Witajcie,
wielkimi krokami zbliżamy się do rozwiązania.. do terminu zostało nam 19 dni..
wczoraj zaliczyłam wizytę u Gin..
niestety wyszłam bogatsza o receptę na antybiotyk..
z wyniki z moczu wyszły nie za ciekawe.. więc muszę brać antybiotyk..
zła jestem, bo tyle czasu udało mi się bez tego obejść..
a tutaj na sam koniec tablety jak fasole.. kurcze...
ale ten lek ma też pomóc przy paciorkowcu, którego też się nabawiłam..
na sam koniec się mnie wszystko czepia...
do tego wyniki z krwi trochę słabsze i muszę brać dodatkowo żelazo..
leki antyskurczowe już mam ostawione, ponieważ mamy już bezpieczny czas..
37 tydzień w pełni..
wytrzymaliśmy w dwupaku i Młody jest już donoszony..
a co do pozostałych badań..
to szyjka skrócona, rozwarcia brak, skurczów nie odczuwam..
po odstawianiu magnezu i B6 mam problem ze skurczami łydek..
jak w czasie całej ciąży miałam dwa może, tak dziś rano trzy w ciągu godziny..
do teraz czuję napięcie w lewej łydce.. i nie wiem czy nie wrócić do tego magnezu..
biorę go jeszcze w witaminach..
a nie chce dodatkową dawką wstrzymywać porodu..
termin mam na 30 czerwca.. ostatnia wizyta 24 czerwca..
no chyba, że już nie będzie po co.. L4 mam wystawione do 3 lipca..
i jeśli nie urodzę do tego czasu to 4 lipca będę już w szpitalu..
więc ogólnie się cieszę, że nie będę wegetować tam wcześniej..
rozmawiałam z Mamą wczoraj o jej porodach i mówiła,
że tylko przy pierwszym trwało to dłużej, a pozostałe dwa to 2-3 godziny..
babcia z miała podobnie..
więc żyje nadzieją, że będę mieć coś po nich w tym temacie..
Mężul miał w niedzielę urodzinki..
miał iść do pracy na nockę, ale okazało się, że jednak nie..
więc z racji braku planów i pięknej pogody pojechaliśmy na pizzę w ramach obiadu..
On zjadł to na co miał ochotę, a ja wyszłam na plus bo gotować nie musiałam..
potem zaliczyliśmy chyba większość marketów w mieście..
zrobiliśmy zapas spożywczy na najbliższy miesiąc chyba..
kupiliśmy warzywka, kiełbasę, boczuś
i zrobiliśmy zamiast grilla wieczorem "kociołek"..
przyszli znajomi i rozeszliśmy się chyba po północy..
w prawdzie ok. 19 nadeszła paskudna burza i w sumie do końca padało,
ale było ciepło, a my się zakamuflowaliśmy na werandzie...
powiem, że dawno się tak nie uśmiałam..
aż mnie brzuch bolał z tego chichotania..
po opowieściach z cyklu "akcje naszej młodości"
Mąż dostał paczkę w pracy z okazji dnia patrona zakładu..
także słodkości, kawa, herbata nam przyszły za free..
a teraz śpi po nocy i wieczornej
"akcji ford kombi+leśne bezdroża+piach= 2 godziny koleżeńskiej akcji ratowniczej"
żeby nie było nam zbyt nudno pogoda znów daje popalić..
dwa dni pięknej pogody, a znów pada i tak od wczoraj..
Trzymajcie się cieplutko..
Miłego dnia..
wielkimi krokami zbliżamy się do rozwiązania.. do terminu zostało nam 19 dni..
wczoraj zaliczyłam wizytę u Gin..
niestety wyszłam bogatsza o receptę na antybiotyk..
z wyniki z moczu wyszły nie za ciekawe.. więc muszę brać antybiotyk..
zła jestem, bo tyle czasu udało mi się bez tego obejść..
a tutaj na sam koniec tablety jak fasole.. kurcze...
ale ten lek ma też pomóc przy paciorkowcu, którego też się nabawiłam..
na sam koniec się mnie wszystko czepia...
do tego wyniki z krwi trochę słabsze i muszę brać dodatkowo żelazo..
leki antyskurczowe już mam ostawione, ponieważ mamy już bezpieczny czas..
37 tydzień w pełni..
wytrzymaliśmy w dwupaku i Młody jest już donoszony..
a co do pozostałych badań..
to szyjka skrócona, rozwarcia brak, skurczów nie odczuwam..
po odstawianiu magnezu i B6 mam problem ze skurczami łydek..
jak w czasie całej ciąży miałam dwa może, tak dziś rano trzy w ciągu godziny..
do teraz czuję napięcie w lewej łydce.. i nie wiem czy nie wrócić do tego magnezu..
biorę go jeszcze w witaminach..
a nie chce dodatkową dawką wstrzymywać porodu..
termin mam na 30 czerwca.. ostatnia wizyta 24 czerwca..
no chyba, że już nie będzie po co.. L4 mam wystawione do 3 lipca..
i jeśli nie urodzę do tego czasu to 4 lipca będę już w szpitalu..
więc ogólnie się cieszę, że nie będę wegetować tam wcześniej..
rozmawiałam z Mamą wczoraj o jej porodach i mówiła,
że tylko przy pierwszym trwało to dłużej, a pozostałe dwa to 2-3 godziny..
babcia z miała podobnie..
więc żyje nadzieją, że będę mieć coś po nich w tym temacie..
Mężul miał w niedzielę urodzinki..
miał iść do pracy na nockę, ale okazało się, że jednak nie..
więc z racji braku planów i pięknej pogody pojechaliśmy na pizzę w ramach obiadu..
On zjadł to na co miał ochotę, a ja wyszłam na plus bo gotować nie musiałam..
potem zaliczyliśmy chyba większość marketów w mieście..
zrobiliśmy zapas spożywczy na najbliższy miesiąc chyba..
kupiliśmy warzywka, kiełbasę, boczuś
i zrobiliśmy zamiast grilla wieczorem "kociołek"..
przyszli znajomi i rozeszliśmy się chyba po północy..
w prawdzie ok. 19 nadeszła paskudna burza i w sumie do końca padało,
ale było ciepło, a my się zakamuflowaliśmy na werandzie...
powiem, że dawno się tak nie uśmiałam..
aż mnie brzuch bolał z tego chichotania..
po opowieściach z cyklu "akcje naszej młodości"
Mąż dostał paczkę w pracy z okazji dnia patrona zakładu..
także słodkości, kawa, herbata nam przyszły za free..
a teraz śpi po nocy i wieczornej
"akcji ford kombi+leśne bezdroża+piach= 2 godziny koleżeńskiej akcji ratowniczej"
żeby nie było nam zbyt nudno pogoda znów daje popalić..
dwa dni pięknej pogody, a znów pada i tak od wczoraj..
Trzymajcie się cieplutko..
Miłego dnia..
tymciazylcia
11 czerwca 2013, 17:24Życzę lekkiego porodu :) zawsze możesz Mężulkowi na Dzień Ojca Cocolinka urodzić :)
agatep
11 czerwca 2013, 16:07staram się bardzo, dziękuje. miłego dzionka i spokojnych nocy:)
agrataka
11 czerwca 2013, 12:55o właśnie ja zatrzymałam się w odliczania na 19 dniach... a teraz mój mały brzdąc lezy obok mnie :D Już Ci niewiele zostało - patrzeć jak nam radosną nowinę obwieścisz :D:D:D
aaaotoja
11 czerwca 2013, 12:14no czas goni, 19 dni to może już być jutro :) co do porodów po mamie to nie zawsze się to sprawdza, moja mama rodzila szybko i dzieci ok 3,5 kg, tyjąc w ciazy 9kg , moja siostra zas rodzila bardzo dlugo z problemami dzieci po 4,5 kg i w ciazach tyla ok 17. Więc nie zawsze jest tak ze jak mama i babcia tak i my
Sylwunia54
11 czerwca 2013, 10:15Fajne urodzinki.. Jak ją tęsknię za takimi spotkaniami ale urodziny mam z końcem lipca mały będzie miał trzy miesiące może pozwoli nam spotkać się i posiedzieć że znajomymi :)) Niewiele Ci już zostało.. Teraz to może być w każdej chwili :)) Kurcze jeszcze niedawno sama odliczalam dni :)) Za chwilę będziesz nie wyspana nie uczesana zmęczona glodna :)) ale nic to dzidzia wszystko rekompensuje :)) Buziaki i trzymam kciuki za łagodne rozwiązanie :***
OnceAgain
11 czerwca 2013, 09:40Jeszcze troszkę Kochana i maluszek będzie wśród Was:). Fajnie wyszły te urodzinki mężowe :) i pizza i kociołek :)