u nas kolejny dzień słonko praży,
ponad 30 st. C w cieniu.. w sumie to już nawet nie sprawdzam..
bo bym się przeraziła..
więc ja z rana szybko wyskoczyłam po pieczywko..
podlałam ogródeczek i pomidorki na werandzie..
już wisi kilka zielonych, więc trzeba podlewać..
właśnie pierze się drugie pranie.. a ja wcinam loda przed kompem..
łazikuje sobie po domku, bo nie ma sensu się dusić na zewnątrz..
szczególnie, że ledwo mi się nogi w buty mieszczą..
od 10 nie ma tv.. nie wiem czemu.. więc nudnawo troszku..
I. w pracy na pierwszą zmianę, więc nie długo za obiad się zabiorę..
do terminu zostało 10 dni.. to już prawie finał.. ostatnie brzuszkowe dni..
wszyscy się pytają kiedy..
Mąż też tylko o to jest pytany w pracy przez znajomych..
to temat nr jeden ostatnio u wszystkich.. a ja się śmieje..
z jednej strony chciałabym już po.. bo upał męczy, garderoba uboga..
poza tym ciężarnej jakoś głupio ubrać się w prawie nic..
czuła bym się jakoś wulgarnie...
ale z drugiej strony im bliżej tym mam większego pietra..
przepakowałam torby.. sprawdziłam jeszcze rzeczy - czy mam wszystko..
więc czekamy na rozwój sytuacji.. w poniedziałek mam wizytę u Gin..
ostatnią już pewnie..
a jak się czuje? poza spuchniętymi nogami chyba jest ok.
Młody się wierci może trochę mniej.. ale wiadomo coraz mniej miejsca ma..
wczoraj miałam jakby lekkie skurcze,
ale w sumie nawet nie wiem czy to były tak naprawdę skurcze..
Miłego dnia..