,no a kupno nowego ciucha to dla mnie teraz zarżnięcie finansowe,bo jeszcze mnie remont czeka i na okna mam zapłacić,dopiero drzwi kupiłam i teraz te chrzciny i wesele -za duzo tego na moją jedną pensję.
@ mi sie zaczyna i waga świruje,ale poczekam cierpliwie na kolejny tydzień-obym tylko znów słodko nie popłynęła.
Dziś śniadanko-3łyżki musli+mleko + banan
2śni.-gruszka+kawa z mlekiem
obiad wołowina duszona w przyprawach na wodzie(spory kawałek
Kolacja-zgrzeszę na chrzcinach-pewnie jakaś sałatka będzie w ruchu
No i znowu stresy ...
Atmosfera w pracy się zagęszcza-pani dyr szuka sprzymierzeńców i do mnie się dziś śliniła,ale ją posłałam do diabła słowami-"koń mo wielko łeb niech się martwi,a jo mom swoja robota i nie mom czasu na gupoty"Kazała mi listy schować bo rzekom PIP przyjdzie BoB. śniadaniowa niby nasłała-listy mam w domku ,a ona ich dziś szukała-kto pierwszy ten lepszy-i tak w sądzie nic nimi nie wskóramy bo podpisujemy fałszywe prefabrykowane przez nią żeby pracę mieć,a te prawdziwe odzwierciedlające nasze godziny i czasem też nadgodziny są bez pieczątki zakładu pracy,ale dla mnie to nie problem ,żeby ją przybić-hihi.
Ludzie się kolejni zwalniają,ciągle ktoś nowy nieopierzony przychodzi-to nie robota i jeszcze szef kuchni ma mieć za niedługo operację na nogę.
Ja nie mogłabym na sniadaniach pracować bo za wczesnie,nie ma czasu zjeść -do 13 wypiłam tylko 2 kawy i małą mufinkę pomarańczową zjadłam.Potem do szkoły córki jechałam w korkach ponad 30km i po zakupach w biedronce rzuciłam się na gruszkę i sok pomarańczowy.Następnie był żurek chudy i kolejna gruszka-obym sobie rewolucji nie zafudowała
I znowu się leczę...
No to poszłam na jeden dzień do pracy i na szczęście mam teraz 2 dni wolne,bo już wieczorem po kąpieli miałam dreszcze.
Chyba mam uczulenie na pracę ,a raczej na głupotę co niektórych osób,a zwłaszcza pani dyrektor-typowa blondi z mózgiem jak orzeszek i kłamliwym językiem
Szkoda,że nie byłam świadkiem tej rozmowy ,bo bym nie wytrzymała i wygarnęła tej bździągwie durnej.
Zamiast motywowac ludzi do pracy to gada głupoty i skłóca załogę.
Ponoć miała powiedzieć przy szefowej ,że jesteśmy leniwi,rozpuszczeni itp,
Śniadaniowa dała niedawno wypowiedzenie -jest nią młoda nasza była uczennica,która zastąpiła swoją chorą matkę na tym stanowisku.Chodziła do pracy i uczyła już jakąś nową panią się oswoić z pracą,ale od dziś już nie chodzi ,bo sie nieźle wnerwiła na dyrę-wcale się nie dziwię.
Ponoć powiedziała jej ,"jak możesz się zwalniać -ja przyjęłam twoją mamę bo byście na chleb nie miały"-ręce opadają.
No i efekt jest taki,że od dziś my kucharze mamy chodzić na śniadania z nową,zamiast robić swoje w innych godzinach-Szkoda,ze pani dyr.nie zasmakowała tego lenistwa zwłaszcza dziś i jutro robiąc śniadania na 101 osób + pakiety suchego prowiantu na 65 osób.
Mam ochotę utrzeć jej nosa-Podobno ona wykupuje sobie pakiet na jedzenie dla siebie i czasem jej maż też u nas je,ale ja się pytam skoro tak jest na prawdę to dlaczego nie musimy robić notatek co i kiedy i za ile je.
Pewnie się wszyscy nie wychyla bo mają swoje na sumieniu(albo piją ,albo co innego).
Najlepiej byłoby gdybyśmy zaczęli notować to jedzenie i jeszcze kilka fotek z ukrycia by się przydało jak je,zeby jej zamknać usta.Ciekawe jakby takiego maila dostała szefowa-hihi-nie mogłaby się wykpić,ale sama nie zamierzam kruszyć kopii o własne racje.
Co do odchudzania-postanowiłam,że bedę robiła porównania co miesiąc ,więc 3 listopada ważenie i mierzenie+ to ile ćwiczyłam(wiele tego nie będzie bo jestem teraz osłabiona na maksa.
Poprzedni tydzień to ledwie 16km na rowerku+2500m pływania żabką
Kilka brzuszków.
W sobotę mam iść na chrzciny Maji(córki mojej siostrzenicy)
Aga ma mieć ślub pod koniec października i też mnie zaprasza,ale jest pod znakiem zapytania,bo w sobotę opijałysmy własnie wyprowadzkę jej przyszłego męża do Rodziców-ponoć ogólnie się zgadzają,ale jego rodzina jej nie akceptuje i tu się cała rzecz rypła.
Przy okazji popijawy z nią i jej przyjaciółką stwierdziłyśmy,że cos nie tak jest z Beti znowu-mamy obawy,że znów się nie leczy i nie chodzi na terapię-do teraz czekam na informację od Agi bo miała z mamą Beti gadać.Ciekawa jestem,czy B.jeszcze pracuje-a tak się już dobrze zaczęło układać-dostała pracę,leczyła się wróciła do zycia i pewnie znów doła złapała.
ach te słodycze...
Ja dziś od
6,30 poza domem byłam -wpierw po używanego laptopa pojechałam do kolegi
Lopeza-odkupiłam za 300zł uszanowany laptop,no i działa-jednak podczas
usuwania przez poprzednią właścicielkę jego zawartości pewnie pokręciło
się ze sterownikami,więc poprosiłam syna Kuzynki R.o pomoc-jest
informatykiem i zna się na tym lepiej niż ja-zostawiłam u niego sprzęt
do sformatowania i wgrania na nowo sterowników,no i jeszcze coś tam
znalazł,jakąś za starą wersję z 2002r która jest niewystarczająca i musi ściągnąć nowszą.Jak to porobi to powinno być ok.Nie jest to sprzęt górnych lotów bo ma 4 lata i tylko 40GB na twardym dysku,ale do serfowania po necie i odczytywania wiadomości wystarczy,bo na nowy mnie na razie nie stać.
Z autkiem walczyłam wczoraj.
Całą noc ładowałam
akumulator i tylko do 50% się załadował-swój prostownik oddałam do
reklamacji,a od R. zawiozłam do niego.Jutro podjadę do pana handlującego
akumulatorami(już cenę w markecie sprawdziłam,ale jak różnica będzie ok
20-30 zł więcej to wolę u tego pana bo zaraz mi założy i podłączy alarm jak
trzeba.
Niestety rano bez śniadania wyszłam z domu i jak wracałam podjadłam słodkiego po drodze.Weszłam też do lekarza i mnie uspokoiła-okazało się ,że mam jeden jedyny hemoroid i mam tylko 5 dni smarować maścią i obserwować co będzie dalej.
Jutro rano musze do szkoły młodszej jechać ,ba zaległą rozmowę z wychowawcą ,bo jak była wywiadówka pracowałam,a po drodze z tym akumulatorem załatwię i podjadę do elektryka samochodowego,bo przeciwmielne nie świeci-jeszcze bezpieczniki posprawdzam,ale raczej to nie to.
Dziś prócz słodkiego zjadłam 6 maleńkich kromeczek słonecznikowego chleba z Lidla z serkiem i rzodkiewką(rozłożone na 2 posiłki i kiść winogron.ćwiczenia-tu słabo-może tylko zamiatanie podwórka mogę zaliczyć .
no i dosięgnęłam dna-znów 100kg ujrzałam.
Dziś rano weszłam na wagę-100kg-ta wycieczka bardzo się odbiła na mojej wadze,ale żeby 3kg przybrać w 2,5 dnia???I żebym ja miała kłopoty z Wc,ale nie-jak nigdy było wszystko regularnie,choc zwykle podczas wyjazdów mam z tym problem.
Dziś zjadłam 3 kluski z mięsem na 3 posiłki i rano 3 kromki z serkiem i rzodkiewką.
Jutro zakupy warzywne zrobię ,bo dziś niestety autko mi nie odpaliło i nadal ładuję akumulator.Jednak jutro jadę po nowy bo do zimy blisko i nie mam zamiaru co jakiś czas stać pod pracą i prosić o transfuzję.
Dietetycznie dziś jakoś specjalnie nie było,ale w ramach ćwiczeń posprzątałam w szafkach w kuchni i jeszcze 2 na jutro mi zostały.No i odkurzanie i wycieranie na kolanach.
Jutro bardziej się postaram-obiecuję,bo sama czuję,że mi znów nogi i kręgosłup wysiadają,a było już dużo lepiej jak miałam te 83kg